Jestem prezesem zarządu. Ale są takie dni, że nawet prezesi zarządu muszą odłożyć na bok swoje kubańskie cygara, sportowe auta i zauważalnie młodsze sekretarki, a potem skonfrontować się z naszym e-państwem.
Swego czasu wskazywałem już na łamach Bezprawnika, że nie ma żadnego e-państwa. Albo że jest to co najwyżej e-państwo teoretyczne. Wszyscy mogli wypisywać do Anny Streżyńskiej na Twitterze „pani Aniu, fantastyczna robota”, ale prawda jest inna. Zarówno rząd Platformy Obywatelskiej, jak i Prawa i Sprawiedliwości pali w piecu publicznymi pieniędzmi budując coraz to nowsze marki (trudno je już wszystko spamiętać), w którym trudno coś znaleźć, trudno coś załatwić, trzeba korzystać z kombinacji, do których nie są przyzwyczajeni ludzie wychowani na ekosystemach Apple, Google, Microsoftu, Commodore i Amigi (choć ci najprędzej), a na koniec i tak to wszystko nie działa.
Rząd chce budować instytucje zdejmujące bana na Facebooku. A czy któryś minister zechciałby zbudować instytucję pomagającą odwołać się od wszechbadziewności szeroko pojętego e-państwa, które coraz częściej nie tylko preferuje, ale wręcz wymusza internetowy kontakt z fiskusem, KRS, ZUS i innymi urzędami?
Nie tylko chaotyczny, skomplikowany, paskudny estetycznie, ale przede wszystkim kapryśny, awaryjny i mający problem z kompatybilnością systemwymusza na nas dokonywanie czynności, które w najgorszym scenariuszu mogłyby nas posłać nawet do więzienia. Oczywiście nie wyobrażam sobie takiej ewentualności, by ponosić konsekwencje beznadziei systemów elektronicznych, w państwie rozumu, godności człowieka i prawa.
Sprawozdanie finansowe za 2018 rok
Złożenie sprawozdania finansowego za 2018 rok obfitowało w wiele przygód i zarwaną noc (na szczęście w tym ostatnim aspekcie jako polski przedsiębiorca jestem zahartowany). Brak sprawozdania finansowego to już poważny problem i konsekwencje. Kilkanaście miesięcy temu wytykałem, że jest kilka spółek w blogosferze, które regularnie migają się od tego obowiązku. Z przyjemnością zauważam, że w tym roku złożyły one sprawozdania. To właśnie pozytywny efekt Bezprawnika – zmienia świat na lepszy i bardziej uczciwy.
Złożenie sprawozdania to nie jest generalnie trudne zadanie. Musimy wprawdzie dokonać tego drogą elektroniczną, a po drodze jest strasznie brzydko i nieczytelnie, ale nie jest to wymagająca praca. Spójrzcie jednak jak nasze fantastyczne e-państwo wymyśliło sobie rejestrację kont, gdyby ktoś robił to po raz pierwszy. Zamiast dać powszechnie dostępny przycisk „zarejestruj”, dostajemy ELABORAT na temat tego, na którą podstronę się udać (nie żeby link, nawigacja słowna jak w tekstowej grze przygodowej z 1976 roku).
Zobaczcie zresztą sami jak wygląda KRS w internecie. Wyobrażacie sobie, że jakakolwiek komercyjna usługa ma czelność zasypywać użytkownika taką ścianą wymówek, uwag, pretensji, wyjątków i obostrzeń?
Sprawozdanie finansowe nie zostało w nocy przyjęte przez strony Krajowego Rejestru Sądowego. Ten wprawdzie na pierwszej stronie twierdził, że jestem jedyną osobą uprawnioną do reprezentacji spółki. Ale już na trzeciej stronie procesu składania sprawozdania finansowego wskazywał:
Błąd! Błąd: Nie jesteś już osobą uprawnioną do reprezentacji podmiotu. Nie możesz podpisać zgłoszenia. Zgłoszenie mogą podpisać jedynie osoby uprawnione do reprezentacji z numerem PESEL w KRS.
Nie ukrywam, że wywołało to u mnie delikatną panikę, ponieważ jest to – po pierwsze – jakaś bzdura. Z niewiadomych mi przyczyn system zaczął mnie zasypywać komunikatami dla obcokrajowców, mój PESEL jest w KRS, a ja jak najbardziej jestem uprawniony do reprezentacji. Jest noc z soboty na niedziele, termin złożenia sprawozdania wraz z uchwałami upływa w poniedziałek, a eKRS właśnie serwuje mi taki komunikat?
Jedyne co dawało mi jakąkolwiek nadzieję, że to jakaś kosmiczna e-pomyłka jest fakt, że po godzinie walki usunąłem przesyłane pliki i całe zgłoszenie, a nowego nie udało się dodać. System wyświetlał „Błąd! Błąd nieznany. Błąd! Błąd nieznany.” Byłoby fajnie, gdyby to był cudowny przypadek Benjamina Buttona, ale takie problemy z funkcjonowaniem eKRS na rozmaitych jego płaszczyznach są niestety chlebem powszednim.
O godzinie 11.00 odpaliłem raz jeszcze eKRS, bez problemu utworzyłem nowe zgłoszenie, wgrałem niezbędne pliki, jednak(!) uprawniony do reprezentowania podpisałem całość ePUAP-em. 10 minut roboty.
„E-państwo” narusza prawa obywatela, podatnika i przedsiębiorcy
Dziękuję sobie, że nie zostawiłem tego na ostatnią chwilę. Jeżeli cokolwiek w Polsce uczy przedsiębiorców tego, by nie działać na ostatnią chwilę, to właśnie e-państwo. A i tak wiem, że dziś i jutro wielu prezesów i pełnomocników będzie się borykało z kapryśnym, awaryjnym systemem, który – dosłownie – „działa jak chce”.
Pewnym pocieszeniem był też fakt, że na 10 moich najbliższych znajomych, pewnie z 7 jest adwokatami lub radcami prawnymi. W ostateczności sprawozdanie zostałoby złożone przez pełnomocnika i to być może udałoby ominąć komplikacje wynikające z wadliwości systemu.
Wyobraźmy sobie jednak, że sprawozdania finansowego nie zaczynam składać w sobotni wieczór, a w poniedziałek o godzinie 22.00. Jest w tym trochę mojej winy, ale przecież mam do tego prawo. I e-państwo nie jest na to gotowe. I system ponownie się buntuje. Nie ma żadnego działu pomocy, żadnej infolinii, żadnego działu obsługi klienta, jakieś niezwiązane z tematem komunikaty pisane na przemian czerwonym i niebieskim fontem, jak gdyby webmaster właśnie odkrył nowe funkcje w edytorze HTML Pajączek 2.0.
E-państwo nie istnieje. A póki Polska nie nauczy się zrobić systemów, w których awarie są awariami, a nie przykrym standardem, wymuszanie elektronicznej drogi działania pod rygorem kary wydaje się rażącym naruszeniem praw obywatela, podatnika i przedsiębiorcy.