Obniżona stawka zdrowotna przedsiębiorców jest uzasadniona przez dodatkowe koszty zatrudnienia pracowników

Firma Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji
Obniżona stawka zdrowotna przedsiębiorców jest uzasadniona przez dodatkowe koszty zatrudnienia pracowników

Druga połowa zeszłego roku upłynęła nam na dyskusji o obniżonej składce zdrowotnej przedsiębiorców. Na pierwszy rzut oka taka propozycja brzmi niesprawiedliwie wobec całej reszty pracujących. Problem w tym, że istnieją unikalne koszty ponoszone przez osoby prowadzące firmę wynikające właśnie z zatrudniania pracowników. Całościowe koszty zatrudnienia zauważalnie przekraczają tzw. wynagrodzenie brutto.

Zaryzykowałbym stwierdzenie, że niższa składka zdrowotna się przedsiębiorcom po prostu należy

Być może pamiętacie jeszcze ożywioną dyskusję dotyczącą składki zdrowotnej przedsiębiorców. Chodziło o znalezienie sposobu na odkręcenie reform Polskiego Ładu, które osoby prowadzące firmę mogły boleśnie odczuć po kieszeni. Takie obietnice przed wyborami parlamentarnymi składała w końcu część partii koalicji rządzącej. Z drugiej strony podnoszone były argumenty, że preferencyjne traktowanie przedsiębiorców byłoby niesprawiedliwe względem całej reszty płatników. Na szczególne uwzględnienie zasługują tutaj nie tylko ich pracownicy.

Ostatecznie przyjęto kompromisowe rozwiązanie. W tym roku pożegnamy szaleństwo oskładkowania sprzedaży środków trwałych. Od 2026 r. ma wejść w życie nowy sposób obliczania składki zdrowotnej przedsiębiorców, który powinien okazać się dla nich korzystny. Czy to oznacza, że do tej pory oddawali oni systemowi opieki zdrowotnej nieproporcjonalnie dużą część swoich dochodów? Ależ skąd. Jeśli spojrzymy na problem w ujęciu kwotowym, to można tak to ująć. Tak naprawdę jednak pracownicy mają zauważalnie gorzej, a na przykład dobrowolnie ubezpieczonym pozostaje jedynie zgrzytanie zębami w bezsilnej złości.

Powinniśmy jednak zadać sobie pytanie: czy te preferencje dla przedsiębiorców rzeczywiście są niesprawiedliwe? Na docelowy sposób obliczania składki nie powinniśmy patrzeć przez pryzmat jedynie tego jednego wycinka systemu. Tak się bowiem składa, że osoby prowadzące firmy ponoszą równocześnie koszty, które nie znajdują swojego odpowiednika w wydatkach etatowców. Mam na myśli całościowe koszty zatrudnienia pracowników.

Myliłby się ten, kto uważa, że tzw. wynagrodzenie brutto ma jakieś realne znaczenie. Mamy tak naprawdę do czynienia z kolejnym fałszującym rzeczywistość wskaźnikiem usytuowanym gdzieś pomiędzy wypłatą na rękę a kwotą, którą pracodawca musi wydać na swojego pracownika. Do wynagrodzenia brutto powinniśmy doliczyć inne koszty zatrudnienia, takie jak na przykład współfinansowanie pracowniczych składek na ubezpieczenia społeczne.

Całościowe koszty zatrudnienia pracownika dopiero się zaczynają na wynagrodzeniu brutto

Na koszty zatrudnienia składa się kilka elementów. Kluczowym jest oczywiście samo wynagrodzenie, które ostatecznie trafia pracownik. Do tego należy doliczyć zaliczkę na podatek dochodowy. Kolejnymi elementami są składki odprowadzane z części teoretycznie należącej do pracownika. Równocześnie nie sposób nie zauważyć, że drugą część odprowadza pracodawca ze swoich pieniędzy. To nie koniec. W grę wchodzą bowiem także składki na Fundusz Pracy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych oraz Pracownicze Plany Kapitałowe.

Jak to wygląda w praktyce? Przyjmijmy, że nasz pracownik zarabia 5 000 zł brutto. Ot, kwota nieco wyższa od obowiązującego w tym momencie wynagrodzenia minimalnego. Taki pracownik na rękę dostanie zaledwie 3 329,19 zł. 497,00 zł zaliczki na podatek dochodowy teoretycznie może do niego w jakiejś formie wrócić po rozliczeniu z Fiskusem. Następnym elementem pobieranym od pracownika są składki na ubezpieczenie społeczne. Emerytalne pochłania 9,76 proc. pensji, rentowe 1,50 proc., chorobowe 2,45 proc. a zdrowotne 9,00 proc. W naszym przypadku składki to 685,50 zł. PPK zabiera kolejne 2 proc., czyli 100 zł.

Skąd pracownik ma wziąć te pieniądze? Odpowiedź jest prosta: od pracodawcy. To jednak nie koniec wydatków na pracownika. Koszty zatrudnienia obejmują bowiem także tę część, która z jakiegoś kompletnie niezrozumiałego powodu nie jest ujęta w wynagrodzeniu brutto. Przedsiębiorca odprowadza 9,76 proc. składki emerytalnej, 6,5 proc. składki rentowej oraz 1,67 proc. składki wypadkowej. Dla naszego przykładowego pracownika będzie to 896,50 zł.

Do tego doliczamy 2,45 proc. wynagrodzenia na Fundusz Pracy oraz 0,1 proc. na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Daje nam to odpowiednio 122,50 zł oraz 5 zł. Dopłata pracodawcy do PPK pracownika w naszym przykładzie wynosi 75 zł. Łączny koszt zatrudnienia tej konkretnej osoby wynosi 6 099,00 zł. Wychodzi o ponad 1 000 zł więcej niż nominalne wynagrodzenie brutto i przeszło 1 700 zł więcej od kwoty otrzymywanej na rękę.

Prawdę mówiąc, moglibyśmy wyliczać dalej. W grę wchodzą przecież także inne wydatki wynikające z różnych przepisów prawa związane z pracownikiem. Przykładem może być tutaj chociażby konieczność zorganizowania badań okresowych, zapewnienia środków czystości czy ubrań roboczych. Sama analiza składowych wynagrodzenia podpowiada nam jednak coś ważnego. Niższa składka zdrowotna tak naprawdę stanowi po prostu rekompensatę dla przedsiębiorców za zatrudnianie pracowników.