Jak podaje Daily Mail, po ośmiu latach wspólnych działań symbol tęczy znika z muraw – i to nie w atmosferze jednomyślnego poparcia, lecz po serii sytuacji, które zamiast promować inkluzywność, wywołały spory i podziały.
Decyzja zapadła po konsultacjach z kapitanami wszystkich 20 klubów
Oficjalnie liga podkreśla, że nadal będzie wspierać edukację i działania na rzecz równości, ale w innej formule. Mówiąc prościej – mniej kolorowych symboli, więcej własnych inicjatyw. Pierwszy test ma nadejść w lutym, przy okazji obchodów LGBT History Month.
Czytaj też: WSA w Warszawie zamknął Mordy. Upadła ostatnia „wolna od LGBT” osada w Polsce
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Trudno jednak nie zauważyć, że powodem zmian są też zeszłoroczne kontrowersje. Najgłośniejszy był przypadek Sama Morsy’ego z Ipswich Town, który odmówił noszenia tęczowej opaski w meczu z Nottingham Forest, powołując się na przekonania religijne. Klub wsparł kampanię, ale zaznaczył, że szanuje wybory kapitana.
Z kolei Marc Guéhi z Crystal Palace założył opaskę z napisem „I Love Jesus” w tęczowych barwach – w jego ocenie to również był gest miłości i akceptacji, ale odczytany przez część opinii publicznej jako wyraźne odstępstwo od narzuconego przekazu.
W teorii miała to być akcja ponad podziałami
W praktyce wyszło odwrotnie: dla jednych tęcza stała się obowiązkową deklaracją światopoglądową, dla innych – narzędziem do wyrażania własnych przekonań, nawet jeśli rozmijały się one z ideą kampanii. Symbol jedności zamienił się w pole minowe.
Czytaj też: Toyota wycofuje się ze sponsorowania wydarzeń LGBTQ+. Firma chce się skupić na samochodach
Z perspektywy ligi to sytuacja patowa. Zmuszanie zawodników do noszenia określonych symboli groziło kolejnymi incydentami i medialnymi burzami. Z kolei pozostawienie kampanii w dotychczasowej formie oznaczałoby przyznanie, że to wszystko to jedynie marketingowa fasada, której przekaz każdy interpretuje po swojemu.
Dlatego Premier League wybrała trzecią drogę
Problem w tym, że wizerunkowo wygląda to jak kapitulacja.
Paradoks całej sytuacji polega na tym, że kampania, która miała normalizować obecność osób LGBT w piłce nożnej, doprowadziła do większej polaryzacji – i w szatniach, i wśród kibiców. I choć liga zapowiada nowe pomysły, trudno będzie odbudować wrażenie, że „wszyscy gramy do jednej bramki”.