KSeF i system kaucyjny mają bardzo zbliżoną historię
Rządzący realizują na naszych oczach dużą reformę, którą odziedziczyli i musieli pospiesznie łatać. Koszty jej wdrożenia w dużej mierze poniosą przedsiębiorcy, którzy nie są tym faktem zachwyceni. Niektórzy szukają sposobu, jak by tu uniknąć nowych obowiązków. Pojawiają się nawet głosy, że dobrze by było przesunąć start reformy o jakiś czas. Równocześnie partia, która ją zaczęła, dzisiaj się do niej nie przyznaje i głośno krytykuje. Głównym krytykiem reformy w Sejmie jest jednak Konfederacja. Brzmi znajomo, prawda? Opis ten pasuje nie tylko do wdrożenia Krajowego Systemu e-Faktur, ale także do systemu kaucyjnego.
Nie wierzycie? KSeF zaczął wdrażać rząd Mateusza Morawieckiego. Pierwsze dobrowolne testy systemu zaczęły się 1 stycznia 2022 r. Siłą rzeczy mamy do czynienia z obowiązkiem, który dotknie polskich przedsiębiorców. Część z nich ponosi już koszty związane z integracją firmowego oprogramowania księgowego z KSeF, obsługi informatycznej oraz szkoleń dla pracowników. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców głośno apeluje o kolejne już przesunięcie obowiązku e-fakturowania. Są też eksperci w rodzaju prof. Witolda Modzelewskiego, którzy głośno krytykują reformę. Są też posłowie PiS, którzy kwestionują wdrażanie KSeF przez rząd Donalda Tuska. Przykładem może być interpelacja Olgi Semeniuk-Patkowskiej, która wprost sugeruje przełożenie reformy.
Podobnie jest z systemem kaucyjnym. Mateusz Morawiecki zapowiadał jego wprowadzenie już w exposé w 2019 r. Prace nad tą reformą trwały za rządów Prawa i Sprawiedliwości, a ich kulminacją było przyjęcie 13 lipca 2023 r. ustawy, która stanowi podstawę prawną systemu kaucyjnego. Dzisiejsi krytycy tego rozwiązania z ław obecnej opozycji nie mogli się nachwalić tego rozwiązania, gdy współtworzyli rząd. Na przykład ówczesny wiceminister środowiska Jacek Ozdoba zapewniał wówczas, że:
System kaucyjny nie jest kosztem, tylko elementem związanym z opakowaniem, więc mówienie o wzroście cen jest chybione i nie chciałbym, żeby się pojawiało w debacie publicznej.
O przesunięcie wejścia w życie systemu kaucyjnego apelowała w październiku 2024 r. Rada Przedsiębiorczości. Koszty ponoszone przez firmy są dość oczywiste. Najlepszym przykładem są tutaj drogie butelkomaty. W międzyczasie branża mleczna przekonała rządzących, by udzielili jej zwolnienia ze względów higienicznych. Branży piwnej udało się uświadomić resort środowiska, że poszczególne firmy stosują już własne systemy selektywnej zbiórki szklanych butelek.
Podobieństw jest więcej. Obydwie reformy wzięły się z konieczności wdrożenia stosownych unijnych dyrektyw. Na obydwie najgłośniej narzeka Konfederacja. Obydwie też są realizowane bez cienia zawahania przez obecny rząd.
Jakość tworzenia prawa w Polsce jest tradycyjnie niska, co widać za każdym razem, gdy trzeba wdrożyć dużą reformę
Z pewnością ktoś mógłby się teraz zastanowić, co takiego z nakreślonej powyżej analogii właściwie wynika. Nie jest żadną tajemnicą, że jestem zadeklarowanym przeciwnikiem wprowadzania w Polsce systemu kaucyjnego, który uważam za anachroniczną fanaberię i sabotowanie już istniejącego systemu zbiórki i przetwarzania tych konkretnych odpadów przez samorządy. Nie ma przy tym większego znaczenia, że "w innych państwach jakoś taki system działa".
Do KSeF mam zaś stosunek dużo bardziej pozytywny. Dostrzegam niedociągnięcia systemu, ale nie wieszam na nim przysłowiowych psów, jak na systemie kaucyjnym. W końcu "prawdziwy" start KSeF nastąpi z dniem 1 stycznia 2027 r., kiedy to organy podatkowe zaczną egzekwować kary za niewywiązywanie się z nowych obowiązków. Może jednak powinienem być bardziej krytyczny także tutaj?
Podobieństwa KSeF i systemu kaucyjnego tak naprawdę wiele mówią przede wszystkim o sposobie podejmowania decyzji wpływających na polskie firmy. Najbardziej rzuca się w oczy usilne dążenie do zrealizowania reformy bez głębszego zwrócenia uwagi na zastrzeżenia podnoszone przez głównych zainteresowanych. W obydwu przypadkach będą to przedsiębiorcy, reprezentowani przez swoje zrzeszenia. Jednej i drugiej reformie brakuje pełnego wyjaśnienia wszystkich potencjalnie niepokojących niuansów społeczeństwu przez właściwe ministerstwa.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że podejście "jakoś to będzie" w dalszym ciągu nam towarzyszy, a kolejne rządy niczego się nie nauczyły na spektakularnym fiasku Polskiego Ładu. Korekty dokonywane są następczo. Kluczowe akty prawne przygotowywane niemalże na ostatnią chwilę. Jest za to determinacja, by dopchnąć reformę kolanem. Dlaczego? Być może chodzi o niezdolność klasy politycznej do przyznania się do błędu przy równoczesnym pragnieniu sukcesu, pod którym można by się później podpisać.
Rezultat jest łatwy do przewidzenia: chaos, niepewność i kombinowanie, jak tu zminimalizować szkody wywołane kolejnym genialnym pomysłem ustawodawcy. Można by tego uniknąć, gdyby rządzący lepiej wsłuchiwali się także w głosy krytyczne wobec akurat realizowanych pomysłów. Nie wszystkie wynikają z czystej złośliwości i codziennego teatru walczących ze sobą politycznych stronnictw. Dość często mamy do czynienia ze szczerymi przestrogami przed popełnieniem błędu.
Czy tym razem również będziemy mieli do czynienia z katastrofami? System kaucyjny paradoksalnie może podzielić losy niedziel handlowych jako czegoś, do czego można się z czasem przyzwyczaić. Jego odkręcenie jest niemożliwe, bo firmy poniosły już niemałe koszty. Najwyżej okaże się bezobjawowy, skoro planowane jest warunkowe wyłączenie spod jego rygorów wielorazowych opakowań szklanych. W przypadku KSeF wiele zależy od tego, jak dobrze nowy system będzie działał pod względem czysto technicznym. Jeżeli okaże się awaryjny i dziurawy, to przedsiębiorcy będą wściekli. Jeśli okaże się niezawodny i prosty w obsłudze, to i do e-fakturowania da się z czasem przywyknąć.