Rosjanie w ramach odwetu za zamknięcie ich konsulatu w Poznaniu zamknęli polski konsulat w St. Petersburgu. Można by ten fakt skwitować wzruszeniem ramion, ale trzeba pamiętać o tym, że Rosji wciąż z jakichś powodów przebywają Polacy. Stosunki dyplomatyczne z tym konkretnym sąsiadem wciąż utrzymujemy i są ku temu konkretne powody.
My im zamknęliśmy konsulat w Poznaniu, to oni nam konsulat w St. Petersburgu
Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że zamyka polski konsulat w St. Petersburgu. Trzeba przyznać, że nie jest to zaskakująca informacja. Prawdę mówiąc, takiego posunięcia należało się spodziewać. W grę wchodzi w końcu standardowa w dyplomacji zasada proporcjonalnej odpowiedzi na nieprzyjazne posunięcia innego państwa. Sprowadza się ona do prostego „oko za oko, ząb za ząb”.
Czemu jednak decyzja władz naszego północnego sąsiada nie była zaskakująca w tym konkretnym przypadku? Chodzi oczywiście o odwet za zamknięcie konsulatu Federacji Rosyjskiej w Poznaniu, które nastąpiło wraz z końcem listopada. Decyzja naszych władz o usunięciu tej placówki była z kolei odwetem za rosyjskie działania hybrydowe wymierzone w nasz kraj. Można się spodziewać, że na tym wymiana dyplomatycznych „uprzejmości” pomiędzy Polską i Rosją się skończy, przynajmniej do następnego incydentu.
Właściwie na tym można by zakończyć rozważania, bo naprawdę nie stało się nic nadzwyczajnego czy nieprzywidzianego. Warto się jednak zastanowić nad bardzo ważną kwestię: czy oficjalne stosunki dyplomatyczne z Rosją są nam w ogóle do czegoś potrzebne? Odpowiedź na nie może być zaskakująca.
Nie da się ukryć, że Rosja jest krajem jawnie wrogim Polska i na odwrót. Kreml odpowiada wspólnie ze swoim białoruskim satrapą Aleksandrem Łukaszenką za próby wywołania kryzysu migracyjnego na naszej granicy. Polska z kolei zrewanżowała się aktywnym wsparciem Ukrainy w odpieraniu rosyjskiej inwazji na ten kraj. Do tego polska dyplomacja w strukturach Unii Europejskiej i NATO niezależnie od tego, kto akurat rządzi, stanowi antyrosyjski cierń w boku reżimu Władimira Putina.
W tej sytuacji z pewnością może kusić całkowite zerwanie stosunków dyplomatycznych, będące w tym konkretnym konwenansie niemalże ostatecznym wyrazem niechęci. Istnieją jednak dwa bardzo ważne powody, by tego nie robić.
Stosunki dyplomatyczne z Rosją musimy utrzymywać, choćby i na wszelki wypadek
Pierwszy z nich jest dość prozaiczny. Konsulat w St. Petersburgu na pierwszy rzut oka nie wydaje się jakąś specjalnie bolesną stratą. Nie jest to placówka najbliższa polskim granicom, bo mamy przecież konsulat w Królewcu, czy jak wolą Rosjanie: w Kaliningradzie. Równocześnie jednak trzeba pamiętać, że mamy do czynienia nie tylko z interesującym wywiadowczo jedynym rosyjskim portem na Bałtyku, ale także bardzo ważnym kierunkiem turystycznym. Nie jest to stolica, nie jest to najbliższy ośrodek, ale wciąż jedno z ważniejszych miast w kraju. Mamy więc do czynienia z proporcjonalną reakcją na zamknięcie konsulatu w Poznaniu.
Z pewnością ktoś w tym momencie zaczął się zastanawiać, o jakim ruchu turystycznym z Polski można w ogóle mówić. Tak się jednak składa, że według danych rosyjskiego Międzyresortowego Systemu Informacyjno-Statystycznego liczba turystów z krajów uznawanych oficjalnie przez Moskwę za wrogie systematycznie rośnie. W 2023 r. miało ich być nawet więcej niż przed inwazją na Ukrainę. Rosjanie twierdzą, że do ich kraju w zeszłym roku wjechało 13,1 tys. turystów z Polski.
Czy można w ogóle ufać rosyjskim danym? Nieszczególnie. Równocześnie, jeśli prześledzimy główne polskie portale, to bez trudu znajdziemy na nich serie relacji Polaków cały czas mieszkających w tym kraju. Jakby tego było mało, nasz MSZ powołuje się na dane rosyjskich spisów powszechnych, sugerując, że Polaków w Rosji może być nawet ok. 47 tys. osób. Zaznacza przy tym, że szacunki te mogą być mocno zaniżone.
Teraz obywatelom naszego kraju zostaje załatwianie spraw w ambasadzie w Moskwie albo w dwóch pozostałych konsulatach. Mowa o wspomnianym Królewcu oraz w Irkucku. Dotarcie do nich stanowić może wyzwanie logistyczne. Może być jednak konieczne, jeśli na przykład zgubiło się dowód osobisty albo paszport.
Nawet jeśli nie interesuje nas zbytnio los Polaków przebywających z jakiegokolwiek powodu w Rosji, to trzeba wziąć poprawkę na praktyczny aspekt utrzymywania stosunków dyplomatycznych z „wrogiem”. Nie da się ukryć, że chociażby utrzymywanie kontaktów na wszelki wypadek jest potrzebne. W przeciwnym wypadku będziemy zdani na łaskę, niełaskę oraz interesy naszych sojuszników, którzy nie mają takich oporów. Te interesy wcale nie muszą być idealnie zbieżne z polskimi.