Domy na zgłoszenie miały być hitem Polskiego Ładu. Wyszło może nie katastrofalnie – jak z podatkami – ale można już uznać, że sztandarowy pomysł z rewolucji PiS na razie jest niewypałem.
W ramach Polskiego Ładu pojawił się pomysł, by domy do 70 mkw. można stawiać na zgłoszenie, czyli bez pozwolenia. Przepisy ostatecznie weszły w życie na początku bieżącego roku.
Jednak okazuje się, że żadnej rewolucji na rynku nieruchomości nie ma. Główny Urząd Nadzoru Budowlanego przekazał Bankierowi, że w pierwszej połowie roku w oparciu o zgłoszenie rozpoczęto budowę raptem 1392 domów. Okazuje się też, że w tym okresie tylko 2,75 proc. rozpoczętych budów było w oparciu o zgłoszenie.
Polacy, jak już decydują się na budowę własnego domu, wolą metody „klasyczne”. Z pozwoleniem, kierownikiem budowy – i zazwyczaj z większym metrażem.
Domy na zgłoszenie nie porwały Polaków
Nie jest tajemnicą, że władze PiS wiązały gigantyczne nadzieje ze zmianą przepisów. Politycy – pewnie częściowo słusznie – uznali, że budowa domu to marzenie większości Polaków, więc trzeba im to maksymalnie ułatwić.
Ci, którzy jednak decydują się już na dom, chcą mieć przestrzeń – i 70 mkw. jest tu sporym ograniczeniem. Trzeba przyznać, że rząd to dostrzegł. Jeśli plany się nie zmienią, to w przyszłym roku niemal wszystkie domy już można będzie stawiać bez pozwolenia (pewne ograniczenia będą dotyczyć m.in. kondygnacji).
Obecnie jednak do stawiania domów na zgłoszenie demotywują Polaków przepisy. Te miały uprościć drogę do budowy własnej nieruchomości. Jednak domy na zgłoszenie można stawiać tylko jeśli realizuje się „własne potrzeby mieszkaniowe”. To oznacza, że trudno taki dom wynająć. A nie brak interpretacji prawnych, że nawet z późniejszą sprzedażą nieruchomości może być problem.
Nic więc dziwnego, że Polacy jakoś nie rzucili się na budowanie małych domów na zgłoszenie. Przepisy zaś trzeba poprawiać – bo tak można interpretować plany rządu, że niemal każdy dom ma być na zgłoszenie. Cóż, nie da się nie zauważyć podobieństwa z podatkowym komponentem „Polskiego Ładu”. Rząd sprzedawał podatkową rewolucję jako plan, dzięki któremu Polakom zostanie więcej pieniędzy w kieszeniach. Skończyło się kompromitacją i odkręcaniem części przepisów. Domy na zgłoszenie rzecz jasna kompromitacją nie były – biorąc pod uwagę oczekiwania i hurraoptymistyczne zapowiedzi, są na razie po prostu niewypałem.