Najnowsze dane Grupy Morizon-Gratka wskazują, że w sierpniu średnie ceny mieszkań na rynku wtórnym praktycznie się nie zmieniły – miesięczne wahania to ułamek procenta, a roczne sięgają maksymalnie 2–3 proc. To dobry sygnał dla kupujących, ale i sprzedających: rynek przestaje przypominać ruletkę, a zaczyna być bardziej przewidywalny.
Marcin Drogomirecki, ekspert rynku nieruchomości Morizon-Gratka, podkreśla, że ta stabilizacja przekłada się na większy optymizm klientów. – Coraz mniej osób znajduje powód, by dalej odkładać zakup mieszkania. Przy większej podaży ofert i możliwości negocjacji warunków, rynek staje się znacznie bardziej przyjazny, zauważa Drogomirecki.
Miasta w górę i w dół
Z dwunastu analizowanych rynków lokalnych w sierpniu wyraźniej odbił Olsztyn, gdzie średnia cena ofertowa poszła w górę o 1,7 proc. Kraków, który jeszcze niedawno notował jedną z największych korekt w kraju, w sierpniu podskoczył o 1,1 proc. rok do roku – spadek cen to już tylko 2,6 proc., podczas gdy w lipcu było to 4,4 proc. Widać więc, że korekta cenowa w Małopolsce powoli wygasa.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Spadki też się pojawiły, ale były nieznaczne. W Bydgoszczy ceny obniżyły się o 0,5 proc., w Poznaniu o 0,4 proc., w Łodzi i Warszawie o 0,3 proc., a we Wrocławiu o 0,2 proc. W praktyce oznacza to, że rynek nie jest jednolity – w jednych miastach zaczyna się odbicie, w innych wciąż trwa delikatna korekta.
Powrót klientów i rosnący popyt
To, co najbardziej zwraca uwagę, to rosnąca aktywność kupujących. Według danych Morizon-Gratka liczba osób poszukujących mieszkań na rynku wtórnym była w sierpniu aż o 30 proc. większa niż rok temu. – Na rynek wracają klienci, którzy czekali na duże obniżki cen. Te się nie zmaterializowały, a obecna stabilizacja w połączeniu z niższą inflacją i obniżkami stóp procentowych sprawia, że decyzje o zakupie podejmuje się łatwie, tłumaczy Drogomirecki.
Warto zauważyć, że jeszcze niedawno wielu potencjalnych nabywców wstrzymywało się z decyzjami, licząc na spektakularne spadki cen. Tymczasem rynek okazał się bardziej odporny, niż zakładano. Zamiast gwałtownego załamania mamy więc powolne osiadanie na nowym, stabilnym poziomie.
Nie da się mówić o rynku mieszkaniowym bez odniesienia do sytuacji makroekonomicznej. Inflacja, która jeszcze w 2023 r. zjadała budżety gospodarstw domowych, dziś jest znacznie niższa. Do tego dochodzą decyzje Rady Polityki Pieniężnej o stopniowym luzowaniu polityki monetarnej. Niższe stopy oznaczają łatwiejszy dostęp do kredytu, a więc realny impuls popytowy.
Widać też poprawę nastrojów konsumenckich – Polacy przestali żyć w poczuciu kryzysu, a zaczęli na nowo myśleć o inwestycjach i podnoszeniu komfortu życia. W tej sytuacji mieszkanie staje się nie tylko potrzebą, ale i formą zabezpieczenia kapitału.
Co dalej z cenami?
Tu zdania są podzielone. Część analityków spodziewa się lekkich wzrostów, szczególnie w miastach, gdzie podaż nowych mieszkań jest ograniczona. Inni wskazują, że rynek wtórny może przez dłuższy czas poruszać się w bocznym trendzie. Można zaryzykować twierdzenie, że rynek mieszkaniowy powoli wychodzi z dołka. Pozostaje mieć nadzieję, że ten trend utrzyma się także w kolejnych miesiącach. Tak to przynajmniej czuje ekspert.
Perspektywa dla kupujących i sprzedających
Dla kupujących oznacza to moment względnie bezpieczny. Ceny nie spadają gwałtownie, ale też nie rosną w tempie dwucyfrowym, jak bywało w minionej dekadzie. Możliwość negocjacji i szeroka oferta sprawiają, że łatwiej znaleźć mieszkanie dopasowane do budżetu i potrzeb.
Sprzedający muszą z kolei zaakceptować, że złote czasy szybkich transakcji po rekordowych cenach są za nimi. Rynek się normalizuje – coraz częściej liczy się elastyczność, atrakcyjna prezentacja oferty czy gotowość do obniżki.