Trochę niespodziewanie, TikTok stał się jedną z głównych aren starcia Chin z Zachodem. Trudno stwierdzić, że Zachód jednoznacznie tu wygrywa, ale coraz więcej czarnych chmur zbiera się nad popularnym serwisem. Przełom jest bliski w niedużym stanie USA. Całkowity ban na TikToka jest tam bardzo, bardzo blisko.
TikTokowych banów jest coraz więcej. Z chińskiej aplikacji nie mogą już na przykład korzystać pracownicy rządu federalnego USA czy też Komisji Europejskiej. Tu zakaz dotyczy jednak tylko służbowych telefonów – po godzinach, na swoim smarftonie, każdy już może oglądać czy nagrywać viralowe filmiki.
W Montanie w USA całkowity ban na TikToka został już przegłosowany przez lokalny parlament. Teraz ustawa trafi na biurko gubernatora Grega Gianforte. Oczywiście nie wiadomo, jaką podejmie on ostatecznie decyzję. Niemniej już we wrześniu gubernator zakazał korzystania z chińskiego serwisu na służbowych telefonach stanowym urzędnikom. Można więc się spodziewać, że raczej nie sprzeciwi się woli stanowego parlamentu.
Całkowity ban na TikToka poza Montaną też jest prawdopodobny
Jeśli ban wejdzie w Montanie w życie, to kary będą surowe. Przewiduje się nawet 10 tys. dol. dziennej kary (w przeliczeniu ok. 42 tys. zł). Również sklepy z aplikacjami będą musiały mieć się na baczności – udostępnianie TikToka może je kosztować jeszcze więcej.
O szerszym zakazie – ogólnoamerykańskim czy też ogólnoeuropejskim – sporo się mówi (choć ciągle w wielu przypadkach po prostu warto tam być). Zwolennikiem takiego zakazu jest zresztą sam prezydent USA Joe Biden. Na poziomie państwowym czy unijnym jest to jednak już operacja bardzo trudna do przeprowadzenia. Znacznie łatwiej to zrobić w małym – jak na amerykańskie standardy – stanie. Montanę zamieszkuje ledwie nieco ponad milion osób. Ale jeśli tam się to uda, pomysł całkowitego zakazania aplikacji może zyskać swoje „momentum”, jak się to określa w politycznym światku.
O co chodzi w zakazywaniu TikToka? Problemów jest wiele – nie wiemy do końca, czym jest chińska aplikacja, jak zbiera dane i gdzie one lądują. Są rzecz jasna obawy, że do chińskich służb. Nie można natomiast ukrywać, że cała sprawa jest też próbą sił pomiędzy Zachodem a rosnącą potęgą Państwa Środka. Swoją drogą, kto by jeszcze kilka lat temu pomyślał, że orężem w walkach imperiów będą… aplikacje do nagrywania filmów.