Czy stać nas na utrzymywanie Sejmu i Senatu?

Codzienne Dołącz do dyskusji
Czy stać nas na utrzymywanie Sejmu i Senatu?

Tyle mówi się o niżu demograficznym i o tym, że w Polaków jest coraz mniej. Owszem, to spory problem, większa ilość emerytów, mniej ludzi w wieku produkcyjnym – gospodarka tego nie lubi. Tylko czy zastanawialiśmy się kiedyś, czy w takim razie stać nas na Sejm i Senat? Przecież polityków mamy wciąż tyle samo, a liczba ludności maleje. Czy faktycznie powinniśmy utrzymywać aż tylu „reprezentantów ludu”, skoro statystycznie każdy z nich reprezentuje coraz mniejszą grupę osób?

460 posłów i 100 senatorów

Sejm i Senat to według konstytucji władza ustawodawcza w Polsce. 460 posłów ma reprezentować interesy Polaków m.in. przy tworzeniu prawa krajowego, czy kształtowaniu polityki zagranicznej. Dodatkowo 100 senatorów ma w razie czego korygować ich błędy, jako izba wyższa polskiego parlamentu. To już 560 osób – z dietami, z dodatkami, z dotacjami na prowadzenie biur poselskich, czy senatorskich. Czy faktycznie Polska potrzebuje aż tylu „reprezentantów ludu”?

Oczywiście, im więcej osób, tym większa szansa na to, że mieszkańcy kraju będą mieli lepszy kontakt z reprezentującym ich politykiem, który dzięki temu będzie znał ich potrzeby i reprezentował je w trakcie na przykład procedowania ustaw. Jednak to tylko teoria, ponieważ jak pokazuje najnowsza historia – parlamentarzyści nie zawsze startują w wyborach z list okręgu, który zamieszkują, a Polacy i tak ich wybierają, bo to przecież znane nazwiska. To jednak sprawia, że polityków i tak nie znamy, a oni nie znają potrzeb miejsc, które faktycznie mają reprezentować. Zakładanie więc, że posłowie i senatorowie są faktycznie „reprezentantami ludu”, jest dość utopijne.

Niezmienna liczba parlamentarzystów jest wskazana w Konstytucji RP z 1997 roku

Owszem, mamy niż demograficzny – dzieci rodzi się coraz mniej, co najbardziej widać już na poziomie lokalnych samorządów. Już wkrótce przed Polakami staną wyzwania związane z zamykaniem szkół i likwidowanie młodzieżowych klubów sportowych – zwyczajnie nie będzie miał kto do nich uczęszczać. Patrząc na statystyki ogólnokrajowe sytuacji (na razie) nie jest aż tak zatrważająca (o ile spojrzymy na liczbę ludności, a nie na średni wiek społeczeństwa).

Jednak skupiając się na temacie utrzymywania aż tylu „reprezentantów ludu”, trzeba spojrzeć na liczbę ludności w Polsce w momencie uchwalania Konstytucji i obecnie. W 1997 roku liczba ludności Polski wynosiła 38,65 miliona osób. Jednak w 2022 roku było nas już tylko 36,82 miliona (dane Banku Światowego). Z kolei w 2023 roku odnotowaliśmy wzrost zaludnienia, bo było nas już znów powyżej 37 milionów, jednak duży wpływ na to miał fakt malejącej emigracji i rosnącej liczby imigrantów. Tendencja jednak zdecydowanie jest spadkowa, na co wskazuje współczynnik dzietności (w latach 90. Wynosił on prawie 2, teraz nieco powyżej 1).

Społeczeństwo się starzeje, a Polaków jest coraz mniej – z tym nie ma co dyskutować. Obecnie sytuacja jeszcze tragiczna nie jest, jednak już wkrótce może się to zmienić. Oczywiście Polska nie jest jedynym krajem, który boryka się z tym problemem – niski przyrost naturalny jest trendem europejskim, jednak to również poważne wyzwania dla gospodarki.

Czy stać nas na Sejm i Senat? Jeszcze tak, pytanie jak długo…

Póki co na utrzymywanie parlamentu jeszcze nas stać. Jednak już wkrótce może się to zmienić (i nie chodzi wcale o wciąż rosnące diety posłów i horrendalne koszty utrzymania ich gabinetów, czy też spore koszty podróży rządowych). W 1997 roku, kiedy uchwalano Konstytucję RP jeden parlamentarzysta (dla wygody obliczeń włożymy posłów i senatorów do jednego worka) reprezentował ok. 69 000 mieszkańców. W 2022 roku, aby utrzymać tę ilość mieszkańców na jednego „reprezentanta narodu”, parlamentarzystów powinno więc być ok. 533, a w 2023 roku mogłoby ich przybyć 10.

Oczywiście zmiana liczby parlamentarzystów co roku nie ma najmniejszego sensu, jednak jeżeli trend spadkowy w dzietności Polaków się utrzyma, to może się okazać, że już wkrótce parlament będzie generował takie koszty na jedną osobę w kraju, że będzie można złapać się na głowę.

Szeregowy poseł kosztuje państwo miesięcznie około 45.000 złotych (uposażenie, dieta, ryczałt na prowadzenie biura poselskiego itp.). Rocznie to ponad pół miliona złotych. Redukując więc liczbę parlamentarzystów o 100, budżet byłby zasobniejszy o 54 miliony złotych. Oczywiście kosztów związanych z tak dużą ilością parlamentarzystów jest więcej. Nie wszystkie jednak można zredukować (na przykład koszty związane z prowadzeniem kancelarii sejmu, czy utrzymaniem budynku są niezależne od ilości parlamentarzystów). Za kilka lat jednak możemy stanąć przed koniecznością zastanowienia się, czy faktycznie aż tak liczny parlament jest nam potrzebny i czy utrzymywanie tylu „reprezentantów ludu” jest zasadne.