Czy statut szkoły może określać wygląd ucznia? Szkoły różnie odnoszą się do tej kwestii. Niektóre nawet przewidują kary za nieodpowiedni ubiór, makijaż, kolczyki, czy też kolor włosów. Rzecznik Praw Obywatelskich przyjrzał się sprawie.
Czy statut szkoły może określać wygląd ucznia?
Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do kuratorów z prośbą o udzielenie informacji co do skarg związanych z nieodpowiednim regulowaniem wyglądu uczniów przez statuty szkół – jak opisuje „Rzeczpospolita”. Generalnie, odpowiadając na pytanie, czy statut szkoły może określać wygląd ucznia, trzeba uznać, że tak. Jednak wszelkiego tego rodzaju ograniczenia muszą mieścić się w ramach delegacji ustawowej, a także w granicach praw i wolności człowieka (a więc i również ucznia czy dziecka).
Prawo oświatowe określa, że statut powinien odnosić się do praw i obowiązków uczniów. Zgodnie z art. 99 pkt 3 Prawa oświatowego, w ramach obowiązków uczniów znajdują się także zapisy co do
przestrzegania zasad ubierania się uczniów na terenie szkoły
„Rz” wskazuje, z czym zresztą trudno się nie zgodzić, że pojęcie zasad ubierania się jest znacznie węższe od samego wyglądu. Nie jest więc dopuszczalne regulowanie kwestii związanych z tatuażami, piercingiem, czy też określoną fryzurą. Granice wyglądu i tak wyznaczają powszechnie obowiązujące przepisy prawa, mające zastosowanie do każdego miejsca publicznego.
„RPO” zwraca uwagę na to, że statuty są różne. Różnie można również rozumieć powyższe. Bo skoro wygląd nie jest tożsamy z ubiorem, to przecież katalog obowiązków ucznia nie jest katalogiem zamkniętym.
Kara za tatuaż w szkole?
Zatem np. zakaz piercigu czy tatuaży można tłumaczyć w ten sposób, że jest to niezwiązane z ubiorem ucznia, ale innymi obowiązkami, które szkoła może wprowadzić. Z takim relatywizowaniem trudno mi się zgodzić, zważając na konstytucyjne prawa i wolności. Mimo tego – i wątpliwości – naruszenie zasad wynikających ze statutu może skutkować odpowiedzialnością, naganą, czy też ujemnymi punktami. Szkoły podchodzą do tego faktycznie różnie.
Jedna z katolickich szkół (liceum) z mojego miasta określa np. zakaz noszenia jakichkolwiek kolczyków przez uczniów (uczennice mogą jedynie w uszach). Reguluje też daleko idące ograniczenia w zakresie farbowania włosów (jedynie uczennice mogą, tylko w „naturalnym” kolorze).
Z kolei jedno z liceów – publiczne, również z mojego miasta – do kwestii wyglądu odnosi się jedynie w taki sposób, aby odpowiadał on ogólnie przyjętym normom w ramach przebywania w miejscach publicznych. Praktyki są zatem różne, nawet dzisiaj. Działania podjęte przez Rzecznika Praw Obywatelskich przyniosą bardzo ciekawe informacje i z pewnością będą zaczynem do dyskusji. Obecnie nie ma propozycji zmian w prawie, które jednoznacznie zakażą szkołom ingerowanie w wygląd uczniów. Nie zmienia to faktu, że dotkliwe ograniczenia ze strony szkół są najczęściej – w mojej ocenie – bezprawne.