Podatek PIT stanie się bykowym na sterydach. Rząd mógłby równie dobrze zrzucać pieniądze z helikoptera

Podatki Dołącz do dyskusji
Podatek PIT stanie się bykowym na sterydach. Rząd mógłby równie dobrze zrzucać pieniądze z helikoptera

Super Express opublikował wyniki sondażu Pollstera, z którego wnika, że 52 proc. respondentów chętnie zobaczyłaby mniejszy podatek dla rodzin. Innymi słowy: im więcej dana rodzina ma dzieci, tym mniejszy płaciłaby podatek dochodowy. Jeżeli poważnie rozważamy takie posunięcie, to mam małą podpowiedź. Szybciej i prościej byłoby zlikwidować podatek PIT w całości.

Nikogo nie powinno dziwić, że Polacy nie chcą dawać politykom swoich pieniędzy na zmarnowanie

Któż z nas nie chciałby płacić niższych podatków? Owszem, znajdą się jeszcze zwolennicy daleko posuniętej redystrybucji i rozbudowanego systemu usług publicznych finansowanych z danin na rzecz państwa. Żyjemy jednak w Polsce. W naszym kraju obawy o racjonalność, celowość i proporcjonalność wydatków różnych macek rządowej ośmiornicy są wręcz nieuniknione. Tym samym trudno byłoby się spierać z poglądem, w myśl którego im mniejsze płacimy podatki, tym jest lepiej.

Dlatego wcale nie dziwią mnie wyniki sondażu Pollstera opublikowanego przez Super Express. Wynika z niego, że 52 proc. respondentów chętnie zobaczyłaby mniejszy podatek dla rodzin. Chodzi o uzależnienie wysokości płaconego podatku PIT od liczby dzieci w rodzinie. Funkcjonowałoby to mniej-więcej na zasadzie wspólnego rozliczania małżonków albo samotnego rodzica z dzieckiem. Co ciekawe, przeciwko takiemu rozwiązaniu jest 33 proc. badanych.

Tutaj również nie ma większych powodów do zdziwienia. Nie da się ukryć, że duża część Polaków jest już zmęczona stawianiem na głowie koncepcji redystrybucji dochodu. Mowa oczywiście o programie Rodzina 800 Plus, który wszyscy finansujemy ze swoich podatków. Łożenie na nieswoje dzieci, często należące do ludzi zamożniejszych od nas, rzadko kiedy jest pożądanym scenariuszem.

Nie da się ukryć, że sam należałby do grona tych 33 proc. Dlaczego? Teoretycznie mógłbym pokusić się o wywód o relacjach pomiędzy konstytucyjnym obowiązkiem wspierania rodzin przez państwo a zasadami równości wobec prawa i urzeczywistniania sprawiedliwości społecznej. Tym razem jednak nie chodzi mi o to, że kolejny przywilej dla rodzin z dziećmi jest niesprawiedliwy względem reszty społeczeństwa. Mniejszy podatek dla rodzin trapi bowiem dużo poważniejszy problem.

Wspólne rozliczanie wszystkich rodziców z dziećmi sprawi, że podatek PIT stanie się bykowym na sterydach

W ostatnich latach widać wyraźną tendencję do obniżania podatku PIT. Jego podstawowa stawka wynosi dzisiaj 12 proc. Kwota wolna od tego podatku wzrosła do 30 tys. zł, a drugi próg podatkowy zaczyna się już od 120 tys. zł. Już nie trzeba być praktycznie pozbawionym dochodów, by uniknąć konieczności zapłaty podatku dochodowego od osób fizycznych. Dzięki Polskiemu Ładowi ci nieco gorzej zarabiający Polacy w praktyce odprowadzają Fiskusowi kwoty niemalże homeopatyczne, przynajmniej w porównaniu do poprzedniego stanu prawnego.

Czy tej sytuacji mniejszy podatek dla rodzin w ogóle ma rację bytu? Załóżmy, że zastosujemy mechanizm znany ze wspólnego rozliczania z małżonkiem. Dzieci najczęściej nie posiadają żadnych dochodów, więc możemy się spodziewać, że kwoty zobowiązań podatkowych rodziców zauważalnie spadną. Stanie się tak nawet przy uwzględnieniu konieczności późniejszego przemnożenia kwoty podatku do zapłaty o liczbę dzieci. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że aby w ogóle zapłacić jakiś podatek, dwójka rodziców dwójki dzieci musiałaby zarabiać nieco poniżej średniej krajowej.

Tym samym rodziny wielodzietne zostałyby w praktyce zwolnione z PIT, podobnie jak te, w których pensję do domu przynosi tylko jedno z rodziców. „Na zero” mogłyby w szczególnie sprzyjających okolicznościach wyjść osoby wpadające już w drugi próg podatkowy. Jeżeli nam taki obrót sprawy nie odpowiada, to zawsze możemy wprowadzić jakąś arbitralną ulgę na każde kolejne dziecko, na przykład 10 proc. podatku. Efekt będzie nieco mniej drastyczny, ale w gruncie rzeczy podobny.

Całkowita likwidacja PIT bije na głowę mniejszy podatek dla rodzin pod względem liczby zalet

Dla całej reszty podatników podatek PIT stałby się po prostu monstrualną wersją bykowego, które udaje powszechne opodatkowanie dochodu osób fizycznych. Jeżeli poważnie rozważamy wprowadzanie takiej ulgi, to przychodzi mi do głowy alternatywne rozwiązanie. Po prostu zlikwidujmy podatek PIT.

Jakby nie patrzeć, danina ta nie przynosi państwu takich dochodów jak VAT czy akcyza. Na dobrą sprawę już teraz jest zbędna. Jej likwidacja ulży nie tylko rodzicom z dziećmi, ale wszystkim obywatelom naszego państwa. Nie chodzi wyłącznie o same pieniądze, ale także o całe zawracanie głowy formalnościami związanymi z obliczaniem i odprowadzaniem tego podatku. Uszczuplenie dochodów podatkowych państwa można załatać stawkami opodatkowania konsumpcji. Przy okazji można by je uprościć.

Likwidacja PIT wydaje się mieć wręcz same zalety. Przynajmniej w sytuacji, gdy na drugiej szali leży mniejszy podatek dla rodzin. Nie ma się co oszukiwać: w dzisiejszej rzeczywistości podatkowej to pomysł porównywalny ze zrzucaniem pieniędzy z helikoptera przez ministra finansów. Po co więc bawić się w półśrodki, które ocierają się o absurd?

Na koniec warto wspomnieć, że nawet nie rozważam scenariusza, w którym mniejszy podatek dla rodzin zastąpiłby 800 Plus. Nie dość, że Pollster nie o to pytał swoich respondentów, to jeszcze takie rozwiązanie wydaje się kompletnie nierealne. Nawet hipotetycznie racjonalne programy w rodzaju „babciowego” rozbijają się o ich status kolejnej warstwy rządowego rozdawnictwa. Można się więc założyć, że ewentualna nowa ulga nie zagroziłaby istnieniu wypłacanego co miesiąc świadczenia na dziecko.