Patoflipperzy oferują mieszkania, które niedługo nie będą się nadawały nawet na kojec dla psa

Nieruchomości Państwo Dołącz do dyskusji
Patoflipperzy oferują mieszkania, które niedługo nie będą się nadawały nawet na kojec dla psa

Zgodnie z obowiązującymi przepisami nowe mieszkania muszą mieć przynajmniej 25 m² powierzchni. Tymczasem patoflipperzy co rusz sprzedają lokale zauważalnie mniejsze. Od czasu do czasu na rynku trafi się nawet dziewięciometrowa kawalerka. Tymczasem posłowie po raz kolejny próbują przyjąć przepisy, które sprawią, że nawet zwierzętom w kojcu trzeba będzie zapewnić więcej przestrzeni.

Pies może mieć wkrótce większe prawa w Polsce od człowieka przynajmniej w kwestiach lokalowych

Po raz kolejny Sejm przymierza się do przyjęcia nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która ma między innymi zapewnić odpowiednią przestrzeń zwierzętom trzymanym w kojcach. Obowiązujący stan prawny takiego obowiązku wbrew powszechnemu przekonaniu wciąż nie zawiera. Art. 9 ust. 1 przywołanego aktu prawnego nakazuje jedynie zapewnić zwierzęciu „pomieszczenie chroniące je przed zimnem, upałami i opadami atmosferycznymi, z dostępem do światła dziennego, umożliwiające swobodną zmianę pozycji ciała, odpowiednią karmę i stały dostęp do wody”.

Posłowie KO proponują, by się to zmieniło. Na dobrą sprawę chcą wskrzesić nieprzyjęty w poprzedniej kadencji projekt z pewnymi zmianami. Tym razem zwierzę o wysokości w kłębie poniżej 50 cm musiałoby dysponować kojcem o powierzchni przynajmniej 10 m². Dla wysokości w kłębie pomiędzy 51 cm a 65 cm minimum rosłoby do 15 m². Zwierzęta wyższe musiałyby mieć kojce nie mniejsze niż 20 m².

Teoretycznie nowe przepisy miałyby wejść w życie jeszcze w tym roku. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, jestem sceptyczny co do realności takich założeń. Czemu więc wspominam o kolejnej próbie uregulowania powierzchni kojców? Dlatego, że zwierzęta będą miały lepiej niż ludzie.

Mam na myśli rzecz jasna wynaturzenia tworzone przez patoflipperów pod nazwą „mikrokawalerek”. Deweloperów się nie czepiam tak bardzo, bo ich formalnie rzecz biorąc obowiązuje ustawowe minimum 25 m² powierzchni, jaką musi dysponować nowe mieszkanie. Trzeba jednak zaznaczyć, że na rynku pierwotnym również trafia się całkiem sporo patologii w rodzaju mieszkań z wyodrębnionymi „mikroapartamentami„. Rezultat jest taki, że od czasu do czasu na rynek trafia dziewięciometrowa kawalerka, albo nawet jeszcze mniejsza.

Nie da się ukryć, że jest to legalne. Rygory rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie nie obejmują rynku wtórnego. Do tego w grę wchodzą sprytne sztuczki w rodzaju wynajmowania pokoi oraz działalności pseudohotelarskiej. Nie sposób także nie wspomnieć o mieszkaniach inwestycyjnych. Tylko czy tak być powinno?

Jeśli dziewięciometrowa kawalerka nie nadaje się na kojec dla psa, to tym bardziej człowiek nie powinien w niej mieszkać

Z pewnością znajdą się osoby, które są przekonane, że dziewięciometrowa kawalerka jest czymś całkowicie normalnym. Zwykle pada argument o studentach, czy osobach potrzebujących jedynie sypialni. Są też przecież osoby niskiego wzrostu. Po co komuś powierzchnia porównywalna ze składzikiem albo czyjąś łazienką? Warto także wspomnieć o starym dobrym „skoro ludzie kupują takie mieszkania, to znaczy, że jest na nie zapotrzebowanie”.

Cóż jednak z tego, skoro w rezultacie istota ludzka gnieździ się na powierzchni, która nawet dla naszych parlamentarzystów jest nieakceptowalna w przypadku psa? Prawdopodobnie piewcy takich mikrokawalerek nigdy nie musieli przez dłuższy czas w takiej mieszkać. Zresztą samo istnienie w przywołanym wyżej rozporządzeniu minimum powierzchni lokalu mieszkalnego sugeruje, że nasze państwo też wolałoby, aby ludzie także dysponowali jednak większą powierzchnią.

Problem, jak zwykle, leży w woli faktycznego egzekwowania tworzonego prawa. Gdyby rzeczywiście ukrócić deweloperom oraz flipperom korzystanie z kruczków prawnych i formalnych wybiegów, to parometrowe potworki musiałyby zniknąć z rynku.

Wyeliminowanie mikroapartamentów przyniosłoby Polsce całkiem sporo korzyści. Przede wszystkim przestałyby one zabierać miejsce w budynkach mieszkalnych. Tym samym udałoby się w nich wcisnąć dodatkowe mieszkanie, które ktoś mógłby kupić w celach czysto mieszkalnych. Przy okazji utrudnilibyśmy nieco życie pseudohotelarzom spod znaku najmu krótkoterminowego. Powinniśmy to zrobić dlatego, że profesjonalna działalność tego typu często stanowi istną plagę dla miejskiej tkanki w miejscowościach turystycznych. Być może wyeliminowanie dobra spekulacyjnego sprzyjałoby też obniżeniu cen.

Tak naprawdę jednak wystarczy nam jasna podstawa prawna działań przeciwko mikrokawalerkom, którą już teraz znajdziemy w art. 30 Konstytucji RP.

Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.

Dziewięciometrowa kawalerka z samej swojej natury narusza godność osoby, która miałaby w takiej klitce mieszkać. Jeśli to robi, to prawdopodobnie dlatego, że po prostu nie ma innego wyboru. Dlatego państwo powinno dużo wziąć się za rozprawę także z tą patologią rynku nieruchomości.