Informacja o najniższej cenie z 30 dni od 1 stycznia powinna znajdować się w przypadku każdego przecenionego towaru. Czy polskie sklepy internetowe wywiązują się z obowiązku nakładanego na nie przez dyrektywę Omnibus? Sprawdziliśmy. Okazuje się, że nie wszystkie zdążyły przygotować swoje platformy sprzedażowe do zmian w prawie.
Informacja o najniższej cenie z 30 dni rzeczywiście pojawiła się w wielu polskich sklepach internetowych
Dyrektywa Omnibus w poniedziałek 2 stycznia jest właściwie na ustach wszystkich. Polacy wręcz zakochali się w nowym prawie. Mogą teraz na własne oczy zobaczyć, czy sklepy internetowe były wobec nich do końca uczciwe. Kluczowa okazuje się informacja o najniższej cenie z 30 dni, którą sprzedawcy muszą teraz umieszczać w przypadku niemal każdego przecenionego produktu. Wyjątek stanowią towary szybko psujące się oraz te, które dopiero co trafił do oferty sklepu.
Jak sobie polski świat ecommerce radził z koniecznością wdrożenia nowych przepisów? Sprawdziliśmy to na prośbę naszych czytelników. Wyniki mogą zaskakiwać. Okazało się, że całkiem sporo największych polskich sklepów internetowych nie zdążyła wprowadzić na swoich witrynach informacji wymaganych przez nowe przepisy. Są jednak chlubne wyjątki.
Przytaczaliśmy już na łamach Bezprawnika przykład sieci sklepów oferujących w sprzedaży elektronikę. RTV Euro AGD z obowiązku się wywiązało, jednak informacja o najniższej cenie z 30 dni została sprytnie ukryta gdzieś poniżej kodu noworocznej wyprzedaży. Do tego została zapisana szarą czcionką na jasnoszarym tle. Rezultat? Trzeba sporej dozy spostrzegawczości, by zorientować się, że taniej o 100 złotych już było.
O wiele lepiej sprawę rozwiązał Avans. Tutaj informacja o najniższej cenie z 30 dni jest czytelna. Czarna czcionka na białym tle pozwala od razu ją dostrzec. Wciąż jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że litery mogłyby być większe niż w przypadku numeru telefonu albo daty najszybszej dostawy. Są za to pogrubione.
Moim prywatnym liderem w kategorii „czytelność” okazał się Media Expert. Tutaj mamy do czynienia z czytelną informacją, która nie sprawia wrażenia jakkolwiek skrywanej przed mniej spostrzegawczym konsumentem. Wydaje się nawet, że rozmiar czcionki jest tutaj raptem nieznacznie mniejszy niż w przypadku ceny pierwotnej i wysokości rat.
Niektórym wciąż wystarczy przekreślenie pierwotnej ceny
Wymaganej przepisami informacji o najniższej cenie towaru przecenianego nie znajdziemy w sklepie internetowym Media Markt. Dotyczy to zarówno promocji „Zimowe wietrzenie magazynów”, jak i zakładek „wystrzałowe okazje” i „karnawałowe okazje.
Kolejnym negatywnej przykładem ze świata szeroko rozumianej elektroniki będzie sklep x-kom.pl.
W obydwu przypadkach informacja o najniższej cenie z 30 dni się nie znalazła. Jedyne, na co możemy liczyć, to wskazanie pierwotnej ceny i kwoty, jaką oszczędzić ma konsument. To bardzo popularna praktyka także poza światem elektroniki. Czytelnicy zwracali nam uwagę na to, że także sklepy z ubraniami nie kwapią się do podawania konsumentom informacji o obniżce. Przykładem pierwszym z brzegu może być polski sklep Zary.
Informacja o najniższej cenie z 30 dni nie znalazła się także w przypadku przecenionych towarów ze sklepu Deichmanna. Także tutaj potencjalny klient zobaczy co najwyżej przekreśloną cenę pierwotną.
Przepisy niestety nie wymagają wprost napisania słowa „najniższa cena z 30 dni”
Bardzo ciekawą taktykę przyjął Empik. Zamiast obniżać ceny oferowanych produktów, po prostu skupił się na sprzedaży pakietowej. Tym samym sklep zjada ciastko i dalej je ma: wciąż może kusić klienta tańszym produktem, ale nie musi zarazem go informować o nieistniejących obniżkach.
Jeżeli traktowalibyśmy przepisy dosłownie, to przekreślenie pierwotnej ceny mogłoby wystarczyć. Dyrektywa Omnibus i krajowa ustawa nie narzucają sprzedawcom określonego sposobu informowania o obniżce. Tym bardziej nie robi tego nowe rozporządzenie Ministra Rozwoju i Technologii w sprawie uwidaczniania cen towarów i usług. Jeżeli więc sklep internetowy przekreśli właśnie najniższą cenę z 30 dni, to teoretycznie nie łamie prawa.
W praktyce jednak konsument nie ma pewności, którego punktu na osi czasu dotyczy tak konkretna obniżka. Tym samym obowiązek trudno uznać za faktycznie spełniony. Wciąż możemy więc mówić o potencjalnie fikcyjną obniżką.
Czego zabrakło, to wprost określonego wymogu napisania przy właściwej informacji wprost „najniższa cena z 30 dni”. Przykład Avansu, RTV Euro AGD i Media Expert dowodzi, że byłoby to jak najbardziej wykonalne. Warto wspomnieć, że nowe rozporządzenie w ogóle nie porusza wprost kwestii związanych z obniżkami cen dokonywanymi w ecommerce. To duże niedopatrzenie ze strony Ministra Rozwoju i Technologii, który skupił się chyba za bardzo na tradycyjnej sprzedaży.
Teoretycznie możemy mieć też do czynienia z produktami, które znajdują się w ofercie sklepu krócej niż 30 dni. W takim wypadku sprzedawca ma obowiązek umieścić informacje o najniższej cenie, która obowiązywała od momentu włączenia towaru do oferty sklepu. Tutaj przekreślenie pierwotnej ceny wydaje się nieco bardziej uzasadnione.