Zwolennicy Clinton naciskają na elektorów, by wybrali jednak ją zamiast Trumpa?

Gorące tematy Zagranica Dołącz do dyskusji (205)
Zwolennicy Clinton naciskają na elektorów, by wybrali jednak ją zamiast Trumpa?

Russia Today donosi, że zwolennicy Hillary Clinton naciskają i starają się przekonać elektorów, by na ostatniej prostej się opamiętali i poparli ją zamiast Trumpa. 

Donald Trump będzie następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Tak piszą media na całym świecie, tak pisał Bezprawnik. I prawdopodobnie tak będzie, natomiast nie można całkowicie wykluczyć scenariusza, w którym prezydentem USA zostaje jednak Hillary Clinton, ponieważ wybory w Ameryce wcale się jeszcze nie skończyły.

Donald Trump nieoczekiwanie wygrał i choć dostał mniej głosów w skali kraju, to rozgrywał swoją kampanię prezydencką sprytniej, lepiej policzył okręgi i w rezultacie uzyskał dość sporą przewagę głosów elektorskich. Niestety, elektorzy to nie jest tylko slogan, który odpowiada pewnym wartościom poparcia, te zaś następnie dzieli się, dodaje i wychodzi kto będzie prezydentem. Nie, to konkretni ludzie. A jak wiadomo ludzie potrafią być zawodni.

Czytaj też: Czy w Stanach Zjednoczonych istnieje limit kadencji prezydenta?

Już w czasie kampanii jeden z elektorów przypisanych do Demokratów zapowiadał, że on i tak zagłosuje na Trumpa, nie bacząc na konsekwencje. Tym razem jednak role się odwróciły i to zwolennicy Hillary Clinton próbują namówić republikańskich elektorów, by poparli ją w głosowaniu. Oczywiście oficjalnie kandydatka Demokratów przyznała się do porażki, choć nie jest przecież wykluczone, że jej sztab nadal angażuje się w tego typu inicjatywy. Nadzieja umiera ostatnia…

Jednak Hillary Clinton?

Sytuacja, w której zwolennicy Hillary Clinton namówiliby większość elektorów do głosownia właśnie na nią, byłaby wydarzeniem historycznym z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych. Szczególnie, że różnica głosów elektorskich na rzecz Donalda Trumpa była dość duża. Ale wystarczy zaobserwować, co dzieje się w państwie amerykańskim na przestrzeni ostatnich dni. Media są przerażone, a wyborcy Hillary dają w mediach społecznościowych popis lewicowej tolerancji nawołując nawet do zamachu na prezydenta-elekta. Na ulice miast wychodzą strajkujący. Sprawie sekretarz Clinton niewątpliwie sprzyja też fakt, iż w skali kraju uzyskała więcej głosów od mieszkańców Ameryki, a krytyków systemu elektorskiego – szczególnie wśród przegranych – nie brakuje.

Ale i Donald Trump ma swój lojalny elektorat. Wydaje się więc, że gdyby zwolennikom Clinton udało się wykorzystać sprzyjającą atmosferę ogromnych kontrowersji i obrócić elektorów na swoją stronę, kraj pogrążyłby się w chaosie, zamieszkach, a w najbardziej tragicznym scenariuszu może i nawet wojnie domowej.

Zwolennicy Clinton zbierają się między innymi za pośrednictwem mediów społecznościowych. Już około 3,5 miliona osób podpisało się pod specjalną petycją, w której nakłaniają elektorów do opowiedzenia się po stronie ich kandydatki. Oczywiście nie wszyscy elektorzy muszą się dopasować do takiego rozwiązania, ponieważ prawo stanowe dla konkretnych stanów może penalizować wyłamanie się z dyscypliny. Ale niektórzy mogą wyjść z założenia, że najwyżej ich zbesztają. Czy tak się stanie w rzeczywistości? Taki scenariusz wydaje się skrajnie nieprawdopodobny, ale nadal możliwy.

Przede wszystkim Amerykanie, którzy głosowali na Trumpa, powinni przez najbliższy miesiąc uważnie przyglądać się wydarzeniom w ich kraju. Wybór elektorski, rzecz święta. Spuszczeni z oka mogą wybrać na prezydenta jednak Hillary Clinton i naród niczego nie będzie mógł z tym zrobić.