Niewykonanie rozkazu przez żołnierza czy strażnika granicznego to coś, za co grożą poważne konsekwencje

Prawo Dołącz do dyskusji (783)
Niewykonanie rozkazu przez żołnierza czy strażnika granicznego to coś, za co grożą poważne konsekwencje

Wielu komentatorów i polityków opozycji poleca żołnierzom i pogranicznikom pilnującym granicy z Białorusią po prostu zignorować rozkazy w sprawie migrantów. W skrajnych przypadkach wręcz pozrzucać mundury w geście protestu. W wojsku, policji i Straży Granicznej niewykonanie rozkazu to poważna sprawa, za którą grożą surowe konsekwencje. W przypadku żołnierzy to przestępstwo.

Odsądzanie od czci i chwały polskich żołnierzy i pograniczników za wykonywanie rozkazów zakrawa na absurd

Incydent na granicy polsko-białoruskiej w pobliżu Usnarza Górnego spowodował lawinę komentarzy, głównie ze strony szeroko rozumianej opozycji. Wiele z nich bardzo krytycznie odnosiło się do pełniących na tym odcinku pograniczników i żołnierzy. Niektóre można śmiało nazwać histerycznymi. Jak bowiem inaczej określić nazywanie funkcjonariuszy naszego państwa mianem „śmieci”, czy przyrównywać ich do służących któremuś ze złowrogich totalitaryzmów XX wieku?

Funkcjonariuszom Straży Granicznej i żołnierzom Wojska Polskiego zarzuca się właściwie wykonywanie przez nich obowiązków. W szczególności chodzi o niewpuszczanie migrantów na terytorium Polski, nieodbieranie od nich wniosków o azyl, niedopuszczanie osób postronnych bezpośrednio do nich i nieprzekazywanie im przez granicę żadnej pomocy. Zdaniem przedstawicieli opozycji, łamią tym samym prawo – w tym także prawa człowieka.

Wszyscy chyba zdają sobie sprawę z tego, że działania przedstawicieli polskich służb wynikają z otrzymanych przez nich rozkazów. Cóż więc mają zrobić? Przeciwnicy działań polskiego rządu w kwestii przeciwdziałania kryzysowi migracyjnemu w Polsce sugerują niewykonanie rozkazu. W bardziej drastycznej wersji: zrzucenie mundurów. Podobnie zresztą było w przypadku policjantów w trakcie protestów przeciwko zaostrzenia prawa aborcyjnego, czy egzekwowania pandemicznych obostrzeń.

Zanim jednak zacznie się odsądzać funkcjonariuszy od czci i chwały i lżyć ich od najgorszych, wypadałoby się zastanowić nad jedną kwestią. Jak to właściwie wygląda od ich strony? Zarówno wojsko, jak i policja czy Straż Graniczna to nie jest jakaś zwykła praca. To państwowe służby, ściśle hierarchiczne, zorganizowane na zasadzie podporządkowywania się decyzjom przełożonym. Za niewykonanie rozkazu grożą konsekwencje. W przypadku żołnierzy są one szczególnie surowe.

Niewykonanie rozkazu przez żołnierza jest po prostu przestępstwem

Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na fakt, iż niewykonanie rozkazu przez żołnierza stanowi w Polsce przestępstwo. Zgodnie z art. 343 §1 kodeksu karnego:

§ 1.
Żołnierz, który nie wykonuje lub odmawia wykonania rozkazu albo wykonuje rozkaz niezgodnie z jego treścią, podlega karze aresztu wojskowego albo pozbawienia wolności do lat 3.

§ 2.
Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa wspólnie z innymi żołnierzami lub w obecności zebranych żołnierzy albo następstwem czynu określonego w § 1 jest znaczna szkoda majątkowa lub inna poważna szkoda, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Ściganie przestępstwa następuje na wniosek dowódcy jednostki. Co jednak, jeśli rozkaz wydany żołnierzowi jest sprzeczny z prawem? Odpowiedź na to pytanie zawiera art. 344 kk.

§ 1.
Nie popełnia przestępstwa określonego w art. 343 żołnierz, który odmawia wykonania rozkazu polecającego popełnienie przestępstwa albo nie wykonuje go.
§ 2.
W razie wykonania rozkazu, o którym mowa w § 1, niezgodnie z jego treścią w celu istotnego zmniejszenia szkodliwości czynu, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary lub odstąpić od jej wymierzenia.

Jakby tego było mało, art. 318 zawiera dodatkowe zastrzeżenie, że żołnierz wykonujący rozkazy nie popełnia przestępstwa – chyba, że wykonując rozkaz umyślnie popełnia przestępstwo. Warto przy tym pamiętać, że kodeks karny definiuje rozkaz bardzo prosto i bardzo szeroko. Jest nim po prostu „polecenie określonego działania lub zaniechania wydane służbowo żołnierzowi przez przełożonego lub uprawnionego żołnierza starszego stopniem”.

Sytuacja na granicy w okolicach Usnarza Górnego jest pod względem prawnym skomplikowana i wielowątkowa

Jak się łatwo domyślić, bardzo podobne regulacje znajdziemy w ustawach o policji i o Straży Granicznej. Mowa o odpowiednio art. 58 ust. 2 tej pierwszej i 63 ust. 2 tej drugiej. Obydwa mają w zasadzie takie samo brzmienie:

Art. 63 ust. 2 ustawy o Straży Granicznej

Funkcjonariusz obowiązany jest odmówić wykonania rozkazu lub innego polecenia, jeśli wykonanie rozkazu lub innego polecenia łączyłoby się z popełnieniem przestępstwa

W obydwu przypadkach funkcjonariusz, który zdecydował się na niewykonanie rozkazu, powinien zameldować ten fakt dowódcy swojej formacji z pominięciem drogi służbowej. O ile w przypadku żołnierzy niewykonanie rozkazu stanowi przestępstwo, o tyle w przypadku pograniczników i policjantów jest to przewinienie dyscyplinarne. Odpowiedzialność dyscyplinarna może dla funkcjonariusza oznaczać nawet wydalenie ze służby.

Odniesienie tego wszystkiego do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej jest stosunkowo proste. Ani żołnierze, ani pogranicznicy nie są tam od tego, by zastanawiać się nad skomplikowanymi niuansami styku prawa krajowego, europejskiego i ratyfikowanych przez Polskę międzynarodowych konwencji. Można śmiało założyć, że bardzo często nie posiadają wiedzy specjalistycznej, by móc samodzielnie ocenić prawny aspekt całej sytuacji. Od tego są przełożeni.

Przedstawiciele szeroko rozumianej opozycji zarzucają żołnierzom i pogranicznikom popełnianie przestępstwa. Sami przyklaskują łamaniu prawa zarówno Polski, jak i Unii Europejskiej, czy Białorusi. Nie wolno nielegalnie przekraczać granicy obydwu tych państw, w żadną ze stron. Białorusinów nieszczególnie interesuje polski immunitet poselski. Przerzucanie żywności na białoruską stronę granicy na dobrą sprawę można uznać za przemyt. Do tego dodajmy oczywistą i udokumentowaną wrogą działalność ze strony Aleksandra Łukaszenki.

Żeby dodatkowo sprawę skomplikować: ETPC nakazał nakazał Polsce i Łotwie, by zapewniły migrantom wodę, żywność i opiekę medyczną. To oznacza, że opozycja ma rację a rząd się myli, prawda? Niekoniecznie. Polska w końcu zadeklarowała wysłanie do tych migrantów konwoju humanitarnego na Białoruś. To strona białoruska odmówiła, cały czas mówimy o osobach znajdujących się na terytorium Białorusi.

Niewykonanie rozkazu w wojsku to ostateczność, zarezerwowana zwykle na przypadki rażące i oczywiste

Sprawa bynajmniej nie jest ani jasna, ani oczywista. Doświadczeni prawnicy mogliby mieć problem z ustaleniem kto tu łamie prawo a kto działa w warunkach wyższej konieczności. Dlatego prawo musi chronić funkcjonariuszy państwowych służb przed konsekwencjami wykonywania rozkazu. Na szczęście tak właśnie jest.

Absurdem byłaby sytuacja, w której żołnierz, policjant, czy strażnik graniczny za każdym razem musiałby się zastanawiać, czy aby na pewno przełożony nie wydał mu rozkazu niezgodnego z prawem. Czy odruchem serca ze strony polityków tej, czy tamtej opcji. I to niezależnie od tego, czy społeczeństwo uważa, że Polska powinna przyjąć migrantów, czy jest wręcz przeciwnie.

Osobną sprawą są sytuacje w oczywisty i rażący sposób bezprawne. Przykładem mógłby być na przykład nakaz zastrzelenia nieuzbrojonych i nieagresywnych ludzi próbujących dostać się na polską stronę granicy. W takiej sytuacji niewykonanie rozkazu rzeczywiście jest nie tylko prawem, ale i obowiązkiem żołnierza.

Funkcjonariusze państwowi powinni kierować się w wykonywaniu swoich obowiązków przepisami prawa. W przypadku służb mundurowych będą to stosowne ustawy, regulaminy i decyzje przełożonych. Skądinąd dość drobiazgowo regulujące przebieg ich służby. Tyle tylko, że to samo dotyczy chociażby posłów – o czym ci zaskakująco często zapominają.

Okazuje się wręcz, że to ci szkalowani żołnierze i pogranicznicy chronią ich przed ich własną lekkomyślnością. Co by w końcu było, gdyby stojący po drugiej stronie granicy funkcjonariusze białoruscy zareagowali na próbę wtargnięcia polskiego parlamentarzysty na terytorium ich kraju?