Partnerzy serwisu:
Państwo

Cztery sprawy, o jakie będzie trudno się pokłócić centro-lewicowej koalicji

Marcin Chmielowski
17.10.2023
Cztery sprawy, o jakie będzie trudno się pokłócić centro-lewicowej koalicji

I po wyborach. W chwili, kiedy piszę ten felieton, znane są wyniki z nieco ponad 60% obwodów. Trochę jeszcze może się zmienić. Z każdą chwilą coraz mniej. Najbardziej prawdopodobny scenariusz naszej politycznej przyszłości to ten, w którym większość sejmową, a także rząd, tworzy szeroka, centro-lewicowa koalicja. 

Koalicja Obywatelska składa się z pięciu partii. Nowa Lewica też z pięciu. KWW Trzecia Droga to dwie partie. W sumie jest to aż dwanaście podmiotów zorganizowanych w trzy bloki. Z jednej strony, to wcale nie jest nic złego. Być może to właśnie taka konstrukcja i pokazanie, że jednak można się dogadać, dały tym partiom przynajmniej część sukcesu. Z drugiej, widać jak na dłoni, że jest naprawdę szeroko, a to może być konfliktogenne, a doliczyć przecież jeszcze trzeba, jako potencjalne linie podziałów, także frakcje i spółdzielnie, zawsze istniejące w większych partiach. Od PSLu, który jest bardziej konserwatywnym centrum do jednoznacznie lewicowego Razem jest duży dystans. I zdaje się, że najważniejszym spoiwem to, co już się udało. Odsunięcie PiS od władzy.

Jasne, są wśród wygranych silniejsze i słabsze podmioty, dokładny rozkład głosów dopiero poznamy, tak jak i wszystkie nazwiska przedstawicieli najbardziej prawdopodobnej koalicji. Jeśli faktycznie, to co się teraz tylko zdaje, naprawdę się wydarzy, to będzie potrzeba jakichś punktów wspólnych. Wbrew pozorom, takie mogą się znaleźć nawet w przypadku koalicji, która już teraz została określona jako “pstrokata”. I jest to coś więcej, niż sprzątanie po poprzednikach.

Na rękę wszystkim zainteresowanym może być redukcja biurokracji i jej uproszczenie. Motywacje mogą być jednak różne. Te deklarowane przez nielicznych, ale jednak liberałów (gorąco wierzę, że kilku z nich się tam znajdzie) są oczywiste, ale nawet lewica, także w swojej skrajnej formie, może chcieć poprzeć taki postulat. Szwecja czy Dania, państwa niejednokrotnie stawiane jako wzór relacji w trójkącie państwo – obywatel – przedsiębiorstwo, to miejsca, w których administracja publiczna stara się wspierać, a nie kontrolować, przestrzega terminów, gdzie założenie firmy jest proste, a urzędnicy kompetentni. Nie jest to libertariański ideał. Ale ten felieton nie jest o tym. Na pewno program odchudzania i usprawniania państwa w akurat tym aspekcie jest możliwy do przełknięcia dla wszystkich pozszywanych w nowy sejmowy patchwork.

Kolejny, mało oczywisty postulat, jaki pozwoli nie skłócić się nowej większości to legalizacja marihuany. już w poprzedniej kadencji działał zespół parlamentarny dedykowany temu problemowi, mógłby też taki działać także teraz. I mieć lepsze efekty. Nowa roślina uprawna to zresztą szansa dla naszego rolnictwa, prawda? I choć wiem, że od publicystycznych podpowiedzi do realizacji jest tak daleko, że aż ten postulat wydaje się być dziś prawie niemożliwy, to okno Overtona jest ruchome. I kto wie, gdzie będzie za rok albo dwa.

Likwidacja przynajmniej niektórych podatków nałożonych na energię (np. opłaty mocowej i opłaty przejściowej zawartej w cenie prądu, opłaty zapasowej w cenie paliwa) też może być możliwa, nawet dla partii określających się jako bardziej wrażliwe społecznie. Energia już teraz jest w Polsce droga. I uderza to nie tylko w biznes, ale też pośrednio we wszystkich, w tym w najuboższych. Równoważenie budżetu po rozejściu się tych właśnie wpływów – to już jest oczywiście większe wyzwanie.

Decentralizacja kraju, postulat niezwykle istotny, bo pozwalający rozładowywać niekiedy nierozstrzygalne, bo ideologiczne spory, też powinien być brany pod uwagę jako jeden z tych, jakie mogą spajać, a nie muszą skłócać. Od lat popularyzuje go prof. Antoni Dudek, ale nie tylko on. Książka “Umówmy się na Polskę” i zawarte w niej eksperckie głosy to ważny głos w tej dyskusji. Postulat głoszący, że ludzie z Poznania mają mniej do powiedzenia w temacie przynajmniej niektórych aspektów życia ludzi z Lublina (i na odwrót), powinien zadowolić każdego. Nie chodzi o sprawy tradycyjnie przypisane stolicy, takie jak polityka zagraniczna czy obronność. Ale już wybór wojewódzkich kuratorów oświaty nie musi leżeć w gestii ministra odpowiadającego za edukację. Taki jest w kraju jeden. Marszałków województw już szesnastu. Niech oni decydują.

Tak, wybrałem tylko takie postulaty, jakie są bliskie liberałowi. Bliskie, choć nieidealne. Ludowiec, chadek, socjaldemokrata: może się z nimi nie zgodzić, może też zaproponować nowe. Bo pewnie nie wyczerpałem katalogu możliwych punktów wspólnych. Na pewno jednak będzie tak, że chaos w polityce nie przysłuży się nikomu. Kto wie, może nowy Sejm będzie tak naprawdę testem z rozmawiania: mówienia i słuchania, bo ten proces ma aż dwie ważne składowe. Mój sceptycyzm co do rozwiązań opartych o legalny przymus, tym jest bowiem polityka, wcale się nie zmniejszył po wyborach. Cały czas uważam, że rynek lepiej dowozi. Co uważam i co chcę, a co dostaję: to jednak osobne światy. Będziemy mieli nowy Sejm różny od poprzedniego i zamiast się na to obrażać: trzeba pilnować, aby choć czasami wprowadzał on naprawdę dobre zmiany.

Autor: Marcin Chmielowski

Politolog, filozof, komentator i felietonista. Ma na koncie książki o libertarianizmie, filmy o wolnorynkowych ekonomistach, doświadczenie w trzecim sektorze i związaną z nim pracą u podstaw.