Rzecznik Ministerstwa Zdrowia szuka winnych pogorszenia sytuacji. To goście restauracji – nie dość że spożywają dania, to jeszcze piją alkohol

Gorące tematy Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (115)
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia szuka winnych pogorszenia sytuacji. To goście restauracji – nie dość że spożywają dania, to jeszcze piją alkohol

Sytuacja epidemiologiczna w kraju pogarsza się z dnia na dzień. Podobnie zresztą jak wydolność służby zdrowia. Tymczasem rządzący szukają sobie kolejnego kozła ofiarnego. Zdaniem rzecznika Ministerstwa Zdrowia Wojciecha Andrusiewicza, winni ostatnich wzrostów liczby zakażeń koronawirusem są m.in. goście restauracji.

 

W środę padł kolejny dobowy rekord: 10 040 nowych zakażeń koronawirusem

Kto mógł przewidzieć, że jesienią epidemia koronawirusa przybierze dramatyczny obrót, jeśli w porę nie podejmie się środków zaradczych? Właściwie wszyscy – z wyjątkiem rządu Zjednoczonej Prawicy. Ten przez całe lato zaprzątał sobie głowę wyborami, potem szczuciem na środowiska LGBT i wewnątrzkoalicyjnymi roszadami. Do historii przejdzie moment, gdy premier Morawiecki apeluje do seniorów by tłumnie poszli zagłosować na Andrzeja Dudę. Przypomnijmy tą wypowiedź:

Ja cieszę się że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. I to jest dobre podejście szanowni państwo. Bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jego bać. Trzeba pójść na wybory. Tłumnie. Będą zachowane wszystkie wymogi sanitarne, bardzo adekwatne. Nic się nie stało teraz, nic się nie stanie 12 lipca. Wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie obawiajmy się, idźmy na wybory.

W międzyczasie przez cały czas odbywały się wesela, bon turystyczny miał wręcz sprzyjać wakacyjnym wyjazdom a uczniów posłano 1 września z powrotem do szkół. Dopiero teraz premier rozważa przekierowanie wyższych klas w szkołach podstawowych na nauczanie zdalne lub hybrydowe.

Ustawa dająca podstawę do egzekwowania obowiązku noszenia maseczek zostanie uchwalona przez Sejm dopiero dzisiaj. Chyba że jednak nie zostanie – teoretycznie miało do tego dojść już we wtorek, ale posłom Prawa i Sprawiedliwości nie chciało się przyjść na głosowanie.

Co mogło pójść nie tak? Teraz scenariusz włoski, którego obawialiśmy się tak wiosną, powoli staje się w Polsce smutną rzeczywistością. Za ten stan rzeczy, zdaniem polityków partii rządzącej, odpowiadają wszyscy tylko nie oni. Najpierw kozłem ofiarnym mieli być lekarze. Jacek Sasin o lekarzach mówił, że nie chce im się wykonywać swoich obowiązków. Teraz najwyraźniej winowajcami staną się goście restauracji.

Rzecznik Ministerstwa Zdrowia widzi związek miedzy 10 tysiącami zakażeniami dziennie a tym, że goście restauracji jedzą i piją alkohol

Jak podaje Polsat News, Wojciech Andrusiewicz – nie byle kto, bo rzecznik Ministerstwa Zdrowia – podzielił się spostrzeżeniami odnośnie przyczyn środowego rekordu zakażeń w wysokości 10 040 nowych potwierdzonych przypadków. Na rekord miał wpłynąć brak odpowiedzialności osób przebywających w przepełnionych lokalach gastronomicznych.

Goście restauracji „celebrują, spożywając nie tylko dania, ale i alkohol. Zdarza się również nieodpowiedzialność restauratorów”. Warto przy tym odnotować, że do wielu zakażeń dochodzi w największych polskich miastach:  ponad 500 nowych przypadków w Krakowie, niemal 500 w Warszawie, po około 200 w Toruniu i Łodzi.

Czy Andrusiewicz ma rację i faktycznie skokowy wzrost liczby zakażeń sprowadzili nam na głowę goście restauracji? Restauratorów od dawna obowiązują obostrzenia. Obecnie restauracje i bary mogą być otwarte od godziny 6 do 21. Po tej godzinie można jedynie zamówić jedzenie na wynos. Goście restauracji mogą zajmować jedynie co drugi stolik. Identyczne wytyczne obowiązują zarówno w strefach żółtych jak i czerwonych.

Nie sposób nie zauważyć, że rzecznik Ministerstwa Zdrowia wyraźnie zaznaczył, że gastronomia to raptem jeden z wielu czynników. Nie wydaje się jednak, by wskazywanie akurat na ten konkretny jako coś wiodącego było uprawnione. Na pewno nie w momencie, w którym można wskazać palcem wiele konkretnych decyzji rządu, które złożyły się na pogorszenie sytuacji epidemiologicznej – i to w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.

Co do zwracania uwagi na picie alkoholu w restauracjach, trzeba przyznać że jego nadużywanie może zaostrzać przebieg choroby i zwiększać ryzyko zachorowania. Natomiast trudno byłoby doszukiwać się powiązań pomiędzy samym alkoholem a zakażeniem koronawirusem. Być może pod wpływem napojów wyskokowych Polacy mają mieć większe skłonności do ryzykownych zachowań?

To nie goście restauracji są głównym winowajcą – są nim rządowe zaniechania oraz tolerowanie antymaseczkowców w przestrzeni publicznej

Goście restauracji w tym kontekście stają się kozłem ofiarnym, czymś pomiędzy weselami – faktycznie przyczyniającymi się do rozprzestrzeniania pandemii – a lekarzami, na których politycy PiS chcieli zwalić winę za własną nieudolność. Polska nie jest zresztą krajem, w którym kultura jadania „na mieście” jest aż tak mocno zakorzeniona. W przeciwieństwie do chociażby Włoch czy Hiszpanii.

Można za to wskazać inny czynnik, który ewidentnie sprzyja zakażeniom koronawirusa właściwie w każdej postaci. Mowa o ruchu antymaseczkowców i wyznawców teorii spiskowych negujących istnienie epidemii koronawirusa. Składa się m.in. ze środowiska pseudowolnościowców z okolic Konfederacji.

Wydawać by się mogło, że to łatwy i opłacalny politycznie cel dla Zjednoczonej Prawicy. Mogliby raz jeden ze swoją machiną propagandy zrobić coś dobrego. Przy czym z jakiegoś powodu tego nie robią. Dlaczego? Zapewne chodzi o to, że te same środowiska są sojusznikiem rządzących w walce z „ideologią LGBT” i „radykalną lewicą”. Rządzącym nie przejdzie też przez gardło, że o ile Episkopat może i się czegoś nauczył na błędach, o tyle wśród szeregowych księży wciąż jest wielu „antyepidemików”.

Dzisiaj winni są wszyscy: goście restauracji, lekarze, Platforma Obywatelska. Tylko nie PiS i nie środowiska otwarcie zachęcające do łamania wprowadzonych przez rząd obostrzeń. Przy czym to rząd dysponuje aparatem państwowym i ma konstytucyjny obowiązek zwalczania chorób zakaźnych. I to rząd ten obowiązek pokpił. W sposób systematyczny i metodyczny zawalił niemal wszystko co się dało zawalić od okolic wyborów prezydenckich.