Aktualnie rządzący nie przepadają za in vitro. Program dofinansowywania sztucznego zapłodnienia został zlikwi… wygaszony, zamiast tego będzie się promować naprotechnologię. Okazuje się jednak, że dzięki programowi in vitro urodziło się w 2016 dużo więcej Polek i Polaków, niż w poprzednich latach.
Taką informację zamieścił na Twitterze Rafał Mundry (Bankier.pl):
BUM!
Czy wzrost urodzeń w 2016 to dzięki 500+ czy kończącym się programie in vitro?
skuteczność 32%
10 035 ciąż.
do stycznia 2016 pic.twitter.com/elaRUFc3Hj— Rafał Mundry (@RafalMundry) April 2, 2017
Analizując inne dane udostępnione przez Ministerstwo Zdrowia doszedł on do konstatacji, że tylko w 2016 r. dzięki zabiegom in vitro urodziło się między 4 a 6 tysięcy dzieci. To wbrew pozorom niezwykle znaczące liczby. Gdyby faktycznie tak było, to za 1/2 do 1/3 wzrostu liczby urodzeń w stosunku do roku 2015 odpowiada terapia in vitro. Oznaczałoby to, że hurraoptymistyczne informacje o wpływie programu 500 plus na liczbę urodzeń w Polsce są nieco przesadzone.
Zresztą, nawet mimo 21 miliardów złotych przekazanych polskim rodzinom w ramach programu 500 plus wciąż w naszym kraju więcej osób umiera, niż się rodzi. W styczniu tego roku urodziła się rekordowa – tzn. najwyższa od siedmiu lat – liczba 35 tysięcy dzieci, to jednocześnie aż 9 tysięcy osób więcej zmarło.
In vitro było, a nie ma – i nie będzie
Oznacza to, że na sensowne oceny wpływu rządowych programów socjalnych na liczbę urodzeń wciąż trzeba poczekać. Jest to zresztą dosyć zrozumiałe, zważywszy na fakt, że procesami demograficznymi nie da się w prosty sposób sterować. Likwidacja programu in vitro w skali ogólnopolskiej, a także walka wojewodów z samorządami ws. lokalnych programów dofinansowania zabiegów in vitro nie są jednak dobrymi wiadomościami. Wojewoda pomorski uchylił przed kilkoma dniami uchwałę władz Gdańska. Włodarze tego miasta zamierzali wspierać lokalne rodziny w sfinansowaniu kosztów całej procedury (łącznie samorząd zamierzał na ten cel przeznaczyć ok. 1 mln złotych).
Zamiast kontrowersyjnego (dla niektórych), ale skutecznego programu in vitro, rząd woli wspierać tzw. naprotechnologię. Jak podaje Wikipedia: „Metoda stawia nacisk na naukę umiejętności rozpoznawania własnej płodności przez małżonków starających się o potomstwo„. Być może połączenie tego rodzaju medycyny alternatywnej oraz ograniczenia dostępu do antykoncepcji (np. dzięki szerokiemu stosowaniu przez farmaceutów klauzuli sumienia) faktycznie spowoduje wzrost liczby urodzeń?