Częściowe zniesienie obostrzeń to dla niektórych powód, by całkiem dosłownie świętować na ulicach. Bawiący się w Zakopanem najwyraźniej zapominają, że restrykcje mogą niedługo wrócić. Jeśli Ministerstwo Zdrowia uzna, że istnieje poważne ryzyko wzrostu liczby zachorowań, to będzie rekomendować ponowne zaostrzenie kursu.
Spontaniczny wybuch radości ze zniesienia niektórych covidowych obostrzeń może być najszybszą drogą do ich powrotu
Pandemia koronawirusa trwa już około roku. Od momentu, gdy sytuacja epidemiologiczna w Polsce rzeczywiście stała się poważna, obowiązują rozmaite restrykcje i ograniczenia. Te przyjmują różną formę, niektóre z nich są całkiem oczywiste i rozsądne – inne już niespecjalnie. Od świąt Bożego Narodzenia mamy do czynienia z kolejnym zaostrzeniem obostrzeń, wywołanych skalą jesiennej fali koronawirusa. Nic dziwnego, że Polacy mają już często dość życia w covidowej rzeczywistości.
Teraz rządzący zdecydowali się, także pod wpływem bardzo silnej presji społecznej, na próbne znoszenie części obostrzeń. Od 12 lutego można otworzyć nadspodziewanie dużo rodzajów działalności, przynajmniej względem pierwotnych zapowiedzi. Poluzowano również restrykcje dotyczące chociażby uprawiania sportu na świeżym powietrzu. Haczyk? Minister Adam Niedzielski przekonywał, że przez dwa tygodnie luzowania rządzący będą chcieli się sprawdzić, jak kształtować się będzie liczba zakażeń. Ich wzrost to prosta droga do powrotu do stanu lockdownu.
O tym fakcie najwyraźniej zapomnieli bawiący się w Zakopanem. Na udostępnionym przez Tygodnik Podhalański filmiku, zrobionym właśnie 12 lutego na Krupówkach, widać kilkadziesiąt osób śpiewających „Miłość w Zakopanem”. W ścisku, tłumie i bardzo często bez maseczek. Zdarzenie miało miejsce około godziny 22:00. Nagranie okrążyło już polski internet.
Bawiący się w Zakopanem przysporzyli policjantom dużo pracy w dniu zniesienia przez rząd części obostrzeń
To niejedyny incydent z Zakopanego z ostatniej doby. W stolicy polskich Tatr doszło także do nadspodziewanej wręcz liczby incydentów wymagających interwencji policji. Jak podaje Polska Agencja Prasowa, bawiący się w Zakopanem przysporzyli organom ścigania niemałej pracy. Policjanci w ciągu doby podjęli aż 60 interwencji i wylegitymowali 156 osób. W jednym przypadku doszło do zatrzymania osoby posiadającej przy sobie narkotyki.
W grę wchodziły także między innymi: awantury w hotelach i pensjonatach, uliczne bójki oraz zbieranie nietrzeźwych prosto z ulicy. Zimowa aura w tym momencie, delikatnie mówiąc, nie sprzyja zasypianiu na powietrzu pod wpływem wyskokowych trunków. W takich warunkach bardzo łatwo wręcz o śmierć z wychłodzenia.
Policjanci interweniowali także w sprawie wspomnianych wyżej spontanicznych tańców na Krupówkach. Na widok policjantów część uczestników zajścia zaczęła po prostu uciekać. Pozostali zostali ukarani mandatami za brak maseczki ochronnej i gromadzenie się wbrew obowiązującym w dalszym ciągu restrykcjom.
Warto przy tym wspomnieć, że takiemu wybuchowi społecznej nieodpowiedzialności sprzyja cały splot okoliczności. Nie chodzi wyłącznie o poluzowanie restrykcji i otwarcie hoteli 12 lutego. W grę wchodzi również turniej skoków narciarskich odbywający się akurat w Zakopanem, oraz przypadające na 14 luty Walentynki. To wszystko razem spowodowało istny najazd spragnionych rozrywki turystów na stolicę polskich Tatr. Policja spodziewa się podobnych incydentów także w następnych dniach.
Pozostaje mieć nadzieję, że bawiący się w Zakopanem nie skłonią rządzących do odwrotu od polityki luzowania obostrzeń. Co ważniejsze: oby kilka dni zabawy nie zaowocowało pojawieniem się kolejnych ognisk koronawirusa. Biorąc pod uwagę stosunkowo powolną akcję szczepienia Polaków, warto cały czas pamiętać o zachowaniu podstawowych środków ostrożności. Mowa przede wszystkim o zachowywaniu dystansu społecznego oraz noszenia maseczek ochronnych.