Epidemia strachu u polskich przedsiębiorców. Są dosłownie przerażeni

Firma Państwo Dołącz do dyskusji
Epidemia strachu u polskich przedsiębiorców. Są dosłownie przerażeni

Pandemia, nowy ład, wojna, a wreszcie inflacja. Czynników, które wpływają na nieciekawe nastroje u polskich przedsiębiorców jest naprawdę sporo. Nadchodzące wybory to dobry czas, by coś w tym zakresie zmienić.

Nie ma co ukrywać, że prowadzenie własnego biznesu to nigdy nie jest „łatwy kawałek chleba”. Tym bardziej jeśli spojrzymy na ostatnie lata, gdzie czynników utrudniających działanie na rynku było co nie miara. Do tego wszystkiego zadania nie ułatwia także rząd, który zamiast na poważnie zająć się wsparciem biznesu, zdecydowanie bardziej woli rozwijać politykę socjalną. Nic dziwnego, że strach o przyszłość to coraz częstsze uczucie towarzyszące przedsiębiorcom.

COVID-19 rozpoczął epidemię strachu

Już pod koniec 2020 roku badania przeprowadzone wspólnie przez Bank Pekao i International Trade Center wskazywały, że polscy przedsiębiorcy boją się skutków pandemii zdecydowanie mocniej niż ma to miejsce w innym częściach świata. Aż 57% ankietowanych wskazywało, iż obawia się zamknięcia działalności ze względu na trwającą epidemię. Tymczasem w Europie ten odsetek wynosił zaledwie 38%, a na świecie 39%.

Choć trzeba przyznać, że dzięki rządowym programom w szczycie pandemii udało się uratować wiele firm, to i tak nie wpłynęło to zbytnio na nastroje w biznesie. Może to być spowodowane faktem, że wielu liczyło na większe wsparcie podatkowe. W tym kierunku poszło wiele państwo, co doceniało 53% światowych przedsiębiorstw. U nas z tego rodzaju pomocy skorzystało ledwie 4% badanych firm.

Nastroje u polskich przedsiębiorców jeszcze słabsze przez wojnę oraz inflację

Kiedy sytuacja pandemiczna zaczęła się uspokajać światem wstrząsnęła wiadomość o barbarzyńskim ataku Rosji na Ukrainę. Niemal w tym samym czasie doszły problemy z inflacją oraz niesamowite zamieszanie z Polskim Ładem. To niemal gotowy scenariusz na dalsze pogarszanie sytuacji w biznesie. Znów widać to liczbach, które przed paroma tygodniami przedstawiło EFL.

Z barometru wynika, że obecnie koronawirusem przejmuje się już zaledwie 31% firm. Niestety niemal 63% przedsiębiorców wskazuje, że obawia się wpływu wojny na Ukrainie na ich działalność. Niemal połowa przewiduje ponadto w najbliższych miesiącach coraz trudniejszą sytuację na runku. Co więcej, z najnowszych danych zebranych przez CBM Indicator dla Konfederacji Lewiatan wynika, iż aż 86% przedsiębiorstw spodziewa się kilkuletniego kryzysu gospodarczego.

Nastroje w biznesie są zatem nieciekawe. Ich przewidywania mogą jednak mieć pokrycie w rzeczywistości. O ile bowiem inflacja w najbliższych miesiącach powinna hamować, to do powrotu do normalnych wskaźników jeszcze daleka droga. Eksperci przewidują bowiem, że w najbliższym czasie czeka nas spowolnienie gospodarcze. Nie będzie ono jednak tak duże, by udało się szybko zbić inflację, która w szaleńczych rozmiarach może pozostać z nami nawet do końca 2023 roku. Takie prognozy przedstawiły aż 34 zespoły biorące udział w konkursie dla najlepszego analityka organizowanego przez redakcję „Parkiet”.

Jak nastroje u polskich przedsiębiorców wpływają na sytuację pracowników?

Strach wśród przedsiębiorców to także niezbyt dobra informacja przede wszystkim dla pracowników. Już nawet z raportu Narodowego Banku Polskiego wynika, że najbliższe podwyżki płac nie zrównoważą wzrostu cen na rynku. Co więcej, już od dawna minęliśmy półmetek roku, a to czas kiedy zazwyczaj firmy uruchamiają procesy rekrutacyjne. W tym roku zmian kadrowych nie planuje jednak niemal 70% przedsiębiorców. Można się zatem spodziewać mocnego hamowania w statystykach wzrostu zatrudnienia.

Znaczne pogorszenie sytuacji na rynku pracy jednak nam nie grozi. Obecne nastroje u polskich przedsiębiorców mogą jedynie nieznacznie wpłynąć na zwiększenie bezrobocia. NBP wskazuje, że wskaźnik może wzrosnąć w przyszłym roku jedynie o 0,8%. Eksperci biorący udział we wspomnianym konkursie redakcji „Parkiet” również uważają, że sytuacja nie jest na tyle zła, by mocno wstrząsnąć rynkiem pracy. O racjonale podwyżki może być jednak coraz trudniej.

Rozwój biznesu to najlepszy sposób na zyskanie uznania

Nieustannie słabnące nastroje w polskim biznesie powinny być dla rządzących bodźcem do zmiany sposobu myślenia. Nie od dziś wiadomo bowiem, że Zjednoczona Prawica zdecydowanie bardziej woli stawiać na rozwój polityki socjalnej niż wsparcie przedsiębiorstw. Choć realnej pomocy dla wielu firm w czasie pandemii rządowi nie można odmówić, to była jednak ona nastawiona jedynie na przetrwanie.

Tymczasem wiele osób rozpoczynających działalność lub prowadzących ją od lat liczy na wsparcie w rozwoju biznesu. Z resztą w ramach wszelakich tarcz firmy mocno się zapożyczały. Jeśli mają mieć z czego oddawać, to należy ułatwić inwestowanie w nowe produkty, procesy, czy rynki. Nie bez znaczenia jest także konieczność mocniejszego zainteresowania chociażby infrastrukturą zieloną.

Tego typu działania w dłuższej perspektywie przyniosłyby rządowi i nam wszystkim wymierne korzyści. Z ostatnich danych publikowanych przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości wynika, iż sektor biznesu przyczynia się do wytwarzania blisko ¾ krajowego PKB. Z tego blisko połowa to zasługa małych i średnich przedsiębiorstw. Tym samym lokowanie pieniędzy w tej dziedzinie przyczyni się do poprawy sytuacji gospodarczej.

Silny biznes to silne państwo – schemat prosty, ale jakże ciężko przekonać do tego rządzących. To właśnie odważni i czujący wsparcie przedsiębiorcy mogą sobie pozwolić na większe inwestycje i docenienie pracowników. Dzięki temu zyskują niemal wszyscy – także władza, bo ludziom po prostu żyje się lepiej. Nadchodzące wybory i szukanie poparcia wśród wyborców to dobry moment, by przypomnieć sobie, co powinno przodować w partyjnych programach.