Nocne wyścigi to wieloletnia „tradycja” w Gdańsku. Policja postanowiła z nią walczyć i ustawiła kilka pachołków i ograniczenie prędkości

Gorące tematy Moto Prawo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (80)
Nocne wyścigi to wieloletnia „tradycja” w Gdańsku. Policja postanowiła z nią walczyć i ustawiła kilka pachołków i ograniczenie prędkości

W Gdańsku miłośnicy szybkich samochodów regularnie urządzają nocne wyścigi i rajdy ulicami miast przy biernym udziale policji. Po nagłośnieniu sprawy w lokalnych mediach policjanci przystąpili do radykalnych działań. Postawili kilka pachołków, czasowo ograniczyli prędkość i wystawili mandaty 30 kierowcom na łączną sumę 10 tysięcy złotych. To z pewnością zrobi wrażenie na właścicielu samochodu wartego prawie milion złotych.

Po co komu szybki i stuningowany samochód, jeżeli przez miasto można jechać z prędkością jedynie 50 km/h? No i przede wszystkim gdzie odgrywać ulubione sceny z serii filmów Szybcy i Wściekli, skoro w Polsce praktycznie nie ma toru samochodowego? Oczywiście na ulicach miast, tyle że późnym wieczorem, kiedy jest na nich mniej kierowców. Tak właśnie jest w Gdańsku. Całkiem długi odcinek drogi z dobrą nawierzchnią od lat zachęca amatorów nocnych wyścigów. To w zasadzie lokalna tradycja, a fani szybkich samochodów doskonale wiedzą, gdzie się udać w celu ich oglądania. Doskonale wie o tym też policja, której od lat zarzuca się brak zaangażowania w ściganie kierowców.

To w zasadzie stało się drugą tradycją związaną z nocnymi wyścigami. Lokalne media raz na jakiś czas opisują liczne niebezpieczne sytuacje z udziałem kierowców. Tak było w zeszłym tygodniu, kiedy okazało się, że wyścigom przyglądają się także policjanci. Dziennikarze namierzyli kilka radiowozów ustawionych wzdłuż ich trasy. To jednak nijak nie przełożyło się nawet na wystawianie mandatów, nie mówiąc o bardziej konkretnych akcjach. Chyba nie trzeba wspominać, że takie wyścigi samochodowe wiążą się z łamaniem dziesiątek różnych przepisów prawa drogowego. W przeszłości zdarzały się nawet poważne wypadki z udziałem innych kierowców. W końcu cała impreza nie ma miejsca na zamkniętym torze, a w środku miasta na bardzo ruchliwej trasie. Cykl od lat wygląda w ten sposób, że dziennikarze przypominają o tym regularnie, a policja wtedy odpowiada. Najczęściej w stylu, że „działania nie muszą być widoczne na miejscu, żeby były skuteczne”.

Nocne wyścigi Gdańsk

Niemniej jednak w ubiegłym tygodniu historia się powtórzyła, a dziennikarze lokalnych mediów po raz kolejny oglądali nocne wyścigi. W odpowiedzi na materiał, lokalni policjanci przystąpili do działania. Podczas kolejnego wyścigu postanowili zwęzić jeden pas ruchu i wprowadzić tymczasowe ograniczenie prędkości do 30 km/h. Oczywiście nie ustawiono żadnej betonowej zapory, a jedynie plastikowe pachołki. Złośliwi kibice mogliby „blokadę” usunąć w kilka sekund. Skontrolowano również około 30 kierowców i wystawiono łącznie mandaty na kwotę 10 tysięcy złotych. To daje około 300 zł na jednego skontrolowanego kierowcę.

Sąd wypowiedział się w sprawie ulicznych wyścigów – dożywocie za spowodowanie śmierci

To wszystko wygląda niezwykle kuriozalnie. Przede wszystkim takie ograniczenie nie są kierowane wyłącznie do uczestników wyścigów, a są utrapieniem dla wszystkich uczestników ruchu. Po drugie równie skuteczne, co włączenie czerwonego światła. Cały sens tych wyścigów sprowadza się do łamania zasad ruchu drogowego. Postawienie dodatkowego znaku przy drodze nie wpłynie na poprawę bezpieczeństwa w tym punkcie. Taki gdański Vin Diesel pewnie nawet nie zauważy tego znaku, bo będzie jechał za szybko. No i warto też zastanowić się nad tym jaki jest sens wystawienia mandatu na kwotę 300 zł kierowcy, który bierze udział w nocnych rajdach samochodem wartym kilkaset tysięcy złotych? Podejrzewam, że większym kosztem dla takiego jest zatankowanie samochodu do pełna, niż opłacenie mandatu.

Dla kontrastu warto przypomnieć historię z sąsiednich Niemiec. Tam uczestnicy takich wyścigów spowodowali śmiertelny w skutkach wypadek, którego ofiarą padł przypadkowy kierowca. Sąd nie miał najmniejszych wątpliwości i skazał kierowcę na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Ile lat trwa za to zabawa w kotka i myszkę policji i Froga?