Marka L’Oreal usuwa ze swoich produktów do pielęgnacji skóry na wieczór słowa: whitening, white, fair i light. Jako powód wskazywana jest walka z rasizmem i chęć celebrowania wszystkich odcieni skóry
L’Oreal usuwa whitening
„Yahoo”, powołując się na oficjalne oświadczenie opisuje, że marka L’Oreal usuwa whitening z nazw swoich produktów do pielęgnacji skóry na wieczór. Informację przekazano niedługo po czwartkowej konferencji Unilevera, podczas której podjęto decyzję o usunięciu whitening z opakowań kremów „Fair & Lovely”.
Takie działanie jest odpowiedzią na krytykę, która – w świetle ostatnich wydarzeń w USA, wywołanych śmiercią George’a Floyda – spadła na przedsiębiorców i sprowadza się do punktowania ich, wskazując na obecność produktów, które mogą kojarzyć się z rasizmem.
Co istotne, L’Oreal jest jedynie jedną z (naprawdę) wielu firm, które podejmują tak odważne, a jednocześnie wątpliwe co do racjonalności działania. Walka z rasizmem, nawet szukając go tam, gdzie go oczywiście nie ma, stanowi jednak również wyzwanie PR’owe. Skoro klienci widzą (choćby rzekomy) problem, to trudno ten fakt ignorować.
Walka z rasizmem podejmowana przez przedsiębiorców i producentów przejawia się na wielu płaszczyznach, z czego czasami wydaje się oczywistym szukaniem problemu „na siłę”. Firma Johnson & Johnson wycofała nawet niektóre produkty Neutrogena i Clean & Clear, bo były reklamowane jako korektory usuwające przebarwienia, co przecież jest rasistowskie. Działania podjął też Mars, usuwając część loga z produktów „Uncle Ben’s”, na których widniał czarnoskóry mężczyzna, słowo „uncle”, co akurat ma pewne historyczne podstawy.
Walka z rasizmem
Nie ma co ukrywać, że problem rasizmu oczywiście istnieje i jest bardzo istotny. W mojej opinii należy jednak odpowiednio podchodzić do konkretnych sytuacji, bo bardzo łatwo o absurd. Stereotypy, czy ogólne uprzedzenia na tle rasowym, są częścią historii naszej cywilizacji – niewątpliwie tej haniebnej i niestety czasem bardzo łatwo o skojarzenia, czy niezamierzone działania producentów, a z drugiej strony – o przewrażliwienie opinii publicznej.
Na fali ostatnich protestów dyskusja przeniosła się również do Polski. Pojawiło się wiele kontrowersji co do tego, czy słowo „murzyn” jest obraźliwe, czy też nie (moim zdaniem kulturowo nacechowane jest raczej jednoznacznie), bądź też, czy „Murzynek Bambo” jest dziełem rasistowskim.
Nie da się ukryć, że świat się zmienia, a społeczeństwo stale ewoluuje, niezależnie od tego, jak głośni są przeciwnicy postępu. Pewne redefinicje, zmiany w postrzeganiu i dostrzeganie problemów nawet w najbardziej kultowych dziełach, czy popularnych produktach – mimo że ich autorzy lub producenci wcale nie musieli mieć nic złego (na ówczesne czasy) na myśli – to po prostu nieodłączny aspekt rzeczonego postępu.
Powyższego nie powinno się jednak rozumieć zero-jedynkowo. Problem rasizmu, mimo że w cywilizowanym świecie nie sprowadza się do scen rodem z najgorszych przekazów historycznych, w dalszym ciągu istnieje. Trzeba to dostrzegać, chociaż niewątpliwie doszukiwanie się w każdej możliwej sferze życia nietolerancji zakrawa o zupełny brak rozwagi.