Polska marka znana z produkowania wysokiej jakości koszul, Emanuel Berg, właśnie zareklamowała swój nowy produkt: „koszulę, która chroni przed koronawirusem”. A ja się zastanawiam, kto w całkiem zacnej firmie wymyślił tak idiotyczny pomysł.
Koszula, która „chroni przed koronawirusem”
Jak koszula może chronić przed koronawirusem? Czy jeśli spotkam się z kimś zakażonym, kto na mnie nakaszle, i będę na sobie miała koszulę od Emanuela Berga to nie zachoruję? Może polskie państwo powinno wszystkich lekarzy i pielęgniarki wyposażyć w koszule o cudownych właściwościach?
Ale oddajmy głos marketerom Emanuela Berga, którzy wznieśli się na wyżyny, tworząc informację prasową.
„Koszula z ViroFormula firmy Emanuel Berg to odpowiedź polskiej marki na wyzwania związane z pandemią. Ten pierwszy na polskim rynku innowacyjny produkt stanowi dodatkową barierę ochronną przed wirusami i bakteriami” – czytamy w informacji prasowej.
Dalej zaś, że
tkaniny z ViroFormula skutecznie chronią przed wirusami i bakteriami. Przełomowa technologia nie pozwala, by odzież stała się pożywką dla szkodliwych wirusów i bakterii, dzięki temu zmniejsza ryzyko zarażenia i szybkość retransmisji, nie zmieniając w żaden sposób fizycznych i mechanicznych właściwości tkanin. Produkt jest skuteczny w zwalczaniu głównych typów wirusów: H1N1, H5N1, H7N9, RSV i Coronavirus (229E), do których zalicza się również SARS-CoV-2, koronawirus powodujący Covid-19.
Producent twierdzi, że materiał koszuli przyciąga wszelkie paskudztwa do siebie, a następnie je unicestwia. W skrócie: nie potrzebujemy szczepionki, nośmy koszule!
A nie, chwila, jednak nie… Na samym dole na stronie internetowej producenta możemy znaleźć „zastrzeżenie”. Dowiemy się z niego, że właściwości biobójcze utrzymują się w tkaninie do 30 prań w maksymalnej temperaturze 40 stopni Celsjusza i że należy jak najrzadziej prać koszulę. To doskonały pomysł, bo nie dość, że się uchronimy przed wirusem, to dodatkowo zaoszczędzimy na wodzie. No, jedynie ludzie, z którymi się spotkamy, mogą nie być najszczęśliwsi.
Dodatkowo producent nieśmiało dodaje, że „produkt nie pełni pierwszorzędowych funkcji biobójczych i nie zastępuje standardowych norm ochrony przed infekcjami bakteryjnymi i wirusowymi”. A zatem nie unikniemy ani mycia rąk, ani unikania kaszlących na nas ludzi.
A, na sam koniec jeszcze cena… Walka z koronawirusem, jak łatwo się domyślić, nie może być tania. Producent liczy sobie za antywirusową koszulę 599 zł.
Szczerze mówiąc, byłam w szoku, gdy zobaczyłam ofertę firmy oraz informację prasową. Przez chwilę byłam przekonana, że to jakiś kiepski żart lub przekręt. Nie dowierzałam, że znana z produkcji dobrej jakościowo odzieży firma mogłaby pójść w kierunku, w którym dotychczas podążali głównie różnej maści przekręciarze. Mam nadzieję, że sprawie przyjrzy się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Bo wprowadzanie w błąd co do właściwości produktu jest niedozwolone. Ba, myślę, że producent powinien się sam zgłosić do urzędników. Gdy bowiem okaże się, że niesłusznie jestem niedowiarkiem i jednak koszula naprawdę chroni przed koronawirusem, to wróżę producentowi wielomiliardowe przychody.