Kolejki do lekarza są długie, bo wciąż nie odwołujemy wizyt

Zdrowie Dołącz do dyskusji
Kolejki do lekarza są długie, bo wciąż nie odwołujemy wizyt

Kolejki do lekarzy są w stanie zdrowego wpędzić w chorobę. Czasem na wizytę u internisty musimy czekać kilka tygodni, w sprawach pilnych – rzadko udaje się umówić z dnia na dzień (nawet w niewielkich miejscowościach). System opieki medycznej jest niewydolny, ale za przynajmniej część jego problemów jest spowodowana działaniem samych pacjentów.

Lekarzy w Polsce (głównie specjalistów, ale również internistów) jest zdecydowanie zbyt mało. Kolejki do lekarzy są więc naprawdę długie. Niestety, ten stan rzeczy pogarsza jeszcze nieodpowiedzialna postawa pacjentów, którzy umawiają się na wizytę, blokują termin, a następnie bez uprzedzenia się nie pojawiają. I nie – nie chodzi o to, że zdążyli umrzeć, nim ich kolej nastała.

Kolejki do lekarza są tak długie, bo Polacy nie odwołują wizyt

Umawiając się na wizytę blokujemy termin u lekarza. Oczywiście, czasem ten termin jest na tyle odległy, że w międzyczasie zdążymy wyzdrowieć, albo skorzystamy z prywatnej pomocy medycznej. W tym przypadku jednak wypadałoby poinformować, że jednak nie przyjdziemy, najlepiej od razu, gdy podejmiemy taką decyzję.

Usprawiedliwione przypadki, kiedy nie odwołamy wizyty u lekarza, to raptem dwie sytuacje. Jeżeli na skutek choroby bądź nieszczęśliwego wypadku stan pacjenta pogorszy się na tyle, że na przykład trafia do szpitala lub umiera – ciężko wtedy wymagać od rodziny, żeby pamiętała jeszcze o odwoływaniu wizyt. Drugi przypadek to poradnia skierowana do osób z demencją – tam nieobecność z powodu faktu, że się zapomniało o wizycie, jest jak najbardziej usprawiedliwiona. W każdym innym przypadku niezjawienie się na wizycie i niepoinformowanie o tym jest przejawem braku szacunku – zarówno do lekarza, jak i do innych pacjentów.

Kolejki do lekarza – to wynik 17 milionów nieodwołanych wizyt

Jak podają statystyki kampanii „#odwołuję, #nieblokuje”, średnio co roku aż 17 000 000 razy zdarzyło się, że pacjent nie zjawił się na wizycie, wcześniej nie informując o tym. Biorąc pod uwagę, że w Polsce żyje niespełna 38 milionów osób, można stwierdzić, że statystycznie prawie co drugi Polak umawia się na wizytę do lekarza, na którą później nie przychodzi.

Nie przychodzimy na wizyty lekarskie, bo kolejki są długie. Jeżeli jednak nie odwołujemy tej wizyty, blokujemy termin, więc kolejki są długie – to błędne koło, które niestety od lat jest zmorą zarówno lekarzy, jak i pacjentów. Oczywiście, przychodzimy do lekarza ze stosownym wyprzedzeniem, jak nie zjawił się pan Kowalski, to pani Nowakowa bardzo się ucieszy, bo wejdzie szybciej. Jednak lekarz przyjmuje o jedną osobę mniej tego dnia, tak więc na pomoc dłużej będzie musiała poczekać pani Kwiatkowska i pan Konieczny. I tak jakieś 17 milionów razy.

Być może kolejki do się zmniejszą – kampania „#odwołuję, #nieblokuję”

W związku z problemem, jakim jest niedowoływanie wizyt lekarskich, prowadzona jest kampania informacyjna „#odwołuję, #nieblokuję”. To wspólna akcja centrów medycznych, a także Ministerstwa Zdrowia i NFZ, która ma uświadomić, że jeden telefon, dzięki któremu odwołamy wizytę, niewiele nas kosztuje, a może zmienić naprawdę sporo. To tylko jedna osoba, nic się nie stanie, jak nie odwołam? Tak w 2023 roku pomyślało 17 milionów osób. Problem więc stał się ogromny.

Dzięki odwołaniu wizyty u lekarza kolejki staną się krótsze, bo nie będą ich blokować osoby, które pomocy już nie potrzebują, lub które z tej pomocy zrezygnowały. Być może (przynajmniej w teorii), jeżeli pacjenci, którzy nie chcą zjawić się na wizycie, zaczną o tym informować placówki medyczne, kolejki się zmniejszą i wszyscy będą mogli otrzymać pomoc w rozsądnym czasie. Czy faktycznie tak będzie? Nie wiadomo. Jednak z pewnością warto spróbować – odwołanie wizyty to jeden telefon.