Od końcówki ubiegłego roku nadrabiam na platformie SkyShowtime zabytkowy już sitcom Frasier. Przyjemny. Opowiada o psychiatrze, który jest niesamowitym snobem: tylko najlepsze opery, tylko najlepsze alkohole, tylko najlepsze kobiety, tylko najlepsze dzieła sztuki — no i samochód oczywiście też najlepszy: BMW.
Ten fakt, ta amerykańska optyka, trochę na nowo otworzyły mi oczy na markę BMW, która w Polsce mierzy się czasem z pewnymi problemami “wizerunkowymi” za sprawą dość specyficznej społeczności. Wydaje mi się jednak, że — szczególnie w Warszawie — czasy drogowych toksyków ma już powoli za sobą. Jak to kiedyś powiedział influencer znany pod pseudonimem Elitarny Łobuz: „Rolex? Kiedyś klasa, potem obciach, teraz znowu klasa”.
BMW – klasa
Na łamach Bezprawnika testowałem już Peugeota 5008 oraz Škodę Kodiaq i oba samochody naprawdę mi się podobały.
Ale dopiero BMW X3 sprawiło, że koledzy z branży prawniczej żywo zainteresowali się moją przygodą z motoryzacją. Udało mi się odzyskać dwie gry na PlayStation 5, bo „akurat nadarzyła się okazja, by wpaść i w końcu oddać”; dopytywali z zainteresowaniem, prosili o zdjęcia czy opisy niektórych funkcji. Chcieli zajrzeć choćby przez szybę. Niby tylko trzy litery, a pojazd naprawdę wzbudza emocje.

BMW X3 budzi też respekt. Troszkę na początku odnosiłem się do pewnych stereotypów na temat jego użytkowników i — głupio się przyznać — ale w pewnym sensie mi się to nawet spodobało. Z logiem BMW na masce jeździ się po prostu łatwiej; inne samochody nie chcą wymuszać, jak gdyby bały się nieuchronnej konfrontacji. Oni nie wiedzą, czy przypadkiem nie wstałem akurat w nastroju na bijatykę.
Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, że na mój widok przerażona rowerzystka zeskoczyła z roweru i nalegała, bym przejechał pierwszy — mimo że ustępowałem jej pierwszeństwa na ścieżce rowerowej. Wiem, że w innych okolicznościach pani po prostu, w myśl zasady „hulajcie pedały, piekła nie ma”, pędem wbiłaby mi się przed maskę.
Oczywiście to są tylko anegdotki — ale zbiór takich właśnie anegdotek nazywamy marką.
Na sam koniec wstępu, skupionego na sile brandu, chciałbym się rozprawić z ostatnim stereotypem na temat marki BMW. Otóż: nie tylko samochód jest wyposażony w kierunkowskazy, ale też są to najlepsze kierunkowskazy, z jakich w całym swoim życiu korzystałem. Jest w nich coś fenomenalnie mechanicznego. Czasem kierunkowskaz w samochodzie wchodzi lekko, czasem z oporem — generalnie nie jest to wielka filozofia. Ale w BMW działa to tak, jakby sam szwajcarski geniusz sztuki zegarmistrzowskiej szlifował i rzeźbił kanaliki zapadki. Cała czynność jest niesamowicie przyjemna i bardziej przypomina korzystanie z manualnej skrzyni biegów — która oczywiście ma tylko dwa biegi, ale zawsze trafia do celu.

Moje pierwsze BMW
Zapewne wiecie, że BMW X3 to pierwszy w kolejce SUV tej marki, który jest takim „prawdziwym BMW”. Wprawdzie modele X1 i X2 też noszą bawarski logotyp, ale są pojazdami pewnego kompromisu — w kwestii napędu czy konstrukcji. Nie mam z tym problemu. Sam na co dzień wynajmuję Mercedesa z silnikiem od Renault i uwielbiam ten samochód. Ale cieszę się, że przygodę z nową marką mogłem zacząć od razu od wszystkiego, z czego BMW słynie.
Zaprzyjaźniony dziennikarz motoryzacyjny powiedział kiedyś, że przetestował tysiąc aut, ale BMW… BMW jest inne. Gdy tylko odebrałem swój testowy model, zapytał od razu, czy „to czuję”. Jestem pewien, że w swojej ograniczonej wiedzy motoryzacyjnej wielu rzeczy nie wyczułem, ale tak — jazda tym samochodem jest nietypowa. Przy czym mówiąc „jazda”, mam na myśli dosłownie odczucia z prowadzenia pojazdu, bo mam też swoją listę zastrzeżeń, do której jeszcze przejdziemy.
Jazda BMW X3, miękkość jego zawieszenia, sposób wchodzenia w zakręty przypominają mi nieco… masełko, które się wystawiło z lodówki i zapomniało o nim na 2 godziny, a teraz z nieprzyzwoitą lekkością rozsmarowuje się na świeżym pieczywie. Nie jestem aż takim motoryzacyjnym świrem, by ta kwestia była dla mnie decydująca przy zakupie auta, ale testowany model BMW X3 prowadzi się przyjemnie — zarówno w mieście, jak i na autostradzie. Nie czuć też w nim prędkości; mniej więcej do 120 km/h miałem wrażenie, że jadę 50 km/h. Moim zdaniem to zasługa nie tylko wspaniałego podwozia, ale też grubych drzwi i świetnego wyciszenia.

BMW X3 cechuje też niesamowita precyzja. Ile włożysz — tyle wyjmiesz. Mam wrażenie, że pojazd pozwala kontrolować prędkość czy tor jazdy z dokładnością do wartości po przecinku. Jeśli chcę jechać dokładnie 50 km/h, to tyle jadę. Mam poczucie, że gdybym się uparł, kontrolowałbym nawet 49,5 km/h i samochód doskonale by to rozumiał (oczywiście zapominamy na moment o istnieniu tempomatu).
Jeśli chodzi o moje potrzeby drogowe — to spełnia je aż nadto. Potęga. Ale „sąsiad, który się zna” rozpędził to BMW do prędkości, które sprawiły, że ponownie pożałowałem, iż wsiadłem z nim do jednego auta, i stwierdził, że jak na osiem biegów i tak mocny silnik, liczył na coś więcej. A potem przesiadł się do swojego Maserati i odleciał w stronę Księżyca. Jeśli chodzi o styl jazdy, jesteśmy z dwóch różnych gwiazdozbiorów, ale warto odnotować i takie opinie.
To właśnie model jazdy jest najmocniejszą stroną tego BMW
I naprawdę wierzę, że są ludzie, którzy mogliby się w tym zakochać. Dla mnie to przyjemne, ale nie decydujące. Póki co, w swoim życiu prowadziłem w sumie tylko jeden samochód, o którym wiem, że za żadne skarby świata nie chciałbym jeździć nim na co dzień — i był to zastępczy Seat Ateca.
Z testowanym BMW X3 30e xDrive mam kilka problemów, które są czysto personalne — ale może z niektórymi się utożsamicie. Otóż pojazd z jednej strony jest naprawdę duży, masywny, wcale nie tak łatwo się nim manewruje na parkingach, a jednocześnie w środku miejsca jest relatywnie mało. Żeby było jasne — fotel kierowcy to pełna wygoda. Na tylnych siedzeniach z zewnątrz wydaje się, że jest ciasno, ale kiedy już się usiądzie, to problem znika, jest naprawdę w porządku. Nie wierzę jednak, że z tyłu da się wygodnie jechać w więcej niż dwie osoby, bo na środku praktycznie nie ma miejsca na nogi. Czyli mamy auto czteroosobowe.
No to może chociaż bagażnik? A właśnie że niekoniecznie. Bagażnik jest naprawdę niewielki, a do tego „wala się” po nim kabel do ładowania, jeśli chcielibyśmy skorzystać z hybrydowo-pluginowych właściwości auta (tłumaczyłem ostatnio, co to jest PHEV w tekście o Škodzie — w razie wątpliwości można tam zajrzeć). Mnie ta funkcja średnio interesuje (bo nie mam gdzie ładować w domu, a na mieście mi się nie chce), więc gdybym brał BMW X3 dla siebie, poszedłbym w czystą spalinówkę. I bardzo dobrze bym na tym wyszedł, bo w tej wersji bagażnik jest większy. Nie jakiś ogromny, ale już akceptowalny — jak na tak majestatyczny, choć jednak czołg.

Porozmawiajmy o elektronice
BMW ma o tyle pecha, że testuję je bezpośrednio po Škodzie, która skradła moje serce swoim systemem operacyjnym — był po prostu doskonały. Ten w BMW jest w porządku — nie wyróżnia się ani przesadnie pozytywnie, ani negatywnie. Z jednej strony mamy naprawdę miliard funkcji konfiguracji różnych detali dotyczących jazdy i obsługi pojazdu, co jest dużym plusem. Z drugiej — przeklikiwanie się przez to wszystko to umiarkowana przyjemność. Można było to zaprojektować lepiej.
Krótko mówiąc: system operacyjny oferuje ogrom możliwości, których odkrywanie zajmuje wieki — nie tylko z powodu ich liczby, ale także dlatego, że fajne funkcje są czasem ukryte w zaskakujących miejscach. Nie wiem, jak to poprawić, ale ktoś od UX z lepszym wyczuciem bardzo by się tu przydał.
Nie brakuje też opcji personalizacji zegarów. Można je ustawić dokładnie tak, jak chcemy — wariantów jest dużo. Wszystkie jednak utrzymane są w dość mocno sportowej estetyce, która dobrze współgra z wnętrzem i ogólnym profilem auta, ale osobiście wolałbym coś bardziej eleganckiego. Myślę, że Frasier Crane też.
Jestem pod dużym wrażeniem systemu kamer zastosowanych w BMW X3. One — jak niemal wszystko w tym samochodzie — są bardzo techniczne. Tak jak wspomniałem, mam intuicję, że BMW X3 to samochód, który staje się tym lepszy, im lepszym jesteś kierowcą (a ja z pokorą przyznaję, że jestem bardzo zachowawczym przeciętniakiem). Świetnie widać to podczas parkowania. Początkowo system kamer i czujników wydaje się przytłaczający, zrozumienie i wyczucie go zajmuje chwilę, ale potem zaczynamy doceniać, jak wiele widzi i jak dokładnie pokazuje.
Bardzo podoba mi się kamera 360 stopni — pokazuje sytuację z góry lepiej niż u konkurencji. Przypominam, to duży, masywny i ciężki samochód; manewrowanie nim na ciasnych parkingach to wyzwanie, a ten system znacząco to ułatwia, oferując bardzo precyzyjne wsparcie.
Czujniki w nowym BMW X3 są liczne, ale nie zapominają, że to kierowca ma być w centrum. Nie ma tu tej irytującej tendencji, że samochód „wie lepiej” i np. nie pozwala zmienić pasa. X3-ójka raczej subtelnie ostrzega, ale nie odbiera nam kontroli. Ostatecznie to my jesteśmy panami sytuacji — ze wszystkimi konsekwencjami, dobrymi i złymi. Fani motoryzacji będą w siódmym niebie.
W tym momencie muszę jednak wspomnieć o jednej rzeczy, która mnie zaskoczyła. Podczas bardzo szybkiej jazdy zauważyłem, że maska nieco drga. Kiedy oddawałem samochód do biura BMW, wyraziłem zdziwienie: jak to, taki wspaniały czołg, a maska lata? Pracownik sprawdził i… okazało się, że przez cały czas testów była ona niedomknięta. Żyję i piszę te słowa, więc wszystko się jakoś trzymało, ale mimo wszystko — tak naszpikowany elektroniką pojazd premium przez kilka dni nie poinformował mnie, że maska nie jest domknięta? Sprawdziłem: ma taką funkcję. U mnie jednak nie zadziałała.
Kimże jest jednostka wobec BMW?
Słowo, które przychodzi mi do głowy w kontekście wnętrza BMW X3, to „brutalizm” — choć nie do końca trafne z punktu widzenia cech gatunkowych tej estetyki. Tym niemniej: człowiek w środku tego samochodu czuje się… mały. Cały design został zaprojektowany tak, by masywna konstrukcja wręcz onieśmielała. Jest surowo, monumentalnie. Wszystko jest takie wielkie.
Na plus: fizyczne przyciski przy najważniejszych funkcjach (projektanci dobrze rozpoznali, które to są, może tylko przy regulacji nawiewów poniosło ich z panelami dotykowymi). Ale poza tym — nie ma ich wiele. Przez większość czasu po prostu podziwiamy potężną bryłę i głośniki. Głośniki, które nawet przy 30% głośności niemal mnie ogłuszyły. Dźwięk? Świetny. Ale bałem się sprawdzić, co będzie dalej. Może gdybym utknął na pustyni i wzywał helikopter albo chciał z dna oceanu przywołać krakena, wtedy odważyłbym się wrzucić te 70%.
To, czy samochód jest ładny, to już kwestia gustu. Mnie testowany, czerwony model nie do końca się podobał, ale kiedy obok zaparkował dokładnie ten sam samochód w perłowo-beżowym kolorze (prawdopodobnie „szary dune metalizowany”), nie mogłem oderwać wzroku. Warto też pamiętać, że model ten występuje w różnych wersjach — ta najbardziej uboga wygląda po prostu kiepsko. Sporo na plus zmienia się w wariancie bardziej sportowym, którym jeździłem ja.
BMW – znowu klasa
Moja podróż przez Polskę (głównie Warszawę i okolice) w BMW X3 to była motoryzacyjna uczta. Powoli zaczynam rozumieć, dlaczego maniacy samochodów mają tak ogromny sentyment do tej marki. To jest po prostu samochód przez duże S, chodzi w nim właśnie o jeżdżenie, wożenie, poruszanie, przemieszczanie, kursowanie, ściganie, eksplorowanie, a cała reszta to tylko otoczka.
Dla kogo jest ten samochód? Przede wszystkim dla kogoś, kto chce mieć prawdziwe BMW i ma budżet w okolicy 300 000 złotych — ale nie pozwala mu on na zakup jeszcze lepszej wersji. Dla kogoś, kto chce mieć SUV-a, ale niekoniecznie „rodzinnego SUV-a”. Oczywiście poradzi sobie i w tej roli, jeśli rodzina nagle się powiększy, ale to po prostu nie jest jego kategoria. Wreszcie – dla kogoś, kto potrzebuje samochodu premium, który już raczej nie decyduje się na kompromisy i większość rzeczy stara się robić na poziomie wystającym ponad przeciętność swojego gatunku.