Amortyzacja części - cichy wróg każdego autocasco
To jedna z najczęściej spotykanych pułapek. Amortyzacja polega na tym, że ubezpieczyciel uznaje, iż części w starszym samochodzie są w pewien sposób zużyte, a więc mają mniejszą wartość niż nowe. A skoro mają mniejszą wartość, to również pokryje tylko ich część.
Przykład? Zderzak kosztuje 1000 złotych, ale ubezpieczyciel nalicza 30% zużycia. Wypłata wyniesie więc 700 zł, a resztę dopłacasz z własnej kieszeni. W praktyce oznacza to, że im starszy samochód, tym mniejsze wypłacone odszkodowanie. Dlatego wiele osób dopiero po szkodzie odkrywa, że AC "owszem, działa, ale nie do końca".
Amortyzacja liczona jest od każdego uszkodzonego elementu, który ma zostać wymieniony na nowy. Znam osobiście przykład, gdy na samochód o znacznej wartości potrącenie z tytułu amortyzacji części wyniosło kilkanaście tysięcy złotych. Kwota ta musiała zostać pokryta przez właściciela pojazdu. Wniosek - im droższy samochód, tym lepiej mieć zniesioną amortyzację do 0%. Jeżeli tylko masz taką możliwość u TU, to wykup ją, aby mieć nieporównywalnie lepszą ochronę.
Na koniec dodam jeszcze, że amortyzacja dotyczy tylko części, a nie kosztów robocizny, a ubezpieczyciele często uznają, że roczny samochód ma amortyzację 10%, dwuletni 20% itd. Zazwyczaj maksymalny próg amortyzacji to 60% dla sześciolatka i starszego pojazdu.
Udział własny - niepozorne kilka procent, które może sporo kosztować
Niektórzy myślą, że udział własny to drobiazg. Niestety czasem i on potrafi zaboleć. To nic innego jak kwota lub procent, które zawsze dopłacasz do szkody. Jeśli polisa ma np. 10% udziału własnego, a naprawa wynosi 8000 zł, to 800 złotych zapłacisz ty. W przypadku stałej kwoty - powiedzmy 1000 złotych - sumę tę dopłacasz niezależnie od rozmiaru szkody.
Udział własny ma sens, jeśli chcesz obniżyć składkę, ale wiele osób wybiera go… przypadkowo, nie zauważając takiego zapisu w OWU. Potem przychodzi zaskoczenie. A ofertę którego TU wybrać - tego, który oferuje udziały własne wyrażane w procentach czy tego, który oferuje przedziały kwotowe?
To zależy od wielkości szkody, ale tej nigdy nie przewidzisz. U jednego towarzystwa udział może mieć np. wspomniane już 10%, a u innego 1000 zł UW. Załóżmy, że szkoda została wyliczona na 10 000 złotych. W takim przypadku odszkodowanie będzie takie samo, ale co wtedy, gdy strata zostanie oszacowana na 50 000 zł? W pierwszym przypadku dostaniesz 45 000 zł, w drugim zaś 49 000 złotych. Udział kwotowy może być jednak mniej opłacalny w przypadku małych szkód, bo w praktyce możesz nic nie dostać (jeśli szkoda jest mniejsza od UW).
Uwaga - tyle dostaniesz na powyższych przykładach, o ile masz wykupioną amortyzację części (0%).
Naprawa na kosztorys to kolejne wielkie ryzyko
Likwidacja szkody na podstawie kosztorysu to kolejne źródło nerwów. Dlaczego? Ubezpieczyciel nie kieruje cię do warsztatu, tylko wycenia naprawę "na papierze" i wypłaca pieniądze. Problem w tym, że kosztorysy często zawierają zaniżone stawki roboczogodzin, najtańsze zamienniki części czy skrócone czasy napraw. Najgorsze jest jednak spore ryzyko niedoszacowania strat przez rzeczoznawcę, który oceni wartość szkody "na oko".
Czasami dopiero w warsztacie po rozbiórce części nadwozia wychodzi na jaw prawdziwa skala uszkodzeń. Jeżeli wybierzesz AC z wariantem na kosztorys, to sporo ryzykujesz, bo zgadzasz się na wycenę, która następnie w serwisie (którego sam musisz sobie zorganizować) może okazać się niewystarczająca na naprawę samochodu. Jeśli tylko możesz, wybieraj autocasco w wariancie bezgotówkowym - nawet jeśli nie ASO, to jakikolwiek inny warsztat współpracujący.
Jak uniknąć powyższych kłopotów? Często te 3 elementy (amortyzacja, udziały własne, kosztorys) są ze sobą powiązane. W zależności od samochodu i jego wartości czasami warto wybrać gorsze ubezpieczenie, ale w przypadku nowych i/lub bardzo drogich modeli nie ma najmniejszego sensu oszczędzać na autocasco. Dla niektórych sensowną alternatywą może być minicasco.
Optymalny wybór to brak amortyzacji i udziałów, a także naprawa bezgotówka w ASO na częściach oryginalnych. Taki wariant będzie niestety często zbyt drogi, ale zawsze możesz znaleźć "złoty środek", zgadzając się np. na zwykły (nieautoryzowany) serwis. Unikaj jednak jak ognia amortyzacji części, wysokich udziałów własnych i ryzykownego kosztorysu.