Emoji wprawdzie nie odgrywają aż tak istotnej roli we współczesnym internecie, jak wskazywałaby moda lansowana na nie jeszcze rok czy dwa temu, ale od 2014 roku akurat prawnicy poświęcają im naprawdę dużo uwagi.
Emoji, czyli swoiste emoticony w wersji 2.0, niemalże wyewoluowały we własny język piktograficzny (co oznaczałoby niejako, że pod względem rozwoju cywilizacyjnego powoli zbliżamy się wreszcie do starożytnych Egipcjan). W Japonii pojawiły się już pod koniec lat 90. XX wieku. Oczywiście w znaczącym stopniu do ich popularyzacji przyczynił się iPhone, a potem urządzenia z Androidem. Dziś, powoli, coraz trudniej odnaleźć usługę komunikacyjną lub producenta sprzętu, którzy nie uwzględniliby Emoji w swojej infrastrukturze systemowej.
Emoji słowem roku 2015
Emoji odpowiadają pewnym uniwersalnym koncepcjom słownym, jednakże sposób wyrażenia zależy od konkretnego usługodawcy. Inaczej wyświetla je Apple, inaczej LG, a jeszcze inaczej również oparty przecież na Androidzie Samsung. Pewnego rodzaju problemem jest brak standaryzacji tych ikon między posiadaczami różnych urządzeń czy usług, w rezultacie często dochodzi nieporozumień, gdy jeden użytkownik wysyła (jak sądzi) roześmianego ludzika, a drugiemu wyświetla się ludzik znajdujący się aktualnie w spazmach bólu i przerażenia. Nazwijmy to jednak problemem drugoplanowym. W każdym razie na standaryzację Emoji w najbliższym czasie bym nie liczył. Zwłaszcza, że te od początku swojego istnienia w Japonii już podlegały dość intensywnej personalizacji przez dostarczające je podmioty.
W otoczeniu ludzi dorosłych Emoji nie odgrywają aż tak istotnej roli, stając się znakiem rozpoznawczym młodzieży skupionej wokół takich serwisów jak Instagram czy Snapchat. Nie jest to raczej forma komunikacji, która cechowałaby typowe, warszawskie biuro. Z drugiej strony tę piktograficzną formę komunikacji bardzo znobilitował swego czasu słownik oxfordzki, uznając obrazek roześmianego do łez ludzika za… słowo roku 2015. Dla płynności komunikacji postaram się użyć go w całym zdaniu 🎁🎄😂🎉📆. Tak na wszelki wypadek, gdybym zapomniał złożyć Wam w tym roku życzenia świąteczne i noworoczne.
Także prawnicy interesują się Emoji
Emoji to nie tylko świat Instagrama, ale od pewnego czasu cieszy się coraz większym zainteresowaniem ze strony przedstawicieli branży prawnej. Jak podaje IP Watchdog, stan na koniec 2015 roku wskazywał, iż zgłoszono co najmniej 105 wniosków patentowych uwzględniających konstrukcję słowa Emoji, z czego 28 patentów zostało już przyznanych. Tylko przez pierwszy kwartał 2016 roku złożono 5 kolejnych wniosków. W gronie istotnie zainteresowanych patentowaniem koncepcji z pogranicza Emoji i innych dziedzin znajduje się obecnie przedstawiciel prawie każdej istotnej firmy z branży technologicznej – Google, Apple, Microsoft, Facebook i cała reszta stawki.
Jeden z pierwszych patentów dotyczących Emoji należał do firmy założonej przez Steve’a Jobsa i pochodzi z 2008 roku i dotyczył on „przenośnego urządzenia z ekranem dotykowym, metody i graficznego interfejsu użytkownika do używania znaków emoji”.
„Emoji jakie jest, każdy widzi” to nie do końca trafna diagnoza z punktu widzenia prawa patentowego. Koncepcji i pomysłów na stosowanie/wprowadzanie Emoji sukcesywnie przybywa. Dla przykładu: producent klawiatury Android/iOS znanej jako SwiftKey proponuje takie rozwiązanie, że w trakcie pisania wypowiedzi podpowiada nam możliwość zamienienia wybranych słów (np. pizza) na stosowną 🍕.
Działające w branży marketingowej Meemo opatentowało sposób pozwalający, by Emoji oraz tradycyjne, konserwatywne, nudne i staroświeckie (😉) słowa w odpowiedni sposób wzajemnie uzupełniały się rozpoznając jeszcze lepiej, co użytkownikowi w duszy gra, oczywiście w celu dopasowania najbardziej odpowiedniej reklamy. Facebook opatentował użycie Emoji w ramach swojego serwisu społecznościowego w taki sposób, że za ich pośrednictwem możliwe byłoby nawet dokonanie płatności. W międzyczasie prawnicy serwisu zdecydowali się też na opatentowanie systemu, za sprawą którego w roli Emoji wywoływanej na przykład wpisaniem „;-)” pojawi się nasze zdjęcie.
Dość trafnie i humorystycznie podsumował to jeden z dziennikarzy technologicznych: „Pomysłem będzie zachwycona twoja babcia, ale przyjaciele raczej cię znienawidzą”.
Również prawo autorskie chroni Emoji
Zastanawiałem się czy skorzystanie z ikonek Emoji w niniejszym artykule nie naruszy praw autorskich. Wszak prawie każdy podmiot ma swoje własne standardy graficznego wyświetlania emoticon na bazie dostarczanych informacji. Może udzielać zgody na wykorzystywanie ich w ramach infrastruktury własnej usługi, ale niekoniecznie na „wyprowadzanie” na zewnątrz. Emoji ubarwiające niniejszy artykuł najpierw wysłałem z telefonu na Facebooka (w obu miejscach wyglądały zupełnie inaczej), by potem z Facebooka przekleić je do niniejszego artykułu, zastanawiając się przy tym czy korzystanie z grafik Marka Zuckerberga usprawiedliwię dostatecznie względami prawa cytatu. Na szczęście obrazki jednak zmieniły swój kształt w ramach mojego bloga, co niejako dowodzi tego, iż przekopiowana została tylko stosowna informacja, zaś WordPress (CMS, na którym działa Prawo Nowych Technologii) najwyraźniej dostarcza używającym go podmiotom swoje własne Emoji.
Generalnie jednak należy mieć na uwadze, że pomimo uniwersalnego charakteru samej idei emotikon, sposób ich wyrażenia podlega ochronie prawnoautorskiej. Z tego też względu, gdybyśmy chcieli stworzyć na przykład własny serwis z Emoji – nie możemy skorzystać ze wzorów ikon przygotowanych przez któryś z dużych koncernów. Musimy stworzyć własne kreacje, ewentualnie poszukać wariantu udostępnionego w ramach otwartej licencji.
Emoji może kosztować
Jakkolwiek wciąż błaha może wydawać się problematyka Emoji, Apple otarło się w sprawie dotyczącej tych pozornie niegroźnych piktogramów o wielomilionowe kary 💵💰. Telekomunikacyjna firma z Teksasu (🇺🇸) stwierdziła, że Apple naruszyło 6 z posiadanych przez nią patentów i w aż 5 kwestiach – jak wskazał sąd – miała rację. Apple upiekło się wyłącznie w przypadku, który dotyczył właśnie metod stosowania/wprowadzania Emoji. Aż strach pomyśleć jak bardzo jeszcze w górę podniosłoby się odszkodowanie ostatecznie ustalone na poziomie 23,6 miliona dolarów.
Z punktu widzenia przełomów, które każdego dnia dokonują się w świecie technologii: autonomiczne i sterowane przez komputer samochody wyjeżdżają na ulice, wirtualna rzeczywistość robi swoje kolejne już podejście na zawojowanie świata rozrywki, Elon Musk chce lecieć z milionem osób na Marsa, mogłoby się wydawać, że Emoji to kompletna błahostka. I słusznie – bo to jest kompletna błahostka, a jednak angażująca prawników, gdy w tle przewijają się wielomilionowe sumy. Ku chwale i dla rozwoju szeroko pojętych dziedzin prawa nowych technologii.
Wpis pierwotnie opublikowałem na łamach mojego bloga Prawo Nowych Technologii