A miała być gra w CSa…
Nie wiem, jak to wygląda u was, ale wśród w moim otoczeniu, życie w internecie dzieje się przede wszystkim na Instagramie. Na pewno nie jest to Facebook – ten co najwyżej służy tylko do zaznaczenia swojej „oficjalnej” obecności w internecie i podpięcia do niego Messengera. Jeśli chcę się dowiedzieć, co nowego u znajomych, to włączam Instagrama, odpalam relacje, i voilà.
I tak sprawdzam, a tam znajomy raportuje o przygodach z… nielatającym ptakiem. No cóż, zdarza się. Ptak z uszkodzonym skrzydłem przesiaduje na balkonie. Normalnie na twój widok by odleciał, ale siedzi i patrzy się na ciebie z niepokojem. I jak takiemu maleństwu pomóc? Szanse na to, że jesteś weterynarzem, są niskie, więc trzeba powierzyć misję w ręce specjalisty.
Znajomy dzwoni na 112, i pyta się, co zrobić z tym biedakiem. Dyspozytor przekierowuje go do Centrum Zarządzania Kryzysowego – znajdziemy takie w każdej gminie. Pomimo, że nazwa brzmi dość poważnie, to możemy się tam zwrócić nawet z takimi prostymi sprawami, jak zgłoszenie znalezienia rannego zwierzęcia.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Niestety, to nie koniec historii. CZK odesłało znajomego do Straży Pożarnej. Gdy zadzwonił, była zdziwiona, ponieważ takie problemy powinna rozwiązywać gmina. Skończyło się na tym, że dostał dwa numery do weterynarzy. Żaden z nich nie odebrał.
To jak to powinno wyglądać?
Nie będzie wielkiego zaskoczenia jeśli powiem, że to właśnie samorząd gminy/miasta jest odpowiedzialny za takie zgłoszenia. Co więcej, w wielu miastach, organem odpowiedzialnym za transport takich zwierząt jest straż miejska. W końcu w ustawie o ochronie czytamy:
Organami w zakresie ochrony przyrody są:
…
4. wójt, burmistrz albo prezydent miasta
Kolejność oczywiście nieprzypadkowa – przecież nie będziemy kontaktować się z ministerstwem ws. ptaka ze złamanym skrzydłem, prawd? Ktoś tu jednak popełnił błąd, a zgłaszający nie musi przecież znać takich procedur. To urząd ma wiedzieć, co zrobić, i zadziałać, nawet jeśli to tylko „ptaszek”.
Weterynarze nie odpowiadają, i co dalej? Można co prawda wzruszyć ramionami i powiedzieć „to tylko ptak”. Ale tu nawet nie o ptaka chodzi. To po prostu kolejny oblany egzamin przez instytucje publiczne. Obywatel nie zawiódł – zrobił wszystko, co powinien. To państwo zawiodło jego.
Stwierdzenie, że „Polska to kraj z dykty” przewija się chyba od momentu podłączenia Polski do internetu, a może i nawet wcześniej. Owszem, z jednej strony można przyznać, że wiele rzeczy na przestrzeni lat się poprawiło, ale później przychodzi tak prosta, błaha sytuacja jak ta, i czar pryska. Jeśli system nie działa w najprostszych, lokalnych sprawach, to jak ma budzić zaufania w tych naprawdę istotnych?
Jedyny plus tej historii jest taki, że koniec końców ptak odzyskał siły i koniec końców nie potrzebował pomocy. A co by było, gdyby nie odzyskał? Wiem, że to zwykłe gdybanie, ale doskonale widzimy jak to wszystko działa, a raczej… nie działa. Z tego co wiem, to przynajmniej udało się pograć w CSa.