Bank of America ostrzega, że wskaźnik cena do wartości księgowej dla indeksu S&P 500 sięgnął poziomu 5,3 – i jest wyżej niż w marcu 2000 roku, tuż przed wielkim krachem dotcomów.
Déjà vu sprzed 25 lat
Pamiętamy ten schemat. W latach 90. wystarczyło dopisać do nazwy spółki „.com”, by inwestorzy rzucali się na akcje. Wyceny szybowały w kosmos, nawet jeśli firma nie miała żadnego realnego modelu biznesowego. W marcu 2000 roku balon pękł, a indeksy poleciały w dół. Dziesiątki spółek zniknęły w zapomnieniu, a tysiące inwestorów zostało z pustymi portfelami.
Dziś na pierwszy rzut oka widać podobieństwa: euforia, rekordy indeksów, wskaźniki wycen wyśrubowane do granic absurdu. Ale – jak twierdzi Michael Hartnett z BofA – tym razem to naprawdę może być inaczej.
Sprawdź polecane oferty
Allegro 1200 - Wyciągnij nawet 1200 zł do Allegro!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYTelewizor - Z kartą Simplicity możesz zyskać telewizor LG!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 20,77%
Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Investopedia cytuje, a Hartnett wymienia kilka czynników, które odróżniają 2025 od 2000 roku.
Po pierwsze, obligacje wracają do łask. Inwestorzy nie są już tak ślepo zapatrzeni w akcje – spora część portfeli jest ulokowana w długu, co teoretycznie zmniejsza ryzyko systemowe.
Po drugie, boom na sztuczną inteligencję. W przeciwieństwie do wielu bańkowych firm internetowych, AI już dziś przynosi realne przychody i zmienia całe branże – od medycyny po motoryzację.
Po trzecie, deprecjacja walut. Świat żyje w epoce taniego pieniądza i wielkich programów stymulacyjnych. Inflacja, drukowanie pieniędzy i rosnące zadłużenie sprawiają, że kapitał płynie w kierunku aktywów trudnych do zdewaluowania – takich jak złoto, kryptowaluty czy właśnie akcje.
Po czwarte, przesunięcia geopolityczne. Globalny kapitał szuka alternatyw poza Stanami Zjednoczonymi. Chiny, Indie, Ameryka Południowa – rynki wschodzące stają się coraz ważniejsze i mogą być wentylem bezpieczeństwa w razie amerykańskiej korekty.
Do tego dochodzi wątek najbardziej gorący: polityka Rezerwy Federalnej. Rynek wycenia z 87% prawdopodobieństwem, że we wrześniu FED zetnie stopy procentowe. Dla giełdy to sygnał, że będzie więcej płynności, tańszy pieniądz, nowe rekordy.
Ale jest też druga strona medalu. Gwałtowna zmiana kursu FED mogłaby zaszkodzić wiarygodności banku centralnego i wzbudzić wątpliwości co do jego niezależności. Polityczne naciski na Fed mogą doprowadzić do dalszego osłabienia dolara.
Indeks dolara już spadł w tym roku o ponad 9%, do poziomu 98. Jeśli poleci jeszcze niżej – poniżej 90 – inwestorzy w panice zaczną przerzucać środki do złota, krypto i rynków wschodzących.
Trump i boom na słabym dolarze
Hartnett widzi w tym scenariusz, który może być korzystny dla Donalda Trumpa. Słabszy dolar mógłby pomóc napompować krótkoterminowy boom gospodarczy w latach 2025–2026. Taka polityka mogłaby nawet odwrócić trend długu i deficytu – oczywiście chwilowo, bo historia uczy, że takie sztuczki często kończą się nową bańką.
Co ciekawe, wskaźnik Bull & Bear Indicator BofA pokazuje wartość 6,1 na 10 – czyli okolice neutralne. To nie są jeszcze rejony skrajnej euforii, jakie widzieliśmy tuż przed bańką dotcomów.
Scenariusze są dwa. Jeśli tym razem faktycznie będzie inaczej - boom AI, słabszy dolar i globalne przesunięcia mogą napędzać hossę jeszcze przez kilka lat. Ale jeśli historia się powtórzy, to obecne rekordy okażą się tylko preludium do spadków, a zwycięzcami będą ci, którzy dziś spokojnie kupują obligacje i złoto.