W niedzielę 19 października o godzinie 9:00 muzeum Luwr otworzyło się jak zwykle i natychmiast stało się sceną filmowego napadu. Zaledwie pół godziny później doszło do niezwykłego w swojej prostocie napadu rabunkowego. Policja potwierdziła, że zniknęły klejnoty z kolekcji Napoleona i jego żony, a muzeum zamknięto do odwołania. Złodzieje przebrani za robotników budowlanych wjechali do budynku podnośnikiem elektrycznym ustawionym przy prowadzonych remontach i w ciągu kilku minut wybili szyby w Galerii Apolla, skąd wynieśli dziewięć sztuk biżuterii z kolekcji Napoleona i cesarzowej. Brzmi jak Ocean’s Eleven, lecz wbrew pozorom to nie złodzieje wykazali się tu geniuszem tylko ochrona i francuskie służby nieporadnością.
Jak to się stało
Czterech mężczyzn, przebranych za robotników w odblaskowych kamizelkach i kaskach, podjechało pod Luwr od strony Sekwany na platformie budowlanej używanej przy remontach fasady. Wykorzystując moment otwarcia muzeum około godziny 9:30, dostali się przez okno na piętrze do Galerii Apolla, gdzie w ciągu 7 minut rozbili szybę i ukradli dziewięć klejnotów z kolekcji Napoleona i cesarzowej Józefiny. Po napadzie zbiegli tą samą drogą, wsiedli na skutery zaparkowane w pobliżu i zniknęli, zanim ktokolwiek zdążył zareagować.
Cała operacja nie wyglądała na dzieło geniuszy a raczej na spektakularną serię błędów po stronie Luwru i służb. Złodzieje wjechali platformą tam, gdzie trwały prace remontowe, przebrali się za robotników i wykonali to, co każdy, kto trochę rozumie systemy ochrony. Weszli tam, gdzie ochrona była osłabiona, przecięli szybę i wyszli zanim ktokolwiek zdążył zareagować. To nie był pokaz mistrzostwa. To był pokaz, jak łatwo pęka fasada bezpieczeństwa, gdy ktoś zapomina pilnować fundamentów, personelu, procedur i rutyn.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 19,91%
Skąd mogli wiedzieć, gdzie uderzyć? Możliwości są banalne, wystarczyła obserwacja, dostęp do publicznych informacji i skromna wiedza praktyczna. Plany turystycznej części muzeum są dostępne internetowo a wszelkie zgody i plany budowlane często trafiają do urzędów miejskich więc ktoś mógł je przejrzeć albo skopiować. Z kolei lokalizacja najcenniejszych gablot z historyczną biżuterią nie jest tajemnicą dla przewodników, autorów przewodników turystycznych i setek tekstów prasowych, nie było więc trzeba nawet przedtem odwiedzać muzeum, wystarczyła dokładna analiza zdjęć i nagrań z internetu.
Jeśli chodzi o kamery i „martwe strefy” nadzoru to z reguły mapy rozmieszczenia CCTV nie są powszechnie publikowane, ale można je rekonstruować z obserwacji trasy zwiedzania, zdjęć zrobionych przez turystów czy różnych filmów. Istnieje też możliwość, że współpracowali z byłymi lub aktualnymi pracownikami serwisu technicznego czy firm ochroniarskich bo w praktyce to często oni wiedzą, które kamery bywają wyłączane na czas serwisu, gdzie są martwe punkty i jakie rutyny (codzienne, powtarzalne procedury) chronią konkretne sale.
Oczywiście w Luwrze nie zabrakło finezji po stronie sprawców ale przede wszystkim zabrakło czujności, koordynacji i zasobów po stronie tych, którzy powinni chronić dziedzictwo. To bolesny i wstydliwy cios w Francuski dorobek narodowy.
Reakcje władz i odpowiedzialność
Skandal wywołał zmasowaną burzę polityczną. Kilka godzin po zdarzeniu Prezydent Emmanuel Macron zamieścił wpis na platformie X w którym stwierdził, że kradzież w Luwrze jest atakiem na dziedzictwo, które cenimy jako część naszej historii.
Minister sprawiedliwości Gérald Darmanin przyznał na antenie radia:
W Paryżu i we Francji znajduje się wiele muzeów, w których przechowywane są bezcenne skarby. Jedno jest pewne: ponieśliśmy porażkę - dodał, zapewniając, że policja ostatecznie aresztuje sprawców.
Prawicowa opozycja, z liderem RN Jordanem Bardellą na czele, otwarcie nazywają incydent upokorzeniem dla Francji, który jest nie do zaakceptowania. Lewicowi parlamentarzyści przypomnieli niedawne strajki pracowników Luwru, którzy już w czerwcu alarmowali o braku obsady sal i przestarzałym systemie antywłamaniowym.
Tymczasem na ulicach Paryża i w mediach pojawiają się pytania kto poniesie za to konsekwencje. Oskarżenia padają na służby mundurowe i zarząd muzeum, ale przede wszystkim również na polityków. Część francuskiej klasy politycznej już domaga się dymisji Francuskiej Minister Kultury, Rachidy Dati. Raporty zniwelowanych etatów i niewystarczającej liczby kamer w galerii mogą dziś przysporzyć kłopotów odpowiedzialnym za nadzór nad dziedzictwem kultury. Oczywiście główne konsekwencje poniosą przestępcy bo jeśli zostaną zatrzymani, grożą im dziesiątki lat więzienia za kradzież narodowych skarbów.
Odzyskamy dzieła, a sprawcy zostaną postawieni przed sądem – zapewnił Macron, i słowa tych deklaracji należy traktować poważnie.
Porażka Francuzów
W dłuższej perspektywie Francja nie tyle musi przejrzeć na oczy, co wreszcie przestać udawać, że wszystko działa. Oczywiście, żadne muzeum nie może zapewnić stuprocentowego bezpieczeństwa ale Luwr pokazał, że można nie zapewnić nawet połowy. Kradzież, dokonana niemal podręcznikowo, obnażyła nie brak środków, lecz brak wyobraźni i odpowiedzialności. Przez lata ostrzegano, że tnąc etaty ochrony i odkładając modernizację systemów, państwo ryzykuje utratę własnych symboli. Teraz nie chodzi już tylko o dziewięć klejnotów Napoleona, chodzi o utratę twarzy Francji, która właśnie zredukowała swoje dziedzictwo kulturowe. Policja znajdzie winnych, ale to politycy i urzędnicy już dziś powinni stanąć przed lustrem bo to właśnie tam siedział największy złodziej.