Zgodnie z danymi Eurostatu w 2021 roku mieliśmy w Polsce najwyższy w Unii Europejskiej wskaźnik samochodów osobowych powyżej 20 lat – 41,3 proc. Średni wiek aut poruszających się po polskich drogach to 14,5 roku. To oczywiście zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że większość Polaków decyduje się na zakup używanych samochodów ze względu na ich atrakcyjniejsze ceny w porównaniu z cenami nowych pojazdów. Auta elektryczne wciąż pozostają poza zasięgiem wielu z nas.
W obliczu rosnących cen aut i ograniczonej dostępności punktów ładowania, wielu Polaków może zrezygnować z zakupu samochodu elektrycznego. To zupełnie odwrotna koncepcja do promowanego przez UE zamysłu e-mobilności.
Elektromobilność poza zasięgiem
Raport „MotoBarometr 2023” przedstawiony przez firmę Exact Systems sugeruje, że ceny nowych samochodów elektrycznych i spalinowych nadal będą znacznie się różnić. Mimo że nawet teraz koszt zakupu auta elektrycznego jest abstrakcyjny dla statystycznego Polaka. Za nowe auto elektryczne z „niższej półki” trzeba zapłacić spokojnie ponad 100 tys. zł. Lepiej wyposażone egzemplarze to wydatek rzędu 200 tys. zł albo i więcej. Z badania „Postawy ekologiczne Polek i Polaków 2023” przeprowadzonego przez pracownię Satisface na zlecenie Autopay wynika, że większość respondentów zdecydowanie zgadza się z tym, że samochody elektryczne są obecnie zbyt drogie.
Ekologia ekologią, ale i tak ostatecznie to cena odgrywa najważniejszą rolę. Śrubowanie norm środowiskowych przez Unię Europejską i wysokie ceny „elektryków” nie idą w parze. W poszukiwaniu motoryzacji bardziej przyjaznej portfelom Polacy zamiast szerzej patrzeć na rynek e-mobility zapewne jeszcze przez wiele lat będą poszukiwać o wiele tańszych, używanych aut spalinowych.
Szansy na zwiększenie dostępności aut elektrycznych dla Polaków można upatrywać w ofercie chińskiego giganta motoryzacyjnego BYD. Firma ma ambitne plany wkroczenia na europejski rynek i oferowania modeli pojazdów elektrycznych w znacznie atrakcyjniejszych cenach od obecnych. Elektryczny model Seagull być może będzie można kupić już od 50 tys. zł.
Jeśli ma być ekologicznie, to trzeba inwestować w infrastrukturę
Mimo wysokich kosztów związanych z zakupem „elektryka”, polski rynek e-mobility stopniowo się rozwija. I co za tym idzie – wymaga coraz większych inwestycji w rozbudowę infrastruktury ładowania. Pod koniec sierpnia br. w Polsce działało 3003 ogólnodostępnych stacji ładowania „elektryków”. Niedostatecznie rozwinięta infrastruktura ładowania może ograniczyć popyt na samochody elektryczne. To będzie krok w tył w stosunku do unijnych oczekiwań prośrodowiskowych. Jak wynika z danych z końca sierpnia, po polskich drogach jeździ 84 947 samochodów osobowych z napędem elektrycznym.