Polski dezerter Emil Czeczko oficjalnie skazany

Państwo Prawo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (137)
Polski dezerter Emil Czeczko oficjalnie skazany

Emil Czeczko służy obecnie za celebrytę w białoruskich mediach. Wygaduje niestworzone historie o „ludobójstwie”, jakiego mają się na granicy dopuszczać względem migrantów polskie służby. Tymczasem w Polsce dezerter został skazany – za znęcanie się nad własną matką. Jak to w ogóle możliwe, że ktoś taki trafił na granicę z Białorusią?

Pożyteczny idiota Łukaszenki znęcał się fizycznie i psychicznie nad własną matką

Dezerter Emil Czeczko uciekł na Białoruś w poszukiwaniu azylu politycznego. W rzeczywistości, jeśli nie był szpiegiem tamtejszego KGB, to uciekał przed wymiarem sprawiedliwości z powodów czysto kryminalnych. Czeczko nie tylko został zatrzymany za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu i narkotyków. Równocześnie toczyła się przeciwko niemu sprawa o znęcanie się nad własną matką.

Oskarżony wprowadził się do jednopokojowego mieszkania matki w sierpniu 2020 r. Jak poinformował rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie:

Oskarżony nadużywał alkoholu i wszczynał awantury, które przybrały postać znęcania się psychicznego i fizycznego nad matką. Mężczyzna ten znieważał matkę, poniżał ją, krzyczał, zmuszał do robienia mu zakupów w postaci papierosów i alkoholu, a także zabraniał korzystać z jedynego pokoju. W konsekwencji jego matka zmuszona była całymi popołudniami i wieczorami przebywać w kuchni i siedzieć na krześle.

To jednak nie koniec. W maju tego roku Czeczko po prostu pobił matkę, próbował dusić i groził jej pozbawieniem życia. Kobieta trafiła do szpitala na okres przekraczający siedem dni. W pierwszej instancji dezerter został skazany na karę 6 miesięcy ograniczenia wolności i roczny zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej. Otrzymał również nakaz powstrzymywania się od nadużywania alkoholu

Polski wymiar sprawiedliwości obszedł się nad Emilem Czeczką nadspodziewanie łagodnie

Teraz, jak podaje Polska Agencja Prasowa, sąd drugiej instancji utrzymał wyrok. Trzeba przyznać, że polski wymiar sprawiedliwości obszedł się z Czeczką wyjątkowo łagodnie. Przestępstwo znęcania się jest w końcu zagrożone karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do nawet 5 lat.

To jednak nie koniec problemów mężczyzny w Polsce. Kara za dezercję może wynieść nawet 10 lat więzienia. Do wyjaśnienia pozostaje także wątek udziału w działalności obcego wywiadu przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, a więc przestępstwa szpiegostwa. Wydano za nim list gończy. Oczywiście trudno się spodziewać, żeby Białoruś wydała Czeczkę – przynajmniej dopóki jest tamtejszym służbom do czegokolwiek potrzebny. W polityce wszystko jest jednak możliwe, podobnie jak jakaś forma odwilży pomiędzy Polską a Białorusią. Dezerter wcale nie jest taki znowu bezpieczny, jak zapewne chciałby teraz myśleć.

Skazanie Emila Czeczki budzi niestety dodatkowe pytania o skuteczność polskich służb. Jak to bowiem możliwe, że żołnierz skazany za znęcanie się nad własną matką dalej pełnił służbę? Jak to się stało, że pomimo licznych konfliktów z prawem w ogóle trafił na granicę polsko-białoruską i uciekł? Co w takiej sytuacji robił wojskowy kontrwywiad? Nic dziwnego, że minister Mariusz Błaszczak domagał się wyjaśnień a bezpośredni przełożeni dezertera pożegnali się ze stanowiskami.

Dezerter został skazany przez sąd, jednak nieprawomocnym wyrokiem. Dlatego wojsko niewiele mogło z nim tak naprawdę zrobić

Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w przepisach ustawy o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych. Zgodnie z jej art. 112:

1. Żołnierza zawodowego można zwolnić z zawodowej służby wojskowej wskutek:
1) skazania prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności (aresztu wojskowego) z warunkowym zawieszeniem wykonania tej kary;

O prawomocnym wyroku w sprawie Czeczki możemy mówić teraz. Zasada domniemania niewinności nakazuje zaś traktować daną osobę jak niewinną, aż do momentu uprawomocnienia się wyroku. Co więcej, nawet w takiej sytuacji zwolnienie żołnierza zawodowego ze służby stanowi czysto fakultatywną decyzję ze strony właściwego organu. Formalnie jest nim Minister Obrony Narodowej.

W praktyce dowódca danej jednostki kieruje stosowny wniosek do departamentu kadr MON. Obligatoryjne zwolnienie żołnierza ze służby następuje w razie skazania go prawomocnym wyrokiem na karę bezwzględnego pozbawienia wolności, pozbawienia praw publicznych, lub zakazu wykonywania takiej służby.

Warto także wspomnieć, że wojskowe dyscyplinarne środki zapobiegawcze nie przewidują zawieszenia żołnierza w trakcie toczącego się postępowania karnego w sprawach czysto kryminalnych. Wygląda więc na to, że w tym konkretnym przypadku w dużej mierze zawiodły procedury. Rządzący powinni niezwłocznie załatać przepisy w taki sposób, by potencjalni przestępcy w mundurach nie pełnili służby wojskowej. Zwłaszcza w tak oczywistych przypadkach, jak ten Emila Czeczki.