Nie możemy mieć fajnych rzeczy, bo rząd musi zarabiać na inflacji

Państwo Podatki Dołącz do dyskusji
Nie możemy mieć fajnych rzeczy, bo rząd musi zarabiać na inflacji

Podwyższenie kwoty wolnej od podatku dochodowego ma nastąpić przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku. Cóż za przypadek, prawda? Oficjalnym wytłumaczeniem jest wysoki deficyt budżetowy, który stoi na przeszkodzie kolejnemu de facto obniżeniu podatków. Niska kwota wolna rzeczywiście jest potrzebna, bo sprawia, że państwo zarabia na inflacji. Mechanizm ten jeszcze lepiej widać w przypadku podatku VAT. 

Niska kwota wolna w podatku PIT tak naprawdę nadaje temu podatkowi sens

Wiemy już, kiedy tym razem rząd chce spełnić swoją obietnicę podwyższenia kwoty wolnej od podatku do kwoty 60 tys. zł. Przypomnijmy: miałoby to nastąpić w 2027 roku. Absolutnie „niespodziewanym” zrządzeniem właśnie w tamtym roku odbędą się kolejne wybory parlamentarne. Dzięki temu rządzący prawdopodobnie liczą na możliwość ponownego sprzedania Polakom starej i dotychczas niezrealizowanej obietnicy wyborczej. Prawdę mówiąc, jestem sceptyczny, czy w ogóle do zmiany dojdzie. Niska kwota wolna jest w końcu państwu potrzebna.

Utrzymanie jej na poziomie 30 tys. zł jest absolutnie kluczowe z punktu widzenia interesów fiskalnych państwa. Wynika to jasno z wymówek, które dotychczas przedstawiali nam politycy. Ryszard Petru przekonuje na przykład, że 60 tys. zł kwoty wolnej kosztowałoby państwo 52 mld zł uszczuplonych dochodów. Nie wątpię w te szacunki. Równocześnie jednak trzeba zauważyć, że dochody państwa z tytułu podatku PIT w 2024 r. wyniosły 97,6 mld zł. Oznacza to tyle, że budżet straciłby przeszło połowę środków uzyskiwanych dzięki tej daninie.

Co nam to właściwie mówi? Przede wszystkim to, że chyba większość Polaków osiąga w rzeczywistości dochody poniżej progu 60 tys. zł. Gdybyśmy zwiększyli kwotę wolną od podatku PIT, to straciłby on większość ze swojego sensu. Zwłaszcza jeśli przy okazji mielibyśmy zwaloryzować drugi próg podatkowy wynoszący obecnie 120 000 zł.  Jest w tym jednak coś jeszcze. Niska kwota wolna jest w tym konkretnym podatku potrzebna dlatego, że państwo zarabia także na połączeniu inflacji oraz wzrostu wynagrodzeń.

Działa to w ten sposób, że kluczowe daniny na rzecz państwa są po prostu wyrażone procentowo. Interesuje nas w szczególności PIT oraz VAT. W miarę jak zarabiamy więcej, tym więcej pieniędzy trafia do budżetu. Im więcej wydajemy, tym również Fiskus obławia się bardziej. Progi ograniczające ciężar tej pierwszej daniny są jednak ustalone sztywno. Niska kwota wolna sprawia, że możliwie dużo podatników zapłaci możliwie wysoki podatek.

Państwo potrzebuje sposobów na wyciąganie od podatników pieniędzy w miarę, jak rosną ceny i pensje

W przypadku podatku VAT nie istnieje żadna kwota wolna, pomijając tę uprawniającą przedsiębiorców do skorzystania ze zwolnienia. Nie bez powodu to właśnie podatek od towarów i usług przyniósł w zeszłym roku 287,7 mld zł. Warto przy tym wspomnieć, że zyski z obydwu danin systematycznie rosną. W przypadku PIT będzie to dodatkowe 6,5 proc. w ujęciu rocznym, dla VAT to już wzrost o 17,8 proc.

Gdzie w tym wszystkim inflacja? Ktoś mógłby powiedzieć, że wspomniane wyżej wzrosty to rezultat tego, że polska gospodarka się rozwija, a Polacy zarabiają coraz więcej. W jakiś stopniu jest to oczywiście prawda. Trzeba jednak pamiętać, że równocześnie rosną także ceny, a ich wzrost nakręca żądania płacowe w gospodarce.

Na pierwszy rzut oka wystarczyłoby utrzymywać ceny i podatki na stałym poziomie. Jest jednak także trzeci element w postaci kosztów obsługi długu publicznego. Wysoka inflacja ułatwia radzenie sobie z zadłużeniem. Politycy zaś bardzo lubią zadłużać nasz kraj na potęgę. Niekiedy nawet po prostu muszą to robić. Przykładem będzie finansowanie wydatków infrastrukturalnych oraz na cele obronne. Tym samym z punktu widzenia rządu inflacja jest zasadniczo całkiem korzystnym zjawiskiem, dopóki jest pod kontrolą. O tym, co wzrost cen w gospodarce oznacza dla obywateli, mogliśmy się przekonać w ostatnich latach.

Jeżeli usuniemy jeden z elementów, to zarządzanie dochodami, wydatkami i zadłużeniem państwa będzie dużo trudniejsze. Niska kwota wolna służy więc na tyle ważnemu celowi, by decydenci byli bardzo ostrożni w kwestii jej podwyższania. Poprzednim razem stało się to po wielu latach, gdy brak dalszej waloryzacji był nie do utrzymania z powodu absolutnego braku społecznej akceptacji dla takiego stanu rzeczy. Można się spodziewać, że tak będzie także w przyszłości. Ostatnia waloryzacja nastąpiła w 2022 r., a więc stosunkowo niedawno.

Czy istnieje jakaś alternatywa? Jak najbardziej. Zawsze istnieje szansa na jakąś daleko posuniętą reformę podatku PIT. Problem z nim jest taki, że dochody z tego tytułu niby nie są przesadnie wysokie, ale równocześnie nie są tak niskie, by państwo było skore z nich zrezygnować. Do tego pozostaje konieczność finansowania wydatków na wszelkie realnie możliwe sposoby. Lepiej więc mieć ok. 100 milionów złotych niż ok. 50 milionów.