Jednym z takich stałych motywów w komentarzach od jakiegoś czasu są pretensje, że ośmielamy się na łamach Bezprawnika używać określenia „konta oszczędnościowe”.
No więc już wyjaśniam – mówimy o nich „konta oszczędnościowe„, bo tak nazywa się ta kategoria produktów bankowych. Od lat. Przy czym przez długi czas była to tak naprawdę zbędna instytucja, ponieważ prowadzono politykę niskich stóp procentowych i trudno było zaoszczędzić tam w skali miesiąca nawet na obiad w kiepskiej restauracji.
Mówiąc szczerze dopiero od kilku miesięcy mamy do czynienia z sytuacją, gdy na kontach oszczędnościowych można zarabiać pieniądze. Ludzie mający nieco większe oszczędności, ale jeszcze nie na tyle duże, by na przykład ulokować je w innym sektorze, są w stanie z takich kont „wyjmować” po kilka tysięcy złotych miesięcznie.
I oczywiście prawdą jest, że na kontach oszczędnościowych nadal tracimy
Inflacja w Polsce oscyluje w okolicach 17 proc., co z kolei sprawia, że konta z oprocentowaniem na poziomie 8 proc. w skali roku nie mają realnej szansy nawet zrównoważyć nam niedostatków inflacji. Co więcej, nawet te 8 proc. to jest fikcja, bo od tej kwoty odliczany jest jeszcze 19-procentowy podatek Belki, więc tak naprawdę konto oszczędnościowe 8 proc. to jest takie mniej więcej 6 proc.
No, ale nie do końca rozumiem powtarzaną w kółko frustrację, że „nie piszcie o tym per konta oszczędnościowe, bo (…)„. To są konta oszczędnościowe, po prostu sytuacja finansów w naszym państwie jest katastrofalna, w wyniku czego konta oferowane często przez prywatne podmioty nie są w stanie jej równoważyć. Jak pójdziecie do parku rozrywki, a następnie się tam wynudzicie, to oczywiście można pomstować, że mało rozrywkowo, ale jednak nikt normalny nie będzie się domagał od parku zmiany nazwy na „park nudy” czy czegoś w tym klimacie.
Chociaż park rozrywki sam może decydować o swojej ramówce
Banki niekoniecznie. Banki opierają oprocentowanie swoich kont i lokat na wysokości stóp procentowych. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Konta oszczędnościowe czy lokaty proponowane przez działające w Polsce banki sprawiają, że nadal tak dużo tracimy na inflacji, ponieważ Radzie Polityki Pieniężnej brakuje odwagi, by podnosić stopy procentowe do poziomu umożliwiającego realną i skuteczną walkę z inflacją.
Ja osobiście trzymam swoje pieniądze na kontach oszczędnościowych, skrupulatnie przerzucając je raz na 3 miesiące pomiędzy bankami – tam, gdzie akurat jest najlepsza promocja. Nie jest więc tak, że opisujemy na łamach Bezprawnika jakieś abstrakcyjne rozwiązanie, którego nie znamy i w które byśmy nie wierzyli.
Oczywiście w dobie inflacji zapewne istnieją lepsze sposoby na oszczędzanie, można kupować sztabki złota, rudy uranu, handlować militariami, inwestować w akcje, a nawet obstawiać konie na Służewcu, ale nie każdy – w tym ja – czuje się w tym swobodnie. I dla takich ludzi jak ja, których – wnosząc po popularności tekstów o kontach oszczędnościowych – nie brakuje, informacje na temat zachowawczych, asekuracyjnych propozycji banków, są akurat źródłem istotnej wiedzy.