Nowy rząd w Polsce się tworzy – choć oczywiście ostatecznie nie wiadomo, kiedy przejmie władzę. Rządzić łatwo nie będzie – i przyczyny można tu by wymieniać godzinami. Jednak można zrobić pięć całkiem prostych rzeczy. I będzie się żyło lepiej. Wszystkim.
Nie ukrywajmy – każdego z nas w Polsce frustruje mnóstwo rzeczy. Zmiana niektórych (na przykład tego, jak funkcjonuje ochrona zdrowia) to zadanie karkołomne. Ale są rzeczy, które można zrobić stosunkowo łatwo – i wydają się one całkiem możliwe do realizacji nawet przy sprzeciwie prezydenta. Jeśli władza chce pokazać, że jest blisko ludzi, od tych rzeczy powinna zacząć.
To nie jest tak, że nasza „piątka” to rzeczy fundamentalne. To po prostu rzeczy, które nowa władza mogłaby dość łatwo wprowadzić – z kwestią aborcji, rozdziału państwa od Kościoła, odkręcaniem Polskiego Ładu czy naprawianiem systemu edukacji po prostu będzie niesłychanie trudniej. A na pewno zajmie to dużo więcej czasu.
Likwidacja niedziel niehandlowych
Ten pomysł rządu PiS krytykujemy już od lat. Prawo to jest po prostu absurdalne – nie dość, że komplikuje życie, to jeszcze są równi i równiejsi (bo niektóre sklepy przecież działają). Większość Polaków by odetchnęła, gdyby w handlu wróciło stare – zresztą Donald Tusk sugerował, że tak właśnie będzie. Trzymamy za słowo.
Koniec z prześwietlaniem kont przez skarbówkę
Rząd po cichu ułatwił skarbówce wchodzenie na konta Polaków. Takie prześwietlenie może dotknąć każdego – nawet jeśli nie toczy się żadne postępowanie. Budzi to zrozumiały niepokój wśród zwykłych ludzi – zwłaszcza, że nie każdy ma zaufanie do urzędników (i trudno się dziwić). Jasne, trudno, żeby po zmianie władzy Polacy automatycznie zaczęli ufać skarbówce. Ale „odkręcenie” tej zmiany może przynajmniej pokazać, że rządzący mają dobrą wolę.
Likwidacja TVP
To chyba jeden z głównych postulatów twardych przeciwników PiS. Nowa władza ma twardy orzech do zgryzienia – z jednej strony ludzie chcą likwidacji TVP, z drugiej „własna” telewizja bardzo by się przydała. Likwidacja może nie wszystkich mediów państwowych, ale przynajmniej „publicznej” telewizji, byłaby świetnym krokiem. Nawet jeśli władza by się w przyszłości zmieniła, powrót propagandowej sieczki nie byłby już taki prosty. No i w budżecie zostałyby przynajmniej 2-3 mld zł rocznie. A ludzie już nie musieliby się martwić abonamentem (albo abonament byłby okrojony, żeby utrzymywał np. tylko stacje radiowe).
Publiczne i jawne konkursy na stanowiska państwowe i w spółkach skarbu państwa
Zmorą ostatnich lat były przedziwne kariery menedżerów i niesłychany wręcz rozrost wszelkich „fundacji” i fundacyjek. Jak z tym walczyć? To nie musi być wcale takie trudne – wystarczy, aby na najważniejsze stanowiska w spółkach skarbu państwa przeprowadzane były jawne konkursy. Tak, aby każdy mógł zobaczyć, który kandydat za co dostał punkty – i kto je przyznawał. Analogicznie można by przeprowadzać konkursy na wydawanie publicznych pieniędzy dla fundacji. Nawet jeśli takie konkursy zupełnie nie zlikwidowałyby patologii, to na pewno by je ograniczyły.
Koniec z obrażaniem wszystkich
Rząd Zjednoczonej Prawicy uwielbiał obrażać wszystkich – opozycję, jej wyborców, ale też Niemców, Unię Europejską, lekarzy, prawników, dziennikarzy… Można by wymieniać bez końca. Oczywiście trudno się spodziewać, by Donald Tusk stosował antyunijną retorykę. Ale nowa władza może też starać się pokazywać wyborcom PiS „gdzie ich miejsce”. A nie o to chodzi. Chodzi o to, by Polskę posklejać i żeby każdy się czuł w niej dobrze. Te miliony wyborców PiS również. Trzeba rozliczyć polityków PiS i działaczy tych partii – jeśli złamali prawo, muszą ponieść konsekwencje. Ale ważne jest to, by te rozliczenia odbywały się bez atmosfery hejtu i pokazywania, że wygrała „lepsza” Polska. To nie będzie łatwe, ale tylko w ten sposób nasz kraj może być znów po prostu fajnym miejscem do życia.