Kary za śmieci zwykle kojarzą nam się z karami nakładanymi na osoby, które wbrew deklaracji o selektywnej zbiórce śmieci nie hołdują temu obowiązkowi, czy też z karami nakładanymi na samorządy. Okazuje się jednak, że również państwo polskie stoi w obliczu widma kar finansowych za nieodpowiednie gospodarowanie odpadami. Sytuacja jest niewesoła, a niektórzy kary za śmieci zapłacą dwa razy – prywatnie i jako podatnicy – tak przynajmniej wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli.
Błędne koło, czyli wszechobecne kary za śmieci
Gospodarowanie odpadami komunalnymi od jakiegoś czasy urasta do rangi poważnego problemu. Wszystko ze względu na wygórowane standardy dotyczące segregacji odpadów, a także wysokie koszty odbioru śmieci od mieszkańców gmin. Samorządy mierzą się z poważnym wyzwaniem, jakim jest sprostanie wymaganym wskaźnikom segregacji – wyrażonym w ustawie o zachowaniu czystości i porządku w gminach (w 2025 roku ten wskaźnik wyniesie 55% wszystkich zebranych odpadów w ujęciu wagowym). W przypadku, gdy wskaźnik ten nie zostanie osiągnięty, gminy muszą się liczyć z karami finansowymi.
Samorządy starają się więc dyscyplinować w tym zakresie swoich mieszkańców. Zresztą nie mają w tym zakresie zbyt wielkiego wyboru, bo kary za śmieci niesegregowane (w przypadku, gdy dane gospodarstwo domowe zadeklarowało, że będzie oddawało odpady segregowane) są obligatoryjne. Zostało to wyrażone w art. 6ka ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach (na mocy nowelizacji z 2019 roku). Zgodnie z tym przepisem, jeżeli ujawni się błędy w segregacji odpadów, czy też odstąpienie od segregowania, na dane gospodarstwo domowe ma zostać nałożona wyższa opłata za śmieci.
Polska również może płacić kary za śmieci
Kary za śmieci nie dotyczą jednak tylko i wyłącznie samych mieszkańców, czy samorządów. Wskaźnik recyklingu nie jest bowiem regulacją wymyśloną przez polskich rządzących, a unijnym wymogiem. To unijna dyrektywa odpadowa (2008/98/WE) określa, ile odpadów ma zostać przekazanych do recyklingu. Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, Polska w tym zakresie nie radzi sobie zbyt dobrze:
Najwyższa Izba Kontroli oceniła negatywnie działania administracji publicznej na rzecz ograniczenia powstawania odpadów oraz zapewnienia ich recyklingu. Minister Klimatu i Środowiska nie zapewnił skutecznego przygotowania pełnej transpozycji do polskiego porządku prawnego przepisów dotyczących systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP). Było to powodem wszczęcia przez Komisję Europejską postępowania przeciwko Polsce. Ministerstwo nie przygotowało również skutecznego i rzetelnego systemu monitorowania rynku odpadów. W konsekwencji w skali całego kraju — według danych GUS — do odzysku przekazano zaledwie 47,6% odpadów, w tym do recyklingu tylko 15,9%. Stan ten stwarza realne zagrożenie nieosiągnięcia przez Polskę do 2025 r. poziomu minimum 55% ponownego wykorzystania odpadów, wyznaczonego w dyrektywie odpadowej.
Polska ma ograniczać powstawanie odpadów i zapewniać ich recykling
Zgodnie z unijnymi regulacjami, obowiązkiem państw członkowskich jest ograniczanie powstawania odpadów i zapewnienie ich przetworzenia w odpowiedni sposób. W tym celu ma zostać m.in. wprowadzony ROP, czyli system rozszerzonej odpowiedzialności producenta. A wymogi w tym zakresie są naprawdę spore, jak podkreśla NIK:
Przepisy tzw. dyrektywy odpadowej (zmienionej dyrektywą 2018/851 z 30 maja 2018 r. zobowiązały państwa członkowskie do zwiększenia proporcji odpadów przygotowanych do ponownego użycia i poddanych recyklingowi w stosunku do całości wytworzonych odpadów komunalnych. Wartość ta powinna wynosić do 2025 r. minimum 55%, do 2030 r. – 60%, a do 2035 r. – 65%. Co więcej, państwa członkowskie zobowiązane są do ograniczenia masy składowanych odpadów do 2035 r. do 10%, z czego w latach 2025-2029 do 30%, a w latach 2030-2034 do 20%.
NIK wskazuje również, że polskim systemem śmieciowym Komisja Europejska interesowała się już w 2018 roku. Wtedy to istniały obawy, że Polska nie sprosta ekologicznym założeniom już w 2020 roku. KE podkreślała wówczas, że selektywne zbieranie odpadów w Polsce nie jest w pełni skuteczne. Brakuje również zachęt gospodarczych, które skłaniałyby gospodarstwa domowe do efektywnej segregacji, a odpowiedzialność producentów, którzy przecież odpowiadają za wprowadzanie na rynek odpadów, jest zbyt mała.
Główne zarzuty NIK – dlatego Polska może płacić kary za śmieci
Zgodnie z opinią Najwyższej Izby Kontroli polski system gospodarowania odpadami komunalnymi boryka się z licznymi problemami. Jednym z nich jest opieszała legislacja – zmiany prawne w tym wprowadzane są z dużym opóźnieniem. Implementacja unijnych przepisów również jest opóźniona. Jak wskazuje NIK:
Prace nad trzema skontrolowanymi przez NIK projektami ustaw rozpoczęto po 115 dniach, 204 dniach oraz 411 dniach od czasu, kiedy powinny zostać transponowane (…). Ministerstwo wstrzymało prace nad transpozycją mechanizmu rozszerzonej odpowiedzialności producenta. W konsekwencji Komisja Europejska w lutym 2024 r. wszczęła postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Polsce. Ministerstwo zapewniło Komisję Europejską o wznowieniu prac nad systemem ROP, jednak do dnia zakończenia kontroli NIK, tj. do 26 września 2024 r., prace nadal były w fazie koncepcyjnej.
Kolejnym problemem ma być nieprawidłowa organizacja w zakresie gospodarowania odpadami. NIK wskazuje, że świadomość ekologiczna Polaków jest niewystarczająca (a to władze centralne, a także samorządy powinny zadbać o odpowiednie edukowanie społeczeństwa w tym zakresie), niewystarczająca ilość i moce przerobowe instalacji do przetwarzania odpadów, czy też ograniczona możliwość przekazywania niektórych rodzajów odpadów (np. odpadów rozbiórkowo-budowlanych). Problemem jest również niewystarczający poziom finansowania.
Segregacja w Polsce naprawdę kuleje
Kary za śmieci (te nakładane na mieszkańców, czy na samorządy) naprawdę niewiele zmieniają. Recykling w Polsce wciąż kuleje, a gminy nie spełniają założeń w tym zakresie. Jak podkreśla NIK:
W badanym okresie nie osiągnięto wymaganych celów w zakresie przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów w niemal połowie skontrolowanych gmin i w dwóch spośród trzech skontrolowanych związków gmin. Według danych z 14 gmin w stosunku do masy wytworzonych odpadów komunalnych w 2018 r. selektywnie zebrano 31,2% odpadów komunalnych. Według danych z 15 kontrolowanych gmin w 2019 r. selektywnie zebrano 34,9%, w 2020 r. – 42,9%, w 2021 r. – 43,1%, w 2022 r. – 42,3% odpadów komunalnych. Udział selektywnie zbieranych odpadów nie był zależny od zmian masy wytworzonych odpadów komunalnych. Jedynie w trzech gminach odnotowano stały wzrost udziału selektywnie zbieranych odpadów. Natomiast w dwóch gminach odnotowano spadek udziału selektywnie zbieranych odpadów komunalnych.
Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli, aby poprawić sytuację, trzeba wiele zmienić. Przede wszystkim trzeba szybszych i bardziej skutecznych zmian legislacyjnych. Konieczne jest również wprowadzenie narzędzi, które pozwolą na rzetelne i skuteczne monitorowanie rynku odpadów. W działania w tym zakresie muszą również aktywnie włączyć się samorządy. Tutaj NIK wskazuje na konieczność prowadzenia rzetelnych analiz stanu gospodarki odpadami komunalnymi na terenie gminy.