Volkswagen długo był sponsorem biblioteki Uniwersytetu Technicznego w Berlinie. Było to zresztą symbolem udanego mariażu świata biznesu i nauki. Ale ostatnio ultralewicowi aktywiści stwierdzili, że tak być nie może – bo przecież samochody to zło. Zatem ogłoszono koniec biblioteki Volkswagena.
Studenci renomowanej uczelni technicznej ze stolicy Niemiec zaczęli w połowie listopada protestować przeciw znanemu koncernowi motoryzacyjnemu – ale nie tylko. Zaczęła się okupacja jednej z sal wykładowych pod hasłami „precz z VW” czy „precz z kapitalizmem”. Pojawiły się nawet flagi i symbole Antify.
Studentom i aktywistom chodziło też o to, by… skończyć ze sponsorowaniem badań naukowych przez wielkie koncerny – takie, jak chociażby VW. Co zaskakujące – władze uczelni postanowiły się ugiąć. Okupacja sali została zakończona, gdy ogłoszono koniec biblioteki Volkswagena na kampusie.
Koniec biblioteki Volkswagena, no bo kto to myślał, że biznes może sponsorować naukę
Dumnie wiszący napis „Volkswagen” na uczelni więc niebawem zniknie, a uczelniana biblioteka będzie musiała zaciskać pasa. No i każdy jest szczęśliwy – aktywiści pokazali, że mogą dopiąć swego nielegalnie okupując publiczne pomieszczenia. Władze uczelni pokazały, że uginają się pod terroryzmem grupki aktywistów. A sam VW – no tak – zaoszczędzi trochę euro.
I można sobie oczywiście żartować i dworować, ale jednak sprawa jest poważna. Jasne, ultralewicowi aktywiści widzą w samochodach wszelkie zło, ale to przecież jeden z najważniejszych wynalazków ludzkości. Tak, samochody nie są najlepsze dla środowiska, ale branża jednak mocno się zmienia i idzie w stronę ekologii – i prym wiedzie tu akurat VW.
Studenci Uniwersytetu Technicznego w Berlinie mogliby zatem kombinować, jak sprawić, by biznes był jeszcze bardziej zielony – wykorzystując to, że wielkie koncerny są blisko uczelni. Wolą jednak najwyraźniej wywrócić stolik.
Można jednak stwierdzić, że młodość to zawsze podążanie za ideałami – i że tak po prostu powinno zostać. A przecież zawsze w historii uczelnie wyższe były oazą protestów (czasem bardzo słusznych, czasem mniej). Jednak od tego są władze uczelni, by wyważać racje i nie dać się zawsze ponosić duchowi buntu. Cóż, rektorzy z Berlina temu zadaniu nie sprostali. Uniwersytet z Berlina będzie musiał zatem szukać nowego sponsora biblioteki. Może Antifa się zgłosi?