Moralność finansowa Polaków. Generalnie, jesteśmy za oddawaniem długów, ale swoich już niekoniecznie. Szokująco wielu z nas wykorzysta pomyłkę kasjera. Próbuje oszukać ubezpieczycieli i banki.
Moralność finansowa Polaków
Od kilku lat Związek Przedsiębiorców Finansowych wspólnie z partnerami przygotowuje raport „Moralność finansowa Polaków”. Tę moralność mierzy Indeks Akceptacji Nieetycznych Zachowań Finansowych (IANZF). W tym roku wyniósł on 45 pkt. Oznacza to, że blisko połowa z nas jest skłonna usprawiedliwić w kwestiach finansowych odstępstwa od obowiązujących norm prawnych bądź standardów etycznych. Z jednej strony aż 91 proc. deklaruje, że długi trzeba oddawać. Z drugiej wielu zdecydowałby się tak postępować na co dzień, żeby swojego długo nie zwrócić.
Najłatwiej przychodzi nam zaakceptować pracę „na czarno”, jeśli to uchroni przed ściągnięciem długu z pensji. Większość z nas nie ma też problemu z akceptacją rozliczeń bez rachunków czy zatajaniem informacji, które mogłyby być przeszkodą w otrzymaniu kredytu. Ponad jedna trzecia respondentów znajduje wytłumaczenie dla zawyżania wartości poniesionej szkody. Po to, by uzyskać nienależne jej odszkodowanie. Aż 36 proc. nie zawaha się wykorzystać błędu kasjera, który pomylił się na swoją niekorzyść. Wyłudzanie pieniędzy przez posługiwanie się fałszywymi dokumentami usprawiedliwia 10 proc. badanych.
Szkoda to wielka
Autorzy raportu podają, że w ciągu roku nieznacznie spadło poparcie dla zatajania informacji uniemożliwiających zaciągnięcie kredytu. W pozostałych kwestiach, w porównaniu z deklaracjami składanymi w 2021 r., akceptacja nieetycznych zachowań wzrosła. W największym stopniu dotyczy to zawyżania szkód.
„Wartość Indeksu Akceptacji Nieetycznych Zachowań Finansowych w ciągu ostatnich czterech lat utrzymuje się na poziomie przekraczającym dwie piąte, co pokazuje dość niski poziom etycznych standardów. Niepokojącym jest fakt, że Polacy są gotowi zaakceptować niemoralne, a nawet niezgodne z prawem zachowania w aż prawie połowie opisywanych przypadków. Szczególnie, że takie postępowanie ma również wpływ na poziom cen produktów i usług oferowanych przez firmy dotknięte niższą moralnością ich klientów czy kontrahentów. W dobie rosnącej inflacji i stóp procentowych może to bardzo niekorzystnie oddziaływać na całą gospodarkę” ocenia prezes ZPF Marcina Czugan, cytowany przez ISBnews.
Lepiej nie będzie
Niestety stan naszej moralności finansowej sprawia, że nigdy nie zbudujemy sobie dobrobytu na miarę państw, którym poziomu życia zazdrościmy. Gdy ekonomiści zastanawiali się, co powoduje, że kraje porównywalne pod względem wielu warunków osiągają różne poziomy rozwoju, doszli do wniosku, że jest to kapitał społeczny. Czyli respektowanie wspólnych praw i norm. Jeśli ludzie sobie ufają, to państwa rozwijają się szybciej.
A jeśli rozwijają się szybciej, to rośnie dochód ich obywateli. W takich krajach szybciej podejmuje się decyzje. W tym, na przykład, o inwestowaniu. Pracodawca ma zaufanie do pracownika, a pracownik do niego. Kontrahent do kontrahenta. Urzędnik do przedsiębiorcy. Mniej czasu i pieniędzy wydaje się na rożne kontrole, negocjacje i nadzór. Dzięki temu finalny produkt jest tańszy. Gdy u nas zarządzający firmami ubezpieczeniowymi czytają o rosnącej akceptacji dla wyłudzania odszkodowań, to skutkiem tego są przedłużające się procedury weryfikacji szkody, ale też wyższe składki. Bo za zwiększoną szkodowość zapłacimy wszyscy wyższymi składkami.
Polska, według tegorocznego badania IPSOS, przeprowadzonego w 30 krajach zalicza się do państw o najniższym poziomie zaufania. Gorzej od nas było tylko w trzech krajach. Tylko 16 proc. z nas uważa, że większości ludziom można ufać. Dla porównania tego zdania jest prawie połowa Szwedów czy mieszkańców Niderlandów. Ba, nawet 24 proc. Rosjan bardziej wierzy w ludzi, niż my. Pytanie czy nasza nieufność bierze się z tego, że sami postępujemy nie fair, czy też jest efektem doświadczenia takich zachowań za strony innych ludzi.