Norweska telewizja przeprowadziła całkiem zabawny eksperyment. Do udziału w programie zaproszono grupkę profesjonalnych analityków giełdowych, blogerów modowych, astrologa i… krowę. Cel był prosty i łatwy do przewidzenia, a mianowicie kto z nich osiągnie lepszy zysk na giełdzie w ciągu trzech miesięcy.
Inwestowanie na giełdzie większości z nas jawi się jako zadanie dla ograniczonej i dość wtajemniczonej grupy ludzi. Ciągłe śledzenie wykresów, obserwowanie i analizowanie trendów i podejmowanie natychmiastowych decyzji. Z pewnością wymaga to sporej wiedzy oraz umiejętności. Sami inwestorzy często postrzegają sformułowanie „gra na giełdzie” jako raczej negatywne, które sprowadza to do zwykłej loterii.
W całkiem zabawny sposób pokazał to norweski program telewizyjny Folkeopplysningen. Do udziału w nim zaproszono grupę profesjonalnych giełdowych analityków, blogerów modowych, astrologa i… krowę. To ostatnie z pewnością miało wprowadzić wątek humorystyczny. Zadanie, jakie dostali było bardzo proste. W ciągu trzech miesięcy mieli osiągnąć jak największy zysk na giełdzie. Krowa po prostu zostawiała placki w określonych miejscach specjalnie przygotowanego dla niej kawałka pola. Po tym czasie zanalizowano osiągnięte przez nich wyniki. Te okazały się niezwykle zabawne. Zabawny eksperyment dowiódł, że inwestowanie na giełdzie to w dużej mierze losowość.
Inwestowanie na giełdzie to w dużej mierze losowość
This is hilarious. A Norwegian TV programme pitted some professional stock-pickers against an astrologist, some beauty bloggers and – i kid you not – cows shitting in a field. (short thread). pic.twitter.com/LfNY7yWXZY
— Robin Wigglesworth (@RobinWigg) January 17, 2020
Z całej tej wesołej ferajny najgorszy wynik osiągnął astrolog. Najwyraźniej gwiazdy nie były mu zbyt przychylne, ponieważ radził sobie znacznie gorzej niż norweski indeks giełdowy. Maklerzy z pewnością poradzili sobie lepiej. Uzyskali rezultaty nieco wyższe niż giełdowy wskaźnik. Ich radość nie trwała jednak zbyt długo, bo szybko okazało się, że identyczny wynik uzyskały krowy. Przypomnijmy, że ich „decyzje” były podejmowane na podstawie tego, w którym miejscu znaleziono krowi placek. Maklerzy uparcie twierdzili, że uzyskane przez nich zwroty były bardziej stabilne.
Niekwestionowanymi zwycięzcami okazali się blogerzy modowi. Uzyskali zwroty na poziomie 10% w ciągu trzech miesięcy. Najzabawniejsze jest to, że żaden z nich nie znał żadnej z notowanych na giełdzie spółek, nawet Norsk Hydro. Jednego z większych, o ile nie największych norweskich przedsiębiorstw. To mniej więcej tak, jakby gracze na warszawskiej giełdzie nie znali takich spółek, jak Orlen, Lotos czy KGHM. Trudno więc powiedzieć, czyje typy były bardziej losowe – krów czy blogerów.
Oczywiście podobnych eksperymentów było więcej. W przeszłości porównywano chociażby typowania dokonane przez małpy albo zupełnie losowe trafienia rzutkami w tarcze. O ile można docenić humorystyczny wynik takich porównań, to trzeba mieć na uwadze, inwestowanie na giełdzie to proces o wiele bardziej skomplikowany. Typowanie na ślepo może przynieść pewne rezultaty, porównywalne z udziałem w loterii. Z tego powodu, że wymaga to mocno zaawansowanej wiedzy, coraz więcej osób lokuje swoje oszczędności w inny sposób. Przykładem niech będzie coraz popularniejsze inwestowanie w złoto.