Żarty żartami, a sprawa jest poważna. Chodzi o nowe limity w transakcjach gotówkowych, które mają obowiązywać od przyszłego roku. Część osób uważa, że rząd posuwa się za daleko i protestuje.
Nowe limity w transakcjach gotówkowych
Od 1 stycznia 2023 roku, pierwszy raz w historii naszego państwa wprowadzone zostaną obowiązkowe płatności bezgotówkowe w transakcjach między konsumentami a przedsiębiorcami. Dwadzieścia tysięcy złotych to kwota, powyżej, której płatności w relacjach konsument przedsiębiorca trzeba będzie dokonywać bezgotówkowo. Przy transakcjach walutowych ma to być równowartość tej kwoty, przeliczona po kursie NBP. Jeszcze ostrzej nowe przepisy traktują przedsiębiorców. Tu w relacji B2B limit ścięto do 8 tys. zł. Dziś jest to 15 tys. zł. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców uważa to rozwiązanie za „zbyt daleko idącą ingerencję w preferencje obywateli, dotyczące metod płatności i apeluje o wycofanie się z tego rozwiązania”.
Chcemy wyboru
Przedsiębiorcy tłumaczą, że i bez odgórnych nakazów Polacy są wśród pionierów w stosowaniu nowoczesnych technologii w obrocie bezgotówkowym. Badania wskazują, że ponad 47 proc. z nas preferuje płatności bezgotówkowe. Jednak aż 32,6 proc. woli płacić gotówką. Bo to, w ich ocenie wygodniejsze i dające lepszą kontrolę nad wydatkami. Jest i argument prawa do prywatności. Ludzie pytają, dlaczego państwo ma wiedzieć, na co wydają swoje pieniądze. Są transakcje, po których śladu nie chce się zostawiać. A im człowiek starszy, tym przywiązanie do gotówki większe.
Państwo, wprowadzając nowe limity, chce walczyć z szarą strefą. I nie ukrywam, że gdy widzę, jak człowiek reguluje kilkunastotysięczny rachunek za pobyt w hotelu, wyciągając z kieszeni kolejne rolki banknotów czy w luksusowym butiku klientka „wysupłuje” z torebki 50 tys. zł, by opłacić swoje zakupy, to rozumiem, że jest na tym polu jeszcze sporo do zrobienia. Przedsiębiorcy też ten problem dostrzegają i głośno o nim mówią. Choć zwracają też uwagę na drugą stronę medalu.
Szara strefa może się poszerzyć
„Rozwiązanie to ( red. limity) pomaga ograniczyć ryzyko nadużyć podatkowych, z drugiej jednak strony może być istotnym utrudnieniem w działalności mikro i małych przedsiębiorców z powodu ograniczenia ich płynności finansowej i nałożenia dodatkowych obowiązków formalnoprawnych. Co również bardzo istotne, starając się ograniczyć obrót gotówkowy w transakcjach B2C możemy poniekąd stymulować powstawanie patologii na rynku. W sytuacji bowiem, w której klient nie będzie miał możliwości dokonania transakcji bezgotówkowej. Na przykład z powodu braku gotówki na rachunku bądź w ogóle braku rachunku płatniczego, a przedsiębiorca nie będzie mógł przyjąć legalnie płatności w gotówce, to może on nie wystawić faktury VAT. Nie chcąc tracić klienta. Tym samym, zmiana może w istocie stymulować wzrost szarej strefy, zamiast realizować swój podstawowy cel i ją ograniczać” piszą w swoim memorandum członkowie ZPP.
Nie wojujcie teraz z gotówką
Przedsiębiorcy na poparcie swojego stanowiska podnoszą jeszcze kwestie bezpieczeństwa. Chodzi o to, że w tym niespokojnym czasie (wojna w Ukrainie) rośnie zagrożenie ataków na systemy bankowe. Wreszcie, ZPP ostrzega, że przy obsłudze gotówki pracują ludzie. Część od nowego roku straci pracę. Zapotrzebowanie na ich usługi zmaleje. Chodzi o centra gotówki, druk, kasjerów, konwojentów.
„Banknoty i monety emitowane przez NBP są legalnymi środkami płatniczymi w Polsce i nie znajdujemy powodu, dla którego ich wykorzystywanie miałoby być sztucznie ograniczane regulacjami ” piszą przedsiębiorcy. Ich postulat do rządu jest prosty. Oczekują odstąpienia od wprowadzania limitu dla transakcji między przedsiębiorcą, a konsumentem. Nie sprzeciwiają się zaostrzeniu limitów w transakcjach między przedsiębiorcami.