Nie oddaje. A kto kliknie, ten traci.
mObywatel 3.0 który... nie istnieje
Ministerstwo Cyfryzacji wydało 2 grudnia oficjalny komunikat ostrzegający przed szerzącym się oszustwem. W ostrzeżeniu resortu możemy przeczytać:
Cyberprzestępcy w materiałach publikowanych w mediach społecznościowych reklamują aplikację mObywatel 3.0. Zapewniają, że z poziomu nowej wersji możliwe jest zarabianie pieniędzy
Pierwsze pytanie: czy mObywatel 3.0 w ogóle istnieje? Ministerstwo wyjaśnia:
Wprowadzenie Europejskiego portfela tożsamości cyfrowej, obecnie nazywanego roboczo mObywatelem 3.0, zaplanowano na grudzień 2026 roku
Czyli przestępcy nie wymyślili kompletnej bzdury. Po prostu przyspieszyli kalendarz o rok i dodali funkcję, której nigdy nie będzie, czyli możliwość zarabiania.
Tymczasem prawdziwa aplikacja to wciąż mObywatel 2.0, działający w wersji 4.71.1. Można to sprawdzić na ekranie powitalnym, na samym dole. Brzmi jak numer seryjny pralki, ale to właśnie ten detal ma ogromne znaczenie.
Jak działa schemat? Banalnie prosto
Ministerstwo opisuje mechanizm oszustwa krok po kroku. Kliknięcie w reklamę prowadzi do strony internetowej, która przypomina oficjalną witrynę aplikacji - czytamy w komunikacie. Użytkownik widzi znajome kolory, logo, wszystko wygląda państwowo. Wypełnia formularz rejestracyjny. Krok ten służy kradzieży danych osobowych - zaznacza resort.
I tu zaczyna się prawdziwa zabawa. W następnym etapie do użytkownika dzwoni oszust podający się za doradcę. Zachęca do przelania oszczędności na specjalne konto inwestycyjne. Grzeczny pan albo pani, profesjonalny ton, może nawet znajomość podstawowych danych ofiary (w końcu formularz był wypełniony). Obietnica pasywnego dochodu. I przelew.
Jeśli osoba zdecyduje się na ten ruch, jej pieniądze trafią do złodzieja, a ich odzyskanie może okazać się niezmiernie trudne lub nawet niemożliwe - tłumaczy resort.
Koniec historii. Konto puste, telefon „doradcy" nieaktywny, a aplikacja? Ściągnięta z jakiegoś podejrzanego źródła, jeśli w ogóle.
Im więcej cyfryzacji, tym więcej oszustw
Można by uznać to za klasyczny phishing, gdyby nie jeden szczegół. Państwo polskie od lat namawia obywateli do cyfryzacji. Załatw sprawę online! Pobierz mObywatela! Wszystko w telefonie! I ludzie słuchają, bo aplikacja faktycznie się przydaje. Prawo jazdy, dowód osobisty, e-recepty. Całkiem wygodne.
Tylko że im więcej jest aktywnych użytkowników, tym bardziej opłaca się przestępcom podrabiać takie aplikację. I tu pojawia się pytanie, na które Ministerstwo nie odpowiada wprost, dlaczego platformy reklamowe - Meta, Google, TikTok - dopuszczają do emisji takich treści?
Algorytmy wiedzą, że myślałem o pizzy, zanim sam o tym wiedziałem. Targetują reklamy z precyzją snajpera. Ale fałszywa aplikacja rządowa z obietnicą zarobku? Przechodzi. Bo weryfikacja kosztuje, a zarobek na reklamach płynie.
Co robić? Ministerstwo ma instrukcję
Resort podaje konkretne wskazówki, które warto potraktować serio. Aplikacja jest i zawsze była całkowicie darmowa. Nie ma w niej żadnych ukrytych opłat, subskrypcji, a przede wszystkim funkcji pozwalających na zarabianie. To jest twardy fakt.
Po drugie, program można bezpiecznie pobrać wyłącznie ze Sklepu Play oraz App Store. Pobieranie z innych źródeł to proszenie się o kłopoty. Żadnych APK-ów z przypadkowych stron bo to proszenie się o kłopoty.
Po trzecie, Centralny Ośrodek Informatyki, który odpowiada za rozwój aplikacji, nie kontaktuje się sam z użytkownikami. Jeśli ktoś dzwoni i przedstawia się jako doradca mObywatela to po prostu kłamie.
Ministerstwo uruchomiło też możliwość zgłaszania oszustw bezpośrednio przez aplikację, w zakładce „Bezpiecznie w sieci". Zgłoszenia trafiają do ekspertów z NASK. Co z nich wynika? Tego resort nie precyzuje. Pewnie statystyki, analizy, może nawet śledztwa. Ale co z pieniędzmi ofiar? Szanse odzyskania są znikome a wręcz zerowe.
Kto za to odpowiada?
Nikt. Teoretycznie i formalnie to oszuści. Praktycznie? Siedzą gdzieś za granicą, pieniądze przepuszczają przez kryptowaluty, konta miksują. Policja założy akta, prokuratura może nawet coś ustali, ale szanse na odzyskanie majątku są nikłe.
Platformy reklamowe mają w swoich regulaminach paragrafy typu: nie odpowiadamy za treść reklam. Użytkownik kliknął więc to jego problem. Ministerstwo ostrzega, ale nie ma narzędzi, żeby zatrzymać falę fake'owych treści u źródła. A ofiary? Zostają z pustym kontem i gorzką lekcją, że nie wszystko, co wygląda rządowo, pochodzi od rządu.
⚠️ Podziel się tym ostrzeżeniem
Szczególnie z osobami starszymi, które mogą nie rozpoznać oszustwa.
Profilaktyka to najlepsza ochrona przed stratami finansowymi.