Aleksander Łukaszenko wprowadza dla swoich obywateli wyjątkowo postępowe – jak na białoruską parodię demokracji – rozwiązanie. Zabiegi in vitro na Białorusi będą bowiem od przyszłego roku dostępne za darmo dla wszystkich chętnych małżeństw. Nasi wschodni sąsiedzi, w tej przynajmniej dziedzinie, przegonią Polskę, która od kilku lat – poprzez działania swojego rządu – traktuje to rozwiązanie po macoszemu.
In vitro na Białorusi
Jak pisze dzisiejsza Rzeczpospolita, w poniedziałek prezydent Białorusi podpisał rozporządzenie wprowadzające darmowe in vitro na Białorusi. Prawo do niego dostaną wszystkie chętne małżeństwa, o ile kobieta nie ma więcej niż 40 lat. Taki zabieg będzie można przeprowadzić raz do roku.
Decyzja Aleksandra Łukaszenki oburzyła hierarchów białoruskiego kościoła katolickiego. Jak czytamy w Rzeczpospolitej, w tej sprawie protestuje między innymi arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz. „Zwracam się do wszystkich duchownych, osób konsekrowanych i świeckich wiernych o organizację akcji modlitewnych, w których przepraszajmy Boga za wszystkie grzechy przeciwko życiu i rodzinie, jakie dzisiaj mają miejsce na Białorusi, oraz o uchylenie planów sztucznego zapłodnienia”, pisze arcybiskup w cytowanym przez Rzepę oświadczeniu opublikowanym na stronie catholic.by.
W Polsce to nie do pomyślenia
Niestety takie informacje nad Wisłą przyjmujemy z zawstydzeniem. Rządząca Polską od 2015 roku partia Prawo i Sprawiedliwość nie jest zwolenniczką państwowego finansowania zabiegów in vitro. Dziś refundację takich zabiegów biorą na siebie samorządy. Pionierem była Łódź, jej śladem poszły między innymi Gdańsk i Chojnice. Efekty są, bo na przykład w Gdańsku po 1,5 roku działania miejskiego programu in vitro urodziła się setka dzieci. To jednak nie przekonuje polskich władz centralnych, które w tym temacie – jak zresztą w wielu innych – idą pod dyktando kościoła.
W przypadku Białorusi decyzja o darmowym in vitro jest też podyktowana problemem wyludniania się kraju. U naszych wschodnich sąsiadów żyje niecałe 9,5 miliona ludzi, z czego aż dwa miliony w stolicy, w Mińsku. Co roku Białoruś „chudnie” o kilkadziesiąt tysięcy osób. Wielu wyjeżdża za granicę i zostaje w niej na stałe, a imigrantów jest jak na lekarstwo. Dlatego białoruskie władze liczą, że dzięki in vitro urodzi się więcej dzieci, choć lawinowego skoku nie ma co się spodziewać. Bo to jednak niski poziom życia jest głównym powodem wyludniania się Białorusi.