Uczona uważa, że skoro zamieszkanie razem niszczy niektóre związki, można tego nie robić
Judith Orloff należy traktować jako autorytet, jest bowiem lekarzem z USA z wieloletnim stażem i posiada tytuł profesora.
W działalności popularyzatorskiej porusza m.in. różne nieoczywiste kwestie dotyczące funkcjonowania związków. Dzieli się nimi na autorskiej stronie i w licznych publikacjach.
Orloff szczególnie koncentruje się na realiach życia osób wysoko wrażliwych i empatycznych, którym trudno odnaleźć się w tradycyjnym małżeństwie.
Uczona zwraca uwagę na to, że dla takich ludzi konieczne jest zachowanie niezależności i własnej przestrzeni. Stąd w ich przypadku nawet w dobrych, wzajemnie wzbogacających związkach zamieszkanie razem, np. po ślubie, często w praktyce oznacza koniec relacji.
Dlatego, mając na uwadze opisane potrzeby, sugeruje ona przedefiniowanie tradycyjnego modelu małżeństwa. Zaleca przy tym kreatywne podejście do tego zagadnienia.
Może przejawiać się ono w tym, by np. każdy z małżonków miał własną przestrzeń w domu czy osobny dach nad głową, w którym mógłby spędzać część czasu.
Z naszego prawa nie wynika, że małżeństwo musi mieszkać razem, choć zwykle jest to naturalna kolej rzeczy
W świetle polskich przepisów jego wyróżnikami są współżycie emocjonalne, fizyczne i gospodarcze. Wynika to z utrwalonej w orzecznictwie interpretacji art. 23 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. O ile dwa pierwsze wyznaczniki są oczywiste, o tyle komentarza wymaga trzeci z nich.
Współżycie gospodarcze może obejmować szereg różnych kwestii dotyczących gospodarowania razem, jak np. podejmowane we dwoje decyzje finansowe, podział obowiązków czy dbanie o dom przez każdą ze stron relacji.
A wszystko to ma szansę zaistnieć w życiu pary, która łączy przestrzeń codzienności jedynie częściowo, nie zaś przez cały czas.
Najwyraźniej ustawodawca nie wykorzystał formuły „wspólne zamieszkiwanie” jako wyznacznika małżeństwa, gdyż gospodarowanie razem jest znacznie szerszym pojęciem.
Zresztą można żyć we dwoje pod jednym dachem, nie spełniając tego warunku. Tak dzieje się, gdy np. wszystkie bieżące sprawy w związku spoczywają na jednej osobie.
Lekarka daje nadzieję ludziom samotnym, którym trudno dostosować się do życia na co dzień z drugim człowiekiem
Poglądy Orloff wydają się mieć zastosowanie przede wszystkim do małżeństw bezdzietnych. Trudno bowiem wyobrazić sobie parę wychowującą potomstwo, która mieszka oddzielnie.
Ponadto spojrzenie Orloff na małżeństwo prezentuje się jako interesujące w odniesieniu do osób mających trudności w budowaniu stałych związków z powodu nadwrażliwości czy introwersji. Według niej posiadają one szansę na stworzenie szczęśliwego małżeństwa.
Ale żeby tak mogło się stać, muszą wypracować optymalny model codziennego funkcjonowania, niekoniecznie zgodny z tradycją. Najciekawsze bez wątpienia jest to, nasze prawo dopuszcza takie podejście.