Epidemia koronawirusa to wyzwanie nie tylko medyczne, ale też coraz bardziej gospodarcze. Rynek mieszkań ucierpi właściwie na pewno – pytanie, jak bardzo – i czy koronawirus sprawi, że „bańka” na rynku nieruchomości pęknie?
W ciągu ostatnich lat informacje z rynku nieruchomości były dosyć monotonne – ceny rosły jak szalone, a w największych miastach już zupełnie zwariowały. Perspektywa kupienia własnego mieszkania w Warszawie, Gdańsku czy Krakowie była dla młodego człowieka coraz mniej realna.
No i stało się coś dość nieoczekiwanego – przynajmniej dla tych, którzy się zajmują rynkiem nieruchomości. Wszystko wskazuje na to, że koronawirus zmieni zasady gospodarczej gry. Na następne miesiące – na pewno, na następne lata – całkiem prawdopodobnie.
Koronawirus a nieruchomości
Ciągle nie wiemy, jak w Polsce rozwinie się sytuacja związana z koronawirusem. Ale portal RynekPierwotny.pl prześledził, jak zmieniła się sytuacja na rynku nieruchomości w krajach, w których zakażenia są liczone w tysiącach, a czasem i w dziesiątkach tysięcy.
I tak w Szanghaju od początku lutego do początku marca sprzedało się o 56 proc. mniej nowych mieszkań. W innych azjatyckich miasta jest jeszcze gorzej.
Średnia dzienna liczba transakcji mieszkaniowych w Seulu w Korei Płd. spadła aż o 90 proc.! Również w europejskich krajach widać ostre załamanie. W Mediolanie popyt na nowe lokale też spadł o ok. połowę.
Koronawirus a nieruchomości. Nadzieja czy zagrożenie?
– To chyba jedyna dobra wiadomość w tej sytuacji. Ceny mieszkań zaczną spadać – taką wiadomość dostałem niedawno od znajomego.
Trochę w tym racji jest na pewno. Skoro popyt na mieszkania spada, można oczekiwać, że i ceny spadną. Lepiej jednak zbyt wcześnie się nie cieszyć. Ciągle nie wiemy, jak gospodarka odczuje kryzys.
Również wielką niewiadomą jest to, jak ostatecznie zachowają się banki. Na razie wysyłają dość pozytywne sygnały. mBank na przykład odkłada spłaty rat na pół roku. Czy teraz banki będą więc jeszcze ostrożniej podchodziły do przyznawania nowych hipotek? A może wręcz przeciwnie – będą chciały przyznawać chętniej nowe kredyty tym, którzy mają dość stabilną sytuację? Oczywiście na razie to wróżenie z fusów – bardziej realnie jednak wygląda ten pierwszy scenariusz.
No i pytanie, kto będzie w najbliższych miesiącach chciał brać kredyt, skoro sytuacja tak niepewna…
W nieciekawej sytuacji są jednak również deweloperzy. Przyzwyczaili się do boomu, więc ostatnio mocno inwestowali. Teraz te inwestycje mogą się odbić im czkawką.
„Uważaj na to, o co prosisz. Twoje życzenia mogą się spełnić” – lubią mawiać Anglicy. To powiedzenie jak ulał pasuje do obecnej sytuacji na rynku nieruchomości. Większość klientów chciała, by ceny nieruchomości spadły. Teraz spadną, ale może to być początek znaczenie większych kłopotów dla wszystkich…