Pierwszy dzień notowań przyniósł sporo emocji: cena emisyjna wynosiła 40 dolarów za akcję, na otwarciu wzrosła aż do 52 dolarów, a więc wycena spółki skoczyła do ponad 19 mld dolarów. Ostatecznie entuzjazm wyparował - kurs osiadł na poziomie 46 dolarów, co oznacza kapitalizację rzędu 17 mld.
Czytaj też: Zapomniał portfela do restauracji. Tego dnia postanowił zmienić świat
To i tak imponujący wynik jak na czasy wysokich stóp procentowych, ale warto pamiętać, że w 2021 r. Klarna była wyceniana na... 45 mld dolarów. Wtedy pieniądze płynęły do sektora fintech szerokim strumieniem, a inwestorzy – m.in. SoftBank – wierzyli, że BNPL to przyszłość globalnych finansów. Później przyszedł jednak chłodny prysznic: inflacja, droższy pieniądz i spowolnienie gospodarcze. Model biznesowy, oparty na darmowych ratach i mikrokredycie, nagle przestał wyglądać tak atrakcyjnie.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Firma działa od 2005 r., a jej siła tkwi w prostocie – umożliwia zakupy rozłożone na kilka rat, bez odsetek. To rozwiązanie zyskało gigantyczną popularność: w 2024 r. przez Klarna przeszły transakcje o wartości 105 mld dolarów. W samej Szwecji korzysta z niej ponad 80% dorosłych mieszkańców, a globalnie ma ponad 100 mln aktywnych użytkowników w 26 krajach. W Polsce usługi „buy now, pay later” (choć niekoniecznie w wykonaniu Klarny) też zaczęły zyskiwać na znaczeniu, zwłaszcza w e-commerce.
Czytaj też: Motorola Moto G35 za darmo z kartą Citi Handlowy? Sprawdzamy promocję „Nagrody w zasięgu smartfona”
Klarna zarabia głównie na prowizjach od sprzedawców, a nie na odsetkach od konsumentów. Jak podkreślają jej obrońcy, poziom opóźnień w spłatach jest bardzo niski. To odróżnia ją od tradycyjnych pożyczkodawców, a czyni bliższą operatorom płatniczym – takim jak Visa czy Mastercard – niż klasycznym bankom.
Wyniki i problemy
Przychody Klarny w 2024 r. wyniosły 2,8 mld dolarów, co oznacza wzrost o 24% rok do roku. Zysków jednak nie ma – szczególnie po wejściu na rynek amerykański. Tylko w drugim kwartale 2025 r. Klarna odnotowała stratę 52 mln dolarów, wobec 7 mln rok wcześniej. To efekt m.in. wyższych kosztów obsługi płatności w USA, gdzie konkurencja jest wyjątkowo ostra, a regulatorzy coraz baczniej przyglądają się firmom z sektora BNPL.
Dla inwestorów to miecz obosieczny. Z jednej strony – szybki wzrost przychodów, ogromna baza klientów i wciąż niska penetracja rynku w wielu krajach. Z drugiej – niepewność, czy model darmowych rat da się utrzymać w środowisku wysokich kosztów pieniądza i rosnącej presji regulacyjnej.
Dlaczego zatem Wall Street?
Wejście na amerykańską giełdę było kwestią czasu. Wall Street daje nie tylko największą płynność, ale też zainteresowanie analityków i najwyższe wyceny.
Klarna ma paliwo do ekspansji, ale musi udowodnić, że jej model jest odporny na dekoniunkturę i krytykę. Wiele zależy od regulacji – zarówno w Europie, jak i w USA coraz głośniej mówi się o konieczności ochrony konsumentów przed nadmiernym zadłużaniem się poprzez usługi BNPL. Jeśli okaże się, że darmowe raty faktycznie nie wpędzają klientów w spiralę długów, Klarna może urosnąć do rangi globalnego hegemona płatniczego. Jeśli nie – jej historia może stać się kolejnym przykładem fintechowego „hype’u”, który nie wytrzymał zderzenia z rzeczywistością.