Włosi chcą, by każdego pizzera obowiązywała licencja na pizzę i to po skończeniu odpowiedniego kursu.
Pizza jest jednym z najpopularniejszych fast foodów na świecie. W Polsce pizzerii jest całe mnóstwo, a na wielu osiedlach trudno przejść nie natykając się na którąś z popularnych sieciówek lub małych manufaktur prowadzonych przez entuzjastów tego pszennego placka z dodatkami. Włosi domagają się jednak, by każdy, kto chce serwować włoską odmianę tego przysmaku, przechodził specjalny kurs i by obowiązywała go licencja na pizzę.
Każdy pizzer, który chciałby móc zawodowo przygotowywać i podawać gościom w swoim lokalu pizzę na cienkim i chrupiącym cieście musiałby przechodzić kurs, który trwałby aż 120 godzin. Podczas tego szkolenia nabywałby potrzebną mu wiedzę na temat wszelkich aspektów związanych z historią, przygotowywaniem i podawaniem tego przysmaku. Dodatkowo w tym czasie przechodziłby praktyki pod okiem doświadczonych fachowców w dziedzinie kręcenia plackiem z ciasta wykonanego z semoliny, wybierania składników, ich nakładania, pieczenia i podawania.
Pomysł ten zaproponowało Włoskie Stowarzyszenie Producentów Pizzy. Nie podoba im się fakt, że w wielu krajach do przygotowywania pizzy, którą lokale chwalą się jako najlepszą włoską pizzą, a wyrabiana jest z podłej jakości składników, przez zatrudnianych incydentalnie i niemających podstaw w zawodzie kucharza, wiedzy na temat pizzy ludzi. Efekty są często opłakane, co zapewne niejeden wielbiciel cienkich „podpłomyków” z niewielką ilością wysokiej jakości składników doświadczył.
Oczywiście nie zgodzą się z takim podejściem wielbiciele grubszych placków, często wręcz wyglądających jak ciasto drożdżowe z wytrawnymi dodatkami. O gustach się nie dyskutuje, ale skoro Włosi ustanowili jakiś standard i chcą, by używanie słowa Pizza wiązało się z utrzymaniem odpowiednich standardów, to nie można im tego odmówić. W Polsce podobnie rzecz ma się z produktami regionalnymi, choćby oscypkami, które zna chyba niemal każdy, ale w sklepach obecnie już niemal ich się nie uświadczy, bo „podróbki” nazywane są zgoła odmiennie.
Co ciekawe, wielu Włochów nie zgadza się z takim podejściem, gdyż jak twierdzą, każdy pizzer ma inne, indywidualne podejście do tego wyrobu. Poza tym w wielu lokalach to klienci decydują, czy wolą ciasto cienkie, grube, uginające się od dodatków, często wręcz pełne kuriozalnych połączeń smakowych. Pewne jest też to, że jeśli zostanie wprowadzana licencja na pizzę, to część z restauratorów, czy właścicieli lokali będzie chciało mieć w swojej załodze choć jednego licencjonowanego pizzera. Większość jednak raczej nie będzie się tym przejmowała i nadal będą serwować swoje wyroby tak, jak dotychczas.
Przyznam, że wraz z żoną jesteśmy fanami włoskiej odmiany pizzy, czyli cieniutkiego placka z domowo wyrabianym sosem pomidorowym, prawdziwą mozzarellą i świeżą bazylią, dopełnianą czasem 1-2 dodatkowymi składnikami. Mamy też przykre doświadczenia związane z kilkoma lokalami w Polsce, w których zachwalana „włoska” pizza po prostu nie przypominała tego, co podaje się w dowolnym niemal lokalu we Włoszech.
Można zrozumieć przedsiębiorców, którzy chcą zarobić na podawaniu produktu, na którym przebitka cenowa wynosi często więcej niż 50% ceny dla klienta, ale kładzenie nacisku na oszczędności kosztem jakości nie przynoszą spodziewanych efektów, co widać po często zmieniających się właścicielach, zamykanych po jednym sezonie lokalach i komentarzach na wielu forach internetowych.
Masz problemy związane z licencjami, certyfikatami lub ich brakiem i chciał(a)byś uzyskać poradę prawnika? Z redakcją Bezprawnik.pl współpracuje zespół prawników specjalizujących się w poszczególnych dziedzinach, który solidnie, szybko i tanio pomoże rozwiązać Twój problem. Opisz go pod adresem e-mailowym kontakt@bezprawnik.pl, a otrzymasz bezpłatną wycenę rozwiązania sprawy.
Zdjęcie z serwisu shutterstock.com