Nowa Krajowa Rada Sądownictwa to Misiewicze wymiaru sprawiedliwości, którzy nie potrafią nawet zorganizować głosowania

Państwo Dołącz do dyskusji (646)
Nowa Krajowa Rada Sądownictwa to Misiewicze wymiaru sprawiedliwości, którzy nie potrafią nawet zorganizować głosowania

Miała być lepiej niż kiedykolwiek – wyszło jak zawsze. Pierwsze posiedzenie nowej Krajowej Rady Sądownictwa okazało się festiwalem chamstwa, braku organizacji i niekompetencji. Nie pozostaje nic innego, niż przygotować popcorn i czekać na kolejne decyzje tego światłego grona.

Plac boju po zeszłorocznych bataliach o kształt reformy sądownictwa opustoszał. Reforma wymiaru sprawiedliwości weszła w życie. Sędziowie Sądu Najwyższego po 65 roku życia muszą się zdecydować, czy podporządkują się niekonstytucyjnym zapisom o ich usunięciu ze składu sądu (chyba, że poproszę prezydenta o możliwość dalszego pełnienia urzędu). Prezesów sądów w całej Polsce odwoływano elegancko, bo faksem. Trybunał Konstytucyjny – który jako pierwszy przeszedł proces przemian – pracuje tak intensywnie, że zamiast skupiać się na jak najszybszym nadrobieniu zaległości w orzecznictwie, woli pracować dobrze, ale powoli. Albo przynajmniej powoli, bo liczba rozstrzygnięć – która podobno była w starych czasach zbyt niska, co było jednym z pretekstów do zmian – jest żałośnie niska.

Nowa Krajowa Rada Sądownictwa to kpina z państwa

27 kwietnia odbyło się pierwsze posiedzenie nowej Krajowe Rady Sądownictwa. Mogło się wydawać, że spotkanie kilkunastoosobowej grupy doskonale wykształconych, doświadczonych i światłych prawników będzie się odbywać w poważnej atmosferze. Zwłaszcza, że – po raz pierwszy od lat – na posiedzenie przybył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który wcześniej je bojkotował, argumentując to brakiem zgody na decyzje podejmowane przez sędziów (czy to sugestia, że nowa KRS będzie podejmować decyzje akceptowane przez ministra?). Tymczasem posiedzenie to miało przebieg co najmniej groteskowy – np. dwa głosy okazały się nieważne. Serio.

Ktoś mógłby powiedzieć: oj tam, to tylko efekt braku doświadczenia członków KRS, na pierwszym posiedzeniu takie kwestie formalne mogą sprawiać pewne trudności. Ale potem nie było lepiej. Nowym rzecznikiem KRS został sędzia Maciej Mitera. Jakim rzecznikiem będzie – to się dopiero okaże, ale nie będę ukrywał, że jego dotychczasowe wypowiedzi w mediach nie pozwoliły mu na pokazanie, że sprawdzi się w tej roli. Ale to, co nastąpiło zaraz po wyborze, budzi zgorszenie. Przedstawiciel w KRS z ramienia prezydenta Wiesław Johann powiedział:

Gabinet rzecznika jest obszerny, ale przetrzyj, proszę, ten fotel po Żurku.

Żarty z nazwiska poprzedniego rzecznika KRS Waldemara Żurka? Czynione przez byłego sędziego Trybunału Konstytucyjnego? Polityczne zaangażowania sędziego Johanna, który po karierze sędziowskiej popierał kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta oraz zasiadał w Radzie Fundacji Reduta Dobrego Imienia (której fundator Maciej Świrski jest prezesem słynnej Polskiej Fundacji Narodowej) jest słabym wytłumaczeniem takiego chamskiego zachowania.

Mierni, bierni, ale wierni?

Pytanie, czy z takiej mąki da się upiec dobry chleb? Póki co Krajowa Rada Sądownictwa AD 2018 jaki się jako zgraja niekompetentych, przypadkowo dobranych ludzi, których jedyną zaletą jest mniej lub bardziej wprost ujawniane poparcie dla zmian w sądownictwie obecnego rządu. I to nie jest opinia Marka Krześnickiego, to fakt wynikający choćby z porównania doświadczenia obecnego składu KRS z poprzednimi:

Czy obsadzanie składu KRS (choćby w części) Misiewiczami sądownictwa – sędziów, którzy np. świeżo zostali awansowani przez ministra czy pracowali z nim w ministerstwie jako sędziowie delegowani – jest krokiem w dobrą stronę? Ja mam co do tego spore obawy. A pamiętajmy, że KRS bierze udział m.in. w procesie wyboru nowych sędziów. Czy sobie z tym poradzi?