Czas na zmiany w Inspekcji Pracy. Ta zapadła w pandemiczny sen, zajmuje się sobą, nie pomaga przedsiębiorcom

Państwo Praca Dołącz do dyskusji (62)
Czas na zmiany w Inspekcji Pracy. Ta zapadła w pandemiczny sen, zajmuje się sobą, nie pomaga przedsiębiorcom

Pracodawcy stali, i nadal stoją, przed wieloma wyzwaniami. Działają w dużej mierze intuicyjnie. Tymczasem Państwowa Inspekcja Pracy pozostawia ich od wielu miesięcy bez wsparcia.

Zaledwie kilka zamieszczonych na stronie komunikatów Centralnego Instytutu Ochrony Pracy oraz odnośniki do tarcz antykryzysowych. To tyle, jeśli chodzi o aktywność instytucji służącej pracownikom i pracodawcom. A, no i oczywiście są jeszcze kontrole. Czy to wystarczające działania? Oczywiście, że nie.

Pracodawcom brakuje konkretnych podpowiedzi np. jak zapewnić bezpieczne warunki pracy w pandemii, jak zorganizować stanowisko pracy spełniające wymagania sanitarne. Zastanawiają się, jak w praktyce zminimalizować ryzyko zarażenia, czy i w jaki sposób zapewnić bezpieczeństwo pracownikom przy pracy zdalnej. Do tej pory PIP nie zajęła jednoznacznego stanowiska w żadnej ze spraw. Milczy. W czasie gdy zamknięte były wszystkie gabinety lekarzy medycyny pracy, przedsiębiorcy nie wiedzieli, czy mogą dopuścić do pracy pracowników bez badania okresowego, kontrolnego (po chorobie pracownika) czy wstępnego (dotyczy nowo zatrudnianych pracowników).

Państwowa Inspekcja Pracy w letargu

Pomocy w rozstrzygnięciu tej kwestii od inspekcji pracy nie otrzymali. Musieli radzić sobie sami. I albo narażali się na konsekwencje w przypadku kontroli, albo rezygnowali czasowo z pracowników, nie dopuszczając ich do pracy. I tu pojawiał się kolejny dylemat, czy za czas niedopuszczenia do pracy ludziom wypłacić wynagrodzenie, czy też nie. Czy potraktować okres oczekiwania na badanie jako nieobecność usprawiedliwioną ale niepłatną, czy też wypłacić wynagrodzenie, choć korzyści z pracownika nie było żadnej? Podobnie dla wielu pracodawców nie lada wyzwaniem była konieczność zastosowania pracy zdalnej. Nie znali i nie stosowali tej formy pracy we własnych firmach. Dopiero w tarczy antykryzysowej 4.0 przepisy zostały doprecyzowane. Ale nadal pojawia się wiele wątpliwości, głównie w zakresie BHP oraz możliwości kontroli pracownika. A PIP dalej udaje niemowę. Ot, taki urząd, który chce wszystkim udowodnić, że można milczeć całymi miesiącami.

W dobie pandemii kluczową rolą powinna być edukacja i prewencja. Tymczasem uzbrojeni w maseczki, przyłbice, rękawiczki i płyny dezynfekujące kontrolerzy po prostu ruszyli do akcji. Sprawdzają, czy wszyscy pracodawcy w taki sam sposób zatroszczyli się o swoich pracowników.

A jednocześnie PIP potrafi działać wyjątkowo sprawnie. Dowód? Przeglądając stronę internetową Państwowej Inspekcji Pracy natknęłam się w ostatnich aktualnościach nie tyle na interpretacje i wskazówki dla pracodawców, jak radzić sobie z Covid-19, co dowiedziałam się np. o 75-leciu powstania Aeroklubu Podkarpackiego, o konkursie dla najaktywniejszych społecznych inspektorów, o tym, że główny inspektor uczestniczył w rzeszowskich, przemyskich i wrocławskich uroczystościach z okazji jubileuszu „Solidarności”, że kierownictwo okręgowego inspektoratu w Gdańsku z kolei czciło solidarnościowy jubileusz w swoim mieście, a zastępca głównego inspektora był na uroczystościach z tej samej okazji w Koszalinie.

Przypomniano mi o upamiętnieniu kolejnej rocznicy śmierci Romana Giedrojcia oraz że wręczono coroczne nagrody jego imienia. Zaledwie kilka wiadomości aktualnościowych dotyczyło spraw, którymi PIP z założenia powinna się zajmować. Warto zwrócić też uwagę – pardon za kapitaliki, ale chcę zacytować dokładnie – OŚWIADCZENIE GŁÓWNEGO INSPEKTORATU PRACY. Uznałam, że to musi być ważna informacja. Pewnie coś dla biznesu! No niestety, jednak nie. Klikam i czytam, że dziennikarz Interii Jakub Szczepański nakłamał, pisząc, że „Główny Inspektor Pracy i zastępcy Głównego Inspektora Pracy otrzymywali do tej pory nagrody średnio po 100 tys. zł rocznie”. Dowiaduję się, iż „wbrew twierdzeniom autora artykułu w 2019 r. przeciętna kwota nagród przyznanych członkom kierownictwa Państwowej Inspekcji Pracy wyniosła ok. 50 tys. zł”. Nie jest też prawdą, że „w tym roku Łyszczek zaoszczędził. Tyle że na kolegach, a nie na sobie. Szef PIP zainkasował 20 tys. zł, a swoim zastępcom nie przyznał nic”.

Czas na zmiany w inspekcji pracy

Oczywiście w oświadczeniu jest też przedstawiana cała prawda i tylko prawda. Z ciekawości znalazłam na Interii tekst Jakuba Szczepańskiego. I w końcu zachwyciłam się Państwową Inspekcją Pracy. Zauważyłam, że potrafi działać szybko. Długie oświadczenie szef inspekcji zdołał napisać tego samego dnia, co dziennikarz swój tekst. Aż człowiekowi cieplej na sercu się zrobiło, że mamy w Polsce takie sprawne służby.