Dość już półśrodków. Całkowita delegalizacja mikrokawalerek rozwiąże raz na zawsze problem z kilkumetrowymi klitkami
Chów klatkowy Polaków trwa w najlepsze. Jest to całkiem opłacalny biznes. Mikrokawalerka w Warszawie o ledwie dwucyfrowym metrażu może kosztować nawet 400 tys. zł. Gdybyśmy mówili o psim kojcu, to po ewentualnym wejściu w życie nowych przepisów, mielibyśmy do czynienia z czymś absolutnie niedopuszczalnym nawet w przypadku najmniejszych zwierząt.
Czy jednak warto walczyć z tym zjawiskiem? W końcu lokale o powierzchni przeciętnej łazienki znajdują cały czas nabywców. Katarzyna Zuba wspominała niedawno na Bezprawniku, że są nimi głównie inwestorzy indywidualni, wśród których na szczególną uwagę zasługują flipperzy. Czytaj: spekulanci. Mikrokawalerki są później wynajmowane: zagranicznym pracownikom, studentom i innym osobom, dla których taki lokal stanowi bardziej pokój hotelowy niż miejsce do życia. Niekiedy wręcz interesują się nimi także pseudohotelarze spod znaku najmu krótkoterminowego.
Są jednak argumenty za tym, że całkowita delegalizacja mikrokawalerek byłaby słusznym posunięciem. Tym razem pomińmy kwestię znęcania się nad zwierzętami oraz godność istoty ludzkiej. O wiele ważniejsze jest to, że takie lokale zabierają cenne miejsce, które można by spożytkować w sposób bardziej użyteczny społecznie.
Sprawdź polecane oferty
Nawet 1200 zł w tym 300 zł na Mikołajki
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 19,91%
Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z paradoksem albo kompletną bzdurą. W końcu mikrokawalerki są małe, więc siłą rzeczy zajmują stosunkowo niewiele powierzchni. Trzeba jednak pamiętać, że w budynkach nie jest ona nieograniczona. Zamiast dwóch mikrokawalerek powierzchni 12,5 m2 moglibyśmy mieć jedno w pełni legalne mieszkanie o powierzchni 25 m2. To drugie ma tę zaletę, że da się w nim już w miarę komfortowo mieszkać. Tak przynajmniej wynika z obowiązującego prawa.
Warto w tym momencie przypomnieć §94 rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie:
Mieszkanie powinno mieć powierzchnię użytkową nie mniejszą niż 25 m2.
Przestrzeń zajmowana przez mikrokawalerki to z punktu widzenia społeczeństwa zmarnowana powierzchnia
Jak to możliwe, że pomimo istnienia przepisu w zacytowanym wyżej brzmieniu, w dalszym ciągu istnieją także mikrokawalerki? Wbrew pozorom to bardzo proste. §94 dotyczy jedynie rynku pierwotnego. Deweloperzy rzeczywiście muszą pilnować minimalnego metrażu, gdy planują rozkład mieszkań w swoich inwestycjach. Przy czym istnieją sposoby na obejście prawa już na tym etapie. Można w końcu zbudować nie mieszkanie, ale lokal użytkowy, inwestycyjny albo na użytek usług związanych z pobytem czasowym. Później wystarczy taką nieruchomość sprzedać zainteresowanemu inwestorowi. To już jego problem, czy rzeczywiście będzie się trzymać pierwotnego przeznaczenia takiego lokalu.
Jak się łatwo domyślić, osoby chcące zarabiać na wynajmie klitek zdesperowanym studentom oraz imigrantom zarobkowym mają głęboko w nosie minimalną powierzchnię użytkową mieszkania określoną w §94. Rynku wtórnego już ono nie obejmuje. Co więcej, inwestorzy znaleźli całkiem sporo własnych sposobów na ignorowanie wymogu określonego metrażu. Wystarczy podzielić pełnoprawne mieszkanie na kilka mniejszych. Następnie teoretycznie samodzielne lokale można komuś odsprzedać albo wynająć.
W skali poszczególnych miast zachodzi dokładnie to samo zjawisko, co w przypadku pojedynczych budynków. Im więcej mamy w nich mikroskopijnych lokali, tym mniej będziemy mieli pełnoprawnych mieszkań. Realnemu zaspokajaniu potrzeb mieszkańców służy wyłącznie ta druga kategoria. Dotyczy to zwłaszcza szczególnie istotnych z punktu widzenia państwa przypadków młodych osób, które chciałyby założyć rodziny. Na kilku metrach kwadratowych nie da się w końcu wychowywać dzieci.
Jakby tego było mało, samo istnienie mieszkań o symbolicznym metrażu sprzyja podnoszeniu cen wynajmu albo sprzedaży lokali spełniających wymogi określonych w rozporządzeniu. Skoro za klitkę, którą można pomylić ze schowkiem na szczotki, ktoś chce 400 tys. zł, to tym bardziej można zażądać kilkukrotnie więcej za mieszkanie o kilkukrotnie większej powierzchni. Problem w tym, że ktoś później musi tę kwotę zapłacić.
Tym samym całkowita delegalizacja mikrokawalerek leży w interesie nas wszystkich. Jak mogłaby ona wyglądać? Wystarczy zakaz sprzedaży i wynajmu lokali wykorzystywanych w celach mieszkalnych o powierzchni niższej od tej wskazanej w §94. Wyjątek moglibyśmy zrobić dla hoteli, hosteli oraz ściśle reglamentowanych przypadków tradycyjnego wynajmu pokojów studentom.
Czy istnieje jakieś alternatywne rozwiązanie problemu? Być może. Część ekspertów uważa, że w ciągu jakiejś dekady wybudujemy w Polsce tyle mieszkań, by ich niedobór przestał być odczuwalny nawet w metropoliach. Mniejsze miasta już teraz się wyludniają i rośnie w nich liczba pustostanów. Przekonanie ich mieszkańców do pozostania byłoby niestety dużo trudniejsze.