Podatek katastralny to temat, który niczym bumerang wciąż powraca w debacie publicznej. Nic w tym dziwnego, Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe, inflacja wciąż rośnie, a ceny mieszkań coraz bardziej szokują. Natomiast sytuacja na rynku mieszkaniowym jest coraz gorsza. Wymagane przez banki przy udzielaniu kredytu sumy na wkłady własne są coraz większe. Czy państwo może w jakimkolwiek stopniu zainterweniować poza kolejnym podniesieniem stóp procentowych? Czy wystarczy cierpliwie czekać na działania niewidzialnej ręki rynku?
Jeszcze przed kilkoma laty, zachłyśnięty ideami liberałów uważałem - zupełnie bezrefleksyjnie - że w zasadzie każdy podatek, każda danina publiczna pozbawiona jest sensu. Owszem, powinny istnieć, ale w zakresie pozwalającym wyłącznie na sprawne działanie aparatu państwa. Wydawało mi się, że w polityce, nie tylko krajowej, lecz również zachodnioeuropejskiej roi się od wszelkiej maści socjalistów, dla których podatki znaczą niemalże tyle co złote runo dla Argonautów.
Tymczasem, do tematyki katastra podchodzę nieco inaczej. Wprawdzie najprostszym instrumentem jest podnoszenie stóp procentowych. Zwiększa to szansę na to, aby mniej osób zdecydowało się na inwestycje w zakup kolejnych nieruchomości. Deweloperów obecnie nakręcają nade wszystko - wysoka i wciąż rosnąca inflacja oraz w dalszym ciągu niskie stopy procentowe. Jednak rozsądne wprowadzenie podatku katastralnego mogłoby przynieść wiele korzyści. W szczególności biorąc pod rozwarstwienie społeczne. Z jednej strony - młodzi, ale też i niespecjalnie młodzi ludzie, którzy albo jeszcze się nie dorobili albo nie mają środków na wkład własny. Z drugiej zaś kupujący mieszkania seriami, korzystając z rabatów od deweloperów, kredytując jedne mieszkania drugimi.
Nie ma co się temu dziwić. Przy inflacji na taką skalę nieruchomości wydają się być pewną lokatą. Tylko czy potrzeba mieszkania - dla jednych może pozostawać na tym samym poziomie co spokojne ulokowanie kapitału dla drugich? Czy wprowadzenie podatku, którym objęte zostałoby np. 2 i następne mieszkania rozluźniłoby nieco sytuację na rynku mieszkaniowym? Zakładam, że tak, w końcu inwestować można nie tylko w nieruchomości. Nikt nie mieszka przecież w 5 mieszkaniach na raz. Bogaci zamiast kupować kolejne mieszkania płacąc za nie kosmiczne - z perspektywy nieposiadających mieszkań wcale - ceny mogliby przecież ulokować swoje środki inaczej. Kryptowaluty, złoto, sztuka, stare samochody, przedmioty kolekcjonerskie - możliwości jest mnóstwo. Natomiast interwencjonizm państwa właśnie w tym zakresie mógłby przynieść nieco wytchnienia tym, którzy wciąż o własnym mieszkaniu mogą wyłącznie pomarzyć.
Chiny wprowadzają podatek katastralny
Zmiany, które zostały uchwalone przez Stały Komitet Narodowego Kongresu Ludowego zakładają, że do 2025 roku w 30 miastach wprowadzony zostanie podatek katastralny. Eksperci policzyli już, że przybliżona wartość wszystkich nieruchomości w chińskich miastach sięga 55 bilionów dolarów. Oznacza to, że kataster w wysokości 1% mógłby przynieść do budżetu 550 mld dolarów rocznie (dla przykładu: PKB Polski w 2020 roku wyniosło - 594,2 mld dolarów).